29
Stoję przed dużym lustrze w garderobie i dokładnie przyglądam się mojej twarzy i szyi. Nie mam już najmniejszego śladu. Moi rodzice nie będą niczego podejrzewać. Nie będą musieli rozmyślać o tym co mnie spotkało.
— Wyglądasz przepięknie skarbie, zresztą tak jak zwykle — mówi do mnie Harry. Myśli, że moje zachowanie jest spowodowane zwykłą próżnością.
— Może zadzwonię najpierw, bo jeszcze nie zastanę ich w domu.
— Sądzę, że po tym jak się nasiedzieli w więzieniu to teraz cieszą się ze spokoju we własnym domu. Dylan cię zawiezie i będzie na ciebie czekał. Jeśli po dwóch godzinach sama nie wrócisz to siłą cię stamtąd zabierze.
Odwracam się w jego stronę. Siedzi na sofie.
— Cztery, długo się z nimi nie widziałam — nie zamierzam odpuszczać bez targowania. Czasem udaje mi się coś osiągnąć przez negocjacje z nim. — I po tym co się ostatnio stało to jesteś mi to winny.
— Dwie i pół i ani minuty więcej. A jak wrócisz to nie chcę nawet słyszeć lamentów i żalu. Masz wrócić uśmiechnięta — to się da zrobić. Od czasu gdy zamieszkałam to non stop muszę coś udawać. Już sama nie mam pojęcia kim jestem. Robię to czego oczekuje ode mnie Harry, bo w innym wypadku jestem surowo karana.
— Chociaż trzy — siadam obok niego i patrzę mu się prosto w oczy. — Bardzo mi na tym zależy — kładzie dłoń na moim policzku i zaczyna go pocierać kciukiem. Czasem, właśnie tak jak teraz jego ruchy są delikatne i czułe.
— No dobrze, ale teraz buziaczek — mówi, a następnie muska moje wargi swoimi
***
Podczas drogi do domu jestem bardzo podekscytowana, ale jednocześnie czuję też zdenerwowanie. Pewnie zostanę zasypana masą pytań, ale nie sądzę żebym potrafiła na nie odpowiedzieć. Moje życie na tym etapie wygląda tak, że nie powinnam o tym opowiadać rodzicom.
— Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiała problemów. Nie mam ochoty się z tobą szarpać.
— Wiem, że mam do dyspozycji trzy godziny i nie zamierzam się spóźnić ani minuty. Zależy mi na tym by móc kolejny raz do nich pojechać — Dylan zatrzymuje się przed moim domem, a ja biorę głęboki wdech i opuszczam auto.
Pewnym krokiem idę w stronę budynku, a następnie dzwonię dzwonkiem. Niestety już tu nie mieszkam, więc nie mogę wchodzić jak do siebie.
Stoję ze dwie, trzy minuty aż wreszcie drzwi się otwierają. Otwiera mi mama. Chyba nigdy nie widziałam jest w takim stanie. Ma podkrążone oczy i potargane włosy, których musiała nie myć z kilka dni. Moja mama zawsze starała się być elegancka. Zawsze mi powtarzała, że wygląd to nasza wizytówka.
— Nina — mówi i bierze mnie w ramiona. — Tak bardzo się o ciebie bałam — przytula mnie dobre kilka minut. — Chodźmy do środka córeczko — mówi gdy już pozwala mi się od sunąć.
— Ja też bardzo tęskniłam i na dodatek się o was martwiłam po tym jak usłyszałam co was spotkało. Matt musi przestać się babrać w tych narkotykach, bo to nam nie pomoże. Nie uda wam się spłacić długu jeśli wszyscy wylądujecie w więzieniu — mówię jak przechodzimy do salonu. Ja jednak ciągle rozglądam się za tatą, bo mam ochotę go uściskać.
— To zostało nam podrzucone — mówi mój brat. Odwracam głowę i widzę Matta. Także nie wygląda najlepiej. Pierwszy raz widzę go w zaroście. Wcześniej golił się nawet wtedy gdy był chory. — A obecnie jedyną osobą, która chce nas zniszczyć naszą rodzinę jest Harry Styles, więc to logiczne, że to właśnie on za tym stoi.
Czyżby to była prawda?.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro