Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28


— Nie powinnaś tu być, pan się znowu zdenerwuje – mówi do mnie Elena. Ja jednak nie zamierzam się stąd ruszać. Nic nie poradzę na to że w kuchni czuję się bezpiecznie. Jest tu przyjemna atmosfera i mogę sobie porozmawiać z kimś miłym.

— Teraz śpi, więc jest mu wszystko jedno — mój spacer nie trwał długo. Jestem bardziej zmęczona niż się tego spodziewałam.

— Proszę nie sprzeciwiaj mu się Nino. Jeśli nie będziesz mu się mu sprzeciwiać to pan będzie dla ciebie dobry — nic jej nie odpowiadam, bo ona jako jego pracownik zawsze będzie go bronić.

Ja nie widzę w nim żadnej dobrej strony, chociaż nie, wciągnął z więzienia moich rodziców, więc może nie jest najgorszy.

— Zrobiłam deser bananowo truskawkowy, masz ochotę — energicznie kiwam głową na tak. Słodycze zawsze potrafiły mi poprawić humor i sądzę, że tym razem też tak będzie. Uwielbiam też te oba owoce.

Elena wyciąga z lodówki dość duży pucharek i mi go podaje razem z łyżeczką. Na dole znajduje się mus truskawkowy, a na górze jasny bananowy, na samym wierzchu jest też starta biała czekolada. Po spróbowaniu muszę przyznać, że smakuje dużo lepiej niż wygląda. Cierpka truskawka doskonale współgra ze słodkim bananem.

— Nareszcie mam dla kogo przygotowywać słodycze — uśmiecham się do niej i dalej jem te pyszności.

— Nie powinnam, ale kocham wszelkiego rodzaju słodkości.

— Dobrze wiedzieć — odpowiada mi Harry przez co zamieram. — Chodź ze mną — rozkazuje, a ja odstawiam deser i wstaje. — Weź ze sobą, w salonie sobie zjesz — chwytam za pucharek i nie wypowiadając ani słowa maszeruje do salonu. Na miejscu usadawiam się na kanapie i wracam do jedzenia.

Harry też się przysiada, ale zachowuje ode mnie pewną odległość. Dzięki temu czuję się trochę pewniej.

— Należy ci się jakiś prezent za to co cię spotkało. Byłoby mi łatwiej gdybyś była większą materialistką, niestety na tobie nawet wycieczka do Francji nie zrobiła żadnego wrażenia, a szkoda. Postanowiłem, więc, że pozwolę ci na godzinę lub dwie jechać do twojego domu rodzinnego — przestaje jeść słysząc te słowa. Czy to się dzieje naprawdę?

— To ja lecę się przebrać — wstaje, ale on chwyta mnie za ramię.

— Dopiero za kilka dni, na razie musisz wydobrzeć — czyli mam ślady i to bardziej widoczne niż się tego spodziewałam. Trudno, najważniejsze co dzięki temu osiągnęłam.

— Masz rację, ale wolałbym byś dał mi cały dzień — odkładam w połowie pusty pucharek na stolik.

— Później to uzgodnimy.

— Okej — wiem, że to jest niewielka rzecz, ale bardzo mnie cieszy. Tak długo już nie widziałam swojej rodziny, że bardzo za nimi wszystkimi tęsknię. A tym bardziej po tych wszystkich wydarzeniach mam ochotę ich wyprzytulać. — A kiedy mój brat wyjdzie na wolność? — zdaje sobie sprawę z tego, że zachowuje się dość roszczeniowo, ale tu chodzi o mojego brata.

— Właśnie za kilka dni, pojedziesz do niech jak on już będzie w domu.

– Dziękuję — mówię to, bo tak trzeba. Mimo wszystko nie musiał tego robić. W końcu i tak mamy względem niego wielki dług.

— Zrobiłem to jedynie dla ciebie. Ty dobrze wynagradzasz mi to co odebrała mi twoja rodzina — za nic nie potrafię go zrozumieć skoro tak bardzo zależy mu na tych pieniądzach to czemu ciągle coś mi kupuje i wydaje na mnie masę kasy.

Nie rozumiem facetów.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro