28
— Nie powinnaś tu być, pan się znowu zdenerwuje – mówi do mnie Elena. Ja jednak nie zamierzam się stąd ruszać. Nic nie poradzę na to że w kuchni czuję się bezpiecznie. Jest tu przyjemna atmosfera i mogę sobie porozmawiać z kimś miłym.
— Teraz śpi, więc jest mu wszystko jedno — mój spacer nie trwał długo. Jestem bardziej zmęczona niż się tego spodziewałam.
— Proszę nie sprzeciwiaj mu się Nino. Jeśli nie będziesz mu się mu sprzeciwiać to pan będzie dla ciebie dobry — nic jej nie odpowiadam, bo ona jako jego pracownik zawsze będzie go bronić.
Ja nie widzę w nim żadnej dobrej strony, chociaż nie, wciągnął z więzienia moich rodziców, więc może nie jest najgorszy.
— Zrobiłam deser bananowo truskawkowy, masz ochotę — energicznie kiwam głową na tak. Słodycze zawsze potrafiły mi poprawić humor i sądzę, że tym razem też tak będzie. Uwielbiam też te oba owoce.
Elena wyciąga z lodówki dość duży pucharek i mi go podaje razem z łyżeczką. Na dole znajduje się mus truskawkowy, a na górze jasny bananowy, na samym wierzchu jest też starta biała czekolada. Po spróbowaniu muszę przyznać, że smakuje dużo lepiej niż wygląda. Cierpka truskawka doskonale współgra ze słodkim bananem.
— Nareszcie mam dla kogo przygotowywać słodycze — uśmiecham się do niej i dalej jem te pyszności.
— Nie powinnam, ale kocham wszelkiego rodzaju słodkości.
— Dobrze wiedzieć — odpowiada mi Harry przez co zamieram. — Chodź ze mną — rozkazuje, a ja odstawiam deser i wstaje. — Weź ze sobą, w salonie sobie zjesz — chwytam za pucharek i nie wypowiadając ani słowa maszeruje do salonu. Na miejscu usadawiam się na kanapie i wracam do jedzenia.
Harry też się przysiada, ale zachowuje ode mnie pewną odległość. Dzięki temu czuję się trochę pewniej.
— Należy ci się jakiś prezent za to co cię spotkało. Byłoby mi łatwiej gdybyś była większą materialistką, niestety na tobie nawet wycieczka do Francji nie zrobiła żadnego wrażenia, a szkoda. Postanowiłem, więc, że pozwolę ci na godzinę lub dwie jechać do twojego domu rodzinnego — przestaje jeść słysząc te słowa. Czy to się dzieje naprawdę?
— To ja lecę się przebrać — wstaje, ale on chwyta mnie za ramię.
— Dopiero za kilka dni, na razie musisz wydobrzeć — czyli mam ślady i to bardziej widoczne niż się tego spodziewałam. Trudno, najważniejsze co dzięki temu osiągnęłam.
— Masz rację, ale wolałbym byś dał mi cały dzień — odkładam w połowie pusty pucharek na stolik.
— Później to uzgodnimy.
— Okej — wiem, że to jest niewielka rzecz, ale bardzo mnie cieszy. Tak długo już nie widziałam swojej rodziny, że bardzo za nimi wszystkimi tęsknię. A tym bardziej po tych wszystkich wydarzeniach mam ochotę ich wyprzytulać. — A kiedy mój brat wyjdzie na wolność? — zdaje sobie sprawę z tego, że zachowuje się dość roszczeniowo, ale tu chodzi o mojego brata.
— Właśnie za kilka dni, pojedziesz do niech jak on już będzie w domu.
– Dziękuję — mówię to, bo tak trzeba. Mimo wszystko nie musiał tego robić. W końcu i tak mamy względem niego wielki dług.
— Zrobiłem to jedynie dla ciebie. Ty dobrze wynagradzasz mi to co odebrała mi twoja rodzina — za nic nie potrafię go zrozumieć skoro tak bardzo zależy mu na tych pieniądzach to czemu ciągle coś mi kupuje i wydaje na mnie masę kasy.
Nie rozumiem facetów.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro