17
Nina nie wydaje się zadowolona, że pocieram gąbką jej ciało, ale nie wypowiada ani jednego słowa. Nie patrzy jednak na mnie. Cholernie nie podoba mi się ta jej obojętność. Teraz powinna być wystraszona, ale pragnąć bliskości, pocieszenia.
— Skąd masz damski szampon?
— Nie ważne — od samego początku było wiadomo gdzie przede wszystkim będzie sypiała, pokój dostała tylko tak by od pierwszego dnia jej nie straszyć. Jak na kobietę w tym wieku jest dość nieśmiała. Dla mnie to nie jest żadne problem. A czasem nawet podoba mi się to jak ją onieśmielam.
Nalewa sobie szamponu na dłoń, a następnie wmasowuje go we włosy. Są długie, ale takie piękne, że nie pozwolę jej ich ściąć.
Po umyciu Nina szybko opuszcza wannę i owija się jednym z ręczników. A następnie wychodzi, a po trzaśnięciu drzwi wiem, że wyszła. Może to nawet dobrze, bo musi się jeszcze ubrać i zrobić makijaż. Jest zbyt ciepło by założyła jakiś szalik.
Szybko się ubieram i schodzę na dół by kazać Elenie mnie spakować. Nie mam zamiaru zajmować się takimi głupstwami.
Muszę jeszcze wydać kilka poleceń. Ten wyjazd nie jest w dobrym czasie, ale czuję, że tego właśnie potrzebuje Nina. Poczucia, że jest przeze mnie rozpieszczana. To zawsze działa na dziewczynki.
Idę do swojego gabinetu, siadam przy biurku i włączam komputer. Wchodzę w pocztę, otwieram najnowszego e-maila i uśmiecham się czytając jego treść. Ojciec Niny zamiast zarobić tylko coraz bardziej się zadłuża. Z tego co teraz zauważyłem to nie musiałem nawet rzucać mu kłód pod nogi. On sam jest dla siebie największym zagrożeniem.
Wyciągam komórkę i wybieram połączenie do Leo, mojego człowieka od brudnej roboty.
— Słucham szefie?
— Spraw by Matt Davis znalazł się w posiadaniu sporej ilości amfetaminy, oczywiście odpowiednie służby mają się o tym dowiedzieć i zareagować. Chcę by to zatrzymanie było dość spektakularne. Niech wpadną o szóstej rano do domu i tam znajdą narkotyki, a później najlepiej by było jakby aresztowali wszystkich co będą w domu.
To będzie cudowne jak Nina będzie mnie błagała bym ratował jej rodzinę. Oczywiście ja łaskawie się zgodzę, lecz nie za darmo i na dodatek będę miał w związku z tym wielkie trudności. I dlatego słodka Nina będzie musiała mi się odwdzięczyć.
Zamykam laptopa i idę sprawdzić co z Niną.
Jak wchodzę do jej pokoju to jej nie zauważam, kieruję się, więc do łazienki i widzę jak ta stoi przed lustrem, powolnymi i dość precyzyjnymi ruchami nakłada puder na szyję. Zauważa moje odbicie w lustrze, ale to ignoruje.
Jest już ubrana. Ma na sobie krótkie czarne spodenki i tego samego bluzkę na ramiączka. Szkoda, że nie ubiera tych seksownych spódniczek.
Zbliżam się do niej, jak widzę, że ma ślady na szyi, bo dobrze wiem, że jej zrobiłem, ale dla postronnych osób nie będą one widoczne.
— Wygląda dobrze — mówię i kładę dłonie na jej ramionach. Spina się na ten gest. — Spakowałaś już swoje rzeczy?
Kiwa głową na tak.
— To dobrze. Zaraz pojedziemy na lotnisko, to prywatny odrzutowiec, więc jeśli będziesz się bała latać to możesz całą podróż spędzić w moich ramionach.
— Myślę, że sobie poradzę — komunikuje, a następnie wstaje i mnie wymija. To ostatni raz kiedy mnie tak traktuje. Już jutro zobaczy, że ode mnie może dostać wszystko, a jak udam, że ratuje jej rodzinę to już nawet na mnie krzywo nie spojrzy.
— Nie znoś walizki, ktoś inny za ciebie to zrobi — mówię jak widzę, że ją unosi.
— Okej. Jestem już gotowa — oznajmia bez żadnego entuzjazmu.
Już nie długo słodka Nino całkowicie wpadniesz w moje sidła.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro