16
Sądziłam, że jak odzyskam swoją komórkę to bez żadnego problemu zadzwonię do rodziców i dowiem się co u nich. Teraz jednak gdy trzymam w ręku telefon to coś mnie powstrzymuje przed wykonaniem połączenia. Boję się pytań, bo nie mam pojęcia jak na nie odpowiedzieć. Na początku chciałam o wszystkim opowiedzieć rodzinie, lecz teraz już nie wiem czy to dobry pomysł. Jeszcze popełniliby jakieś głupstwo i wszystko by się pogorszyło.
- Nie dzwonisz? - pyta Harry zdziwionym tonem.
- Co powinnam powiedzieć? Jak wytłumaczyć, że przez tyle czasu się nie odzywałam?
- Miałaś awarie telefonu albo zapomniałaś ładowarki lub możesz do nich w ogóle nie dzwonić. Niech cierpią po tym jak cię oddali.
- Sam się mnie domagałeś - przypominam mu.
- Tak, ale ja prędzej dałabym się poćwiartować niż oddałabym swoje dziecko. Teraz jednak już nikt ci nie zagraża. A teraz podejmij szybką decyzję dzwonisz do nich czy zaczynamy się pakować. Masz coś żeby zakryć te ślady na szyi czy mam kazać coś kupić?
- Myślę, że mój podkład i korektor sobie z tym poradzi. Najpierw jednak zadzwonię - wybieram numer do mamy. Odbiera ona bardzo szybko.
- Nino dziecko? Czemu tyle czasu się nie odzywałaś? - ma dość spanikowany głos.
- Komórka zaczęła mi wariować, ale na szczęście już wszystko jest w porządku. U mnie jest dość nudno praktycznie cały czas siedzę w pokoju oglądam telewizję i czytam książki.
Kąciki ust Harry'ego podnoszą się do góry. Jest zadowolony, że tak łatwo udaje mi się kłamać.
- Proszę cię byś dzwoniła do mnie przynajmniej raz dziennie. Naprawdę się o ciebie bardzo martwimy. A mogłabyś przyjechać do domu, przynajmniej na kilka godzin. Matt może po ciebie przyjechać.
- Nie wiem, ale sądzę, że na to jeszcze za wcześnie. Wiesz co kończę już - nie czekam na odpowiedź mamy tylko się rozłączam. Potraktowałam ją dość obsesowo, ale musiałam to szybko zakończyć by się nie rozpłakać i o wszystkim nie powiedzieć.
- Poszło ci dużo lepiej niż się spodziewałem. Niczego konkretnie nie obiecałaś.
- Muszę się wykąpać - komunikuje, a następnie wstaje, ale on chwyta mnie za rękę i nie pozwala opuścić swojej sypialni. - O co chodzi?
- Może wykąpiemy się tutaj, mam bardzo dużą wannę i mógłbym się wreszcie tobą zająć. Jeśli mi na to pozwolisz to od razu poczujesz się dużo lepiej. Na tym przede wszystkim ma polegać nasza relacja będę czasem dla ciebie ostry by później ci to wynagrodzić troszcząc się o ciebie.
- Mogłeś mnie zabić - znowu mu to wypominam. Nie zamierzam jednak o tym zapominać.
- Byłaś całkowicie bezpieczna, a pas zacisnąłem dlatego, że się wierciłaś, uprzedziłem, że to zrobię - dobrze wiem, że tylko liczył na to bym dała mu powód by zacisnąć ten pas. - No chodź skarbie obiecuję, że będzie ci dobrze w moich ramionach.
Powinnam się zacząć z nim kłócić to by było najbardziej odpowiednie, lecz jestem tak bardzo zmęczona, że nie mam po prostu na to siły. Pozwalam mu się zaprowadzić do jego łazienki. I naprawdę miał rację twierdząc, że ta wanna się ogromna. Zmieściłoby się tu przynajmniej pięć osób.
- Rozbierz się, a ja naleje wody - zdejmuje z sobie jego koszulę, którą założyłam na sobie, bo moja bluzka została rozerwana całkowicie. Pozostaje w majątkach i staniku póki wanna nie napełnia się wodą.
- Wchodź skarbie - zachęca mnie i sam wchodzi do wody. Starając się na niego nie patrzeć zdejmuje swoją bieliznę i dołączam do niego. Siadam jednak jak najdalej od niego tylko się da.
On jednak nie daje za wygraną tylko przesuwa się w moją stronę.
- Teraz trzeba cię umyć moja malutka.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden, a może i dwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro