Wywiad z XanNochic, czyli o poezji i przekładzie z języków obcych
Wiara to dosyć kontrowersyjny temat, który nie każdy chce poruszać. Moja rozmówczyni jednak opowiedziała, jak to wygląda z jej perspektywy oraz o poezji i jej przekładzie z języków obcych. Nie zabrakło także mowy o "Opowieściach z Narnii".
"Wszystko, co łączy ludzi, jest dobrem i pięknem. Wszystko, co ich rozdziela, jest złem i brzydotą."
Lew Tołstoj
XanNochic ➝ Gość ➝ XN ➝ tekst normalny
NiePoprawnaArtystka➝ Dziennikarz ➝ NP ➝ tekst pogrubiony
NP: Dobry wieczór! Czy jesteś gotowa na wywiad?
XN: Dobry wieczór! Jestem ;) <3
NP: Super! Na Twoim profilu możemy znaleźć wiele prac o różnej tematyce, jednakże jest kilka, które nawiązują do Twojej wiary. Skąd u Ciebie taka głęboka wiara w Boga? Jak to się wszystko zaczęło?
XN: Hej, na początku chciałam Ci bardzo podziękować za propozycję rozmowy. Bardzo mi miło i naprawdę to doceniam, czuję się wyróżniona ;) Jeśli chodzi o moją wiarę, to może niezupełnie nazwałabym ją głęboką. Towarzyszy mi ona od początku życia, co zawdzięczam w ogromnej mierze rodzicom i siostrze, wśród których się wychowywałam i z których czerpałam wzór, uczyłam się, czym jest miłość, poświęcenie, no i też religijności, wiary. Nie byłam bardzo pobożnym dzieckiem (śmiech). Co prawda, lubiłam coniedzielne msze w kaplicy u krakowskich jezuitów i kapucynów, ale nie przepadałam za odmawianiem pacierza, o różańcu nie wspominając (śmiech). Bóg był dla mnie Kimś dalekim, tajemniczym (dobra, taki dalej jest), nie do końca zrozumiałym. Może miałam też do Niego pretensję o to, że nie mogę chodzić, jak inne dzieci, jestem od nich mniej sprawna i tak dalej. Dla uściślenia, moja choroba nazywa się dystrofia Ullricha, jest to, prościej mówiąc, zanik mięśni, tylko taka ultra rzadka odmiana, na którą nie ma jeszcze leku.
NP: Rozumiem. Wspomniałaś o swojej chorobie – wiele osób, gdy choruje, oskarża o to Boga. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje i jak wytłumaczyć nawet samemu sobie, że za zło nie odpowiada Bóg?
XN: Myślę, że jest to bardzo delikatny temat i samo tłumaczenie tutaj niewiele załatwi. Temat cierpienia na świecie przez wieki był poruszany i do dzisiaj nie jest ono łatwiejsze do wytłumaczenia, zrozumienia. Dlaczego Bóg, który według nas, chrześcijan czy konkretnie katolików, jest Źródłem Miłości, jest Dobry, przyzwala na cierpienie dzieci, na choroby? Jak to połączyć? Tutaj zazwyczaj chrześcijanie odwołują się do wolnej woli, którą Bóg dał człowiekowi, a ponieważ człowiek zgrzeszył, chciał być jak Bóg, jako skutek tego odwrócenia się od Boga, na świecie pojawiły się cierpienia, choroby i tym podobne.
Księga Rodzaju jest opowieścią tajemniczą, symboliczną, można ją bardzo różnie odczytywać. Nie czuję się bardzo kompetentna i nie chcę tu się zagłębiać w nią. Może zamiast tego sięgnę do Ewangelii. Pojawienie się oczekiwanego przez Żydów Mesjasza -> Jezusa na Ziemi, z pewnością było wydarzeniem przełomowym w historii ludzkości. Jedni Go kochali, inni Go nie rozumieli, jeszcze inni chcieli Go zabić za naukę, którą głosił. Mógł się wydawać szalonym, w końcu mówił o sobie, że jest Synem Bożym. Jednak coś w Nim było, że ludzie szli za Nim, "cudował", uzdrawiał, mówił o swoim "Ojcu", o Jego Domu. Zapraszał ludzi do pójścia za sobą, do ryzyka. Z miłości do ludzi, do świata, ale też z posłuszeństwa Ojcu umarł za nas, aby ten "grzech", wina, jej skutki, straciły moc, a śmierć władzę nad nami. Wierzymy, mamy nadzieję, że potem zmartwychwstał , tym samym i nam dając nadzieję na życie po śmierci. Tym bardziej jest to niesamowite, że byli ludzie, którzy o tym świadczyli, potwierdzili to własnym życiem, czasem i śmiercią. Jezus mówił: "Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje". Staram się tak robić, trzymać tej nadziei. Też mówił inaczej: "Czas się wypełnił (czyli nie jest pusty!) I Bliskie jest Królestwo Boże (Miejsce szczęścia, piękna, światła, spełnienie naszych marzeń)". To poszerza trochę perspektywę.
Mówił też, abyśmy się nawracali (gr. metanoia --> zmiana myślenia), co rozumiem tak, by starać się doceniać to, co się otrzymało, skupiać na tych dobrych rzeczach, rozglądać wokół siebie, wspierać ludzi, być dla nich światłem. Tworzyć przyjaźnie, piękno, dostrzegać, że Królestwo już jest Pośród nas! Od czasu bierzmowania dużym wsparciem, ale też zagadką jest dla mnie Duch Święty, Pocieszyciel. Bardzo pomaga mi, tak myślę, podczas tworzenia: pisania, malowania.
NP: To bardzo interesujące. Chrześcijanie oddają także cześć wielu świętym i błogosławionym, którzy stanowią wzór do naśladowania. Czy masz takiego duchowego przewodnika? Dlaczego akurat on/ona?
XN: Tak, moją patronką ze chrztu jest święta Aleksandra z Galacji, która zgodnie z legendą zginęła męczeńską śmiercią, ponieważ nie chciała wyrzec się swojej wiary. Imię Aleksandra oznacza "obrońca ludu". Nie czuję się jakimś wielkim obrońcą, ale próbuję, jest ona dla mnie taką cichą powierniczką, proszę ją o wstawiennictwo, podobnie jak świętego Antoniego i świętą Łucję z Syrakuz, która jest patronką pisarzy (imię Łucja przyjęłam na bierzmowaniu, które było dla mnie bardzo pięknym, ważnym przeżyciem).
NP: Jesteś młodą osobą. Większość Twoich rówieśników jednak traktuję swoją wiarę i modlitwę za przymus, bo m.in. rodzice każą. Jak myślisz, skąd u nich taka postawa? Czym jest ona spowodowana?
XN: Nie mam pojęcia, czy większość. Myślę, że często młode osoby odchodzą z Kościoła, bo nie spotykają na swojej drodze przewodników, kogoś, kto by im pokazał, o co w tym chodzi, ale jednocześnie, kto potwierdzałby to, co mówi, swoimi czynami. Jest to spory problem i zasmuca mnie. Mogą to być negatywne doświadczenia na lekcjach religii, we wspólnocie, czy w domu. Tutaj wchodzi w grę wiele czynników, przede wszystkim kluczowe jest to, czy spróbuje się nawiązać osobistą relację z Bogiem, Jezusem. A to z kolei zależy od tego, czy odczuwa się taką potrzebę, zastanawia się nad tym. Dzisiaj mamy możliwość zapychania tej pustki, która jest w nas, na rozmaite sposoby, życia tak po wierzchu. Sama tego czasem doświadczam, że świat wirtualny tak zasysa, wydaje nam się, że daje nam szczęście, ale ono szybko ulatuje, nie zostawiając poczucia stałości, pozbawiając nas poczucia sensu, własnej wartości. Każdy z nas ma potrzebę miłości i szuka jej u ludzi wokół, a ludzie i ich miłość często rozczarowują, ranią. Przez co mimowolnie mamy żal do Boga, ale może to być też niekiedy impuls, moment refleksji i zwrócenia się do Niego z ufnością "jak dzieci", że On kocha mimo wszystko, jest Źródłem i że wypełnieni tą Jego miłością, nie musimy już tak rozpaczliwie szukać wypełnienia w tych ziemskich rzeczach, a nawet w ludziach. Wypełnini, z poczuciem "umiłowania", możemy więcej dawać tej łagodnej miłości bliskim osobom, przyjaciołom. Chyba łatwiej jest też wybaczać.
NP: To bardzo ciekawe. Często także osoby w tym samym wieku wyśmiewają się z powodu naszego wyznania. Stąd wiele osób boi się przyznać do tego, co czują lub pod wpływem towarzystwa przestają wierzyć. Jak to wyglądało w Twoim przypadku i jak nie bać się głośnego wyznawania swoich poglądów religijnych?
XN: Tutaj bardzo dużo zależy od środowiska, to prawda. Jeśli chodzi o towarzystwo w klasie, to często są to osoby z różnych światów, o różnie ukształtowanych światopoglądach. Ja się osobiście nie spotkałam z hejtem z powodu wiary, nikt mnie otwarcie z tego powodu nie obrażał. Myślę, że jeśli ktoś się śmieje, uważa to za głupotę, to warto zachować do tego dystans, albo powiedzieć, że dla Ciebie to jest ważne. Myślę, że warto pokazywać to, w co się wierzy, przede wszystkim swoim zachowaniem. Odradzałabym moralizatorstwo, czy na przykład straszenie piekłem. Oczywiście, należy reagować, gdy komuś dzieje się krzywda, a też samemu sobie nie pozwalać robić krzywdy ani dokuczać, jeśli to się powtarza, jakikolwiek by to nie był powód. Jeśli chodzi o sposoby dzielenia się wiarą, to gdy ktoś jest ciekawy, chce posłuchać, warto opowiedzieć tak prostymi słowami, czym wiara jest dla nas, jak ją rozumiemy, ewentualnie podzielić własnym doświadczeniem. Zachęcam też do poszukania wspólnoty młodzieżowej, albo starających się żyć wiarą osób w Internecie, bo jest ich wiele, tylko często są także "poukrywani". Warto zrobić ten pierwszy krok. Dla mnie na Wattpadzie przełomowym momentem było trafienie na profil Awarko. Stała się dla mnie ogromną inspiracją, jeśli chodzi o dzielenie się Dobrą Nowiną w sposób nienachalny, szczery, taki, który jest bliski codziennym sprawom. Dzięki Awarko i jej książkom poznałam bardzo dużo wspaniałych osób, także wierzących, marzących o pięknie i dobru, starających się pięknem i dobrem dzielić. Mam jeszcze taką refleksję, że też niedobrze byłoby zamykać się na jakieś osoby dlatego, że są niewierzące, a otaczać tylko wierzącymi, bo wtedy jest niebezpieczeństwo tworzenia się takiej kliki, towarzystwa wzajemnej adoracji. We wszystkim powinno się według mnie starać być pokornym, dać okazję do wygadania się, wsparcia także tym spoza Kościoła, ateistom czy agnostykom, często bardzo wrażliwym, zagubionym, niewidzących światła, nadziei. Sama miałam, mam różnych znajomych, przyjaciół i doświadczenie mnie nauczyło, że czasem można pomóc, będąc po prostu przy kimś, dla kogoś, nie trzeba czasem wielu słów. Myślę, że taka otwartość na różnych ludzi, ich potrzeby, jest ważna przy jednoczesnym zachowaniu proporcji. Nie można też dać wejść sobie na głowę.
NP: Masz rację, powinniśmy także otwierać się na osoby niewierzące, jednakże ludzie często o tym zapominają. Skoro już jesteśmy w tematyce religijnej, to w ostatnim czasie głośno jest o profanowaniu symboli ważnych dla chrześcijan. Jak bardzo jest to dla Ciebie, jako osoby wierzącej, krzywdzące i co można zrobić, aby zmniejszyć powszechność tego zjawiska?
XN: Jest mi z tego powodu przykro, to jasne, jednakże symbole są symbolami, a często osoby Kościoła bronią symboli religijnych, a nie bronią ludzi, którzy są traktowani niesprawiedliwie, pokrzywdzonych. O wiele bardziej krzywdzące jest według mnie ukrywanie zbrodniarzy w Kościele, pedofilów, obłuda wielu hierarchów, którzy powinni stać na straży prawdy, moralności, żyć w zgodzie z tym, czego nauczają, co głoszą. Boli mnie to, że osoby skrzywdzone, ofiary pedofilii, czują się osamotnione, pozostawione często same sobie, wręcz wzbudza się w nich poczucie winy. Na szczęście ten temat porusza coraz więcej osób świeckich, a także zakonników, pojedynczych księży i mam nadzieję, że coś się nareszcie zmieni w polskim Kościele w tej kwestii, jak i w wielu innych. Ale wolałabym przejść już do pytań związanych bardziej z literaturą ;)
NP: Jasne, to było ostatnie pytanie z zakresu religii. Na Wattpadzie myślę, że jesteś głównie znana ze swoich wierszy, które z resztą miałam przyjemność czytać. Skąd czerpiesz inspiracje na nowe utwory oraz dlaczego akurat poezja?
XN: Bardzo mi miło, że czytanie ich sprawiło Ci przyjemność. ;) Słusznie zauważyłaś, moja działalność wattpadowa zaczęła się właśnie od publikacji wierszy. Początkowo było to dla mnie coś zupełnie nowego, traktowałam to jako formę zabawy, pisałam też czasem w szkole. Tak naprawdę wattpadowicze mieli swój duży udział w tym, że uświadomiłam sobie, że z tych moich wierszy może być coś sensownego, że czytanie ich, komuś w jakiś sposób pomaga, bywa inspiracją, jakimś cennym przeżyciem estetycznym, pomimo ich niedoskonałości.
Zaczęłam publikację od pierwszych wierszy, na początku 2017 roku. Były to m.in. "Ku pamięci", "Magia wieczoru" oraz "Moc wichru", a także "Wiersze wojenne". Wszystkie je pisałam jesienią i zimą 2016 roku, przed poważnym zapaleniem płuc, które przechorowałam w szpitalu i myślę, że było to jedno z trudniejszych, ale również ważnych wydarzeń w moim życiu, takie, które można nazwać przełomowym. Jakbym dostała w prezencie życie, na nowo. Wiersze zaczęłam publikować już po chorobie, było to związane z tym, że dostałam wtedy pierwszy smartfon (mam go dotąd). Wcześniej głównie pisałam prozę, ale w klasach 1-3 pokochałam "Stepy akermańskie" i "Mury" Jacka Kaczmarskiego, więc ta poezja się pojawiała także w moim dzieciństwie, z siostrą i rodzicami sporo czytaliśmy Tuwima, Brzechwy, ale też puszczali nam Turnaua i Marka Grechutę. Też myślę sobie, że poezja, to jest taka skondensowana literatura, pomaga wyrazić więcej w krótszej formie. Jest jak taka pocztówka lub telegram, w którym poeta, twórca, chce zmieścić to, co czuje, co go porusza, wzrusza, martwi lub zachwyca (parafrazując Barańczaka w jego książce "Tablice z Macondo").
(Przy okazji Tobie również dziękuję za całe wsparcie, które od Ciebie otrzymałam!)
A, jeszcze miałam odpowiedzieć, skąd czerpię inspirację. No to po prostu z życia, ze wspomnień, które powracają czasem do mnie jak taki bumerang, więc żeby mnie nie poturbowały wewnętrznie, muszę je skierować na jakiś inny tor, dać im ujście. Podobnie z doświadczeniami dnia codziennego, chwilami wielkiej radości, której barwy próbuję uchwycić, ich dźwięki, zapach, czasem też jakieś trudne, bolesne sprawy, które staram się przepracować. Są dla mnie formą takiego pamiętnika, ale innego od tych, które pisałam, zanim zaczęłam z wierszami. W wierszach bardziej wychodzę do ludzi, nie skupiam się aż tak bardzo na sobie (taką mam nadzieję), jest to dla mnie oczyszczające, a jeśli przy okazji ktoś się z tym utożsamia, podnoszą one kogoś na duchu, to jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
NP: To bardzo interesujące. Wiele osób ma ulubionego poetę, któremu chcą dorównać. Czy ty też masz swój pisarski autorytet i kto nim jest?
XN: Och, trudno by mi było wybrać jednego, natomiast mogę wymienić kilku, którzy tak specjalnie mi towarzyszą. Bardzo ważna jest dla mnie twórczość Krzysztofa Kamila l Baczyńskiego, jego utwory są dla mnie inspirujące, czasem zachwycają, czasem przerażają strasznością czasów, w jakich przyszło mu żyć. Niepojęte jest dla mnie, jak on w tym wszystkim starał się zachować wrażliwość, człowieczeństwo, umiał dostrzec piękno drobnych, dobrych momentów. Jego uważność i miłość, troska o ludzi, bardzo mnie poruszają. Dla niego napisałam wiersz "Elegia o Chłopcu Jagodowym", nawiązując do jego utworu "Elegia o chłopcu polskim". Ogromnie ważna jest dla mnie także poezja naszych noblistów - Czesława Miłosza (jego "Poema naiwne", "Campo di Fiori"), także Wisławy Szymborskiej, choć nie w tak dużym stopniu. Z kolei jeśli chodzi o odważne neologizmowanie, to inspiracją dla mnie jest Bolesław Leśmian, bardzo kojący jest klimat, który tworzy w swoich utworach, trafiają do mnie. Muszę także wspomnieć o Emily Dickinson, której kilka wierszy spróbowałam przetłumaczyć, przez co także nawiązałam swoistą "więź" z autorką, nauczyłam się troszkę od niej i bardzo ją cenię. Wspominałam też wcześniej o Adamie Mickiewiczu i jego "Stepach...", myślę, że bez niego także mój bagaż poetycki byłby uboższy. Poezję tak głębiej odkrywam od niedawna, między innymi poprzez naukę na profilu humanistycznym, jak i przez rozmowy z przyjaciółmi, z rodziną, siostrą. Bez nich nie mam pojęcia, kim bym była i jestem im za wszystko bardzo wdzięczna.
NP: Wspominałaś o tłumaczeniu wierszy Emily Dickinson. Stąd pytanie – czy to jest ciężkie i pracochłonne zajęcie oraz jak duża znajomość obcego języka jest do tego potrzebna?
XN: Ogólnie to tak: jest to pracochłonne, nad jednym wierszem pracowałam kilka dni, a i tak do końca nie czułam, że to już jest "to". W dobie Internetu myślę, że jest to zadanie znacznie łatwiejsze, niż na przykład za czasów naszych rodziców, czy takiego znakomitego poety i tłumacza, jakim jest Stanisław Barańczak. O tyle jest to łatwiejsze, że teraz możemy bardzo szybko znaleźć znaczenie wielu słówek, nie tylko angielskich. Oczywiście, ważne jest też takie osłuchanie się z melodią języka, rytmem, co też jest możliwe dzięki muzyce, piosenkom angielskojęzycznym. Dla mnie tłumaczenie stanowi taką przyjemną, czasem trochę frustrującą formę nauki języka, poznawania nowych słówek, ale też ludzi, autorów, ich zmagań, przemyśleń. Jest to jednak także niekiedy obciążające emocjonalnie, odczułam to bardzo przy kilku "eschatologicznych" wierszach Emily ;).
Bardzo polecam, jeśli ktoś myśli, by spróbować!
NP: Na świecie istnieje także wiele innych języków niż polski i angielski. Czy planujesz tłumaczyć także na inne języki? Jakiego byś się chciała ewentualnie nauczyć w przyszłości?
XN: Od siódmej klasy szkoły podstawowej, czyli już czwarty rok, uczę się języka niemieckiego. Jest to język bardzo logiczny, lubię go, taki jest spójny, uporządkowany, jedno wynika z drugiego. Poza tym moja siostra studiuję germanistykę z angielskim, więc mogę liczyć na jej wsparcie w razie czego. Myślę, że w dużej mierze ona przelała na mnie zamiłowanie do tego języka, a na nią nasza ciocia (przyszywana ;)). Mam już ze dwa wiersze po niemiecku, może kiedyś je opublikuję na Wattku, a także pracuję nad tłumaczeniem jednej piosenki Kwiatu Jabłoni... Ale na razie nie czuję się w tym pewnie. Jeśli chodzi o jakieś inne języki, to zastanawiam się nad nauką języków klasycznych, kiedyś, w przyszłości, jak greka, łacina, hebrajski, ale zobaczymy. Z brzmienia podobają mi się też włoski, hiszpański, francuski, może kiedyś wybiorę któryś do nauki.
NP: Życzę powodzenia w takim razie i trzymam kciuki, żeby Ci się udało! Pytałam Cię już o poezję, lecz istnieje także proza. Jaka jest Twoja ulubiona książka/powieść? Co Cię w niej urzekło?
XN: Ojejku, to bardzo ciężkie pytanie, oczywiście nie potrafię wymienić jednej najulubieńszej, jest ich bardzo wiele. Ale dobrze, postaram się wybrać. Od najmłodszych lat towarzyszy mi (i mojej rodzinie) seria "Opowieści z Narnii" C.Ś.Lewisa, odkąd pamiętam, słuchaliśmy poszczególnych tomów z audiobooka, jadąc samochodem na wakacje czy w sprawach zdrowotnych za granicę. Narnia już zawsze będzie kojarzyć mi się z głosem Jerzego Zelnika i Agnieszki Greinert. Co mnie urzeka w "Opowieściach..."? Ich piękny, baśniowy charakter, a przy tym niezwykłe ukazanie Ewangelii, splatanie jej z elementami mitologicznymi, wręcz można by rzec - pogańskimi. Kocham ten świat za niesamowicie wykreowane postacie, za przemianę Edmunda ze skurczybyka, łasucha i zdrajcy na mądrego, troskliwego, dzielnego chłopaka, brata. Za wiarę Łucji, jej prostolinijność, odwagę Zuzanny i waleczność Piotra. Za piękne ukazywanie przyjaźni, dojrzewania w niej, miłości. Za Aslana, marzenia o zanurzeniu się w Jego grzywie. Narnia chyba po prostu trafia w tęsknotę, która jest w każdym z nas. Pozwala jej wybrzmieć w nas taką nutą pełną czułości, a jednocześnie żarliwą, jak to mówi moja przyjaciółka Kamila - nadziejną. Nie potrafię wybrać jednego konkretnego tomu, wszystkie są wyjątkowe.
NP: W "Opowieściach z Narni" występuje wiele postaci, jednakże głównymi są Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja. Czy utożsamiasz się z którymś z nich lub kogo z nich najbardziej cenisz? Dlaczego?
XN: Każdego z tych czworga cenię za coś innego, jednak chyba najmocniejsze pokrewieństwo czuję z Łucją. Jest dla mnie przykładem osoby, która jest wierna temu, w co wierzy, pomimo sprzeciwu najbliższych. Jej prostolinijność, otwartość na innych, ciekawość świata (czy może raczej: światów), jej marzycielskość i Boże dziecięctwo są czymś, co mnie porusza i inspiruje. (Jednocześnie czasem mam wrażenie, że Lewis ją troszkę zbyt wyidealizował w zestawieniu z resztą.)
NP: Niestety to było już ostatnie pytanie – czy chcesz coś jeszcze dodać na koniec?
XN: Ooch, to już koniec. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę, było mi niezmiernie miło, szczególnie, że był to mój pierwszy w życiu wywiad, którego udzielałam. Chciałabym na zakończenie życzyć Tobie, czytelnikom, jak i samej sobie, byśmy dbali o tę dziecięcość, która w nas jest, starali się być dobrzy, wypełnieni Słońcem. I oczywiście życzę Wszystkim pięknych, ośnieżonych, jasnych Świąt Bożego Narodzenia.
NP: Dziękuję bardzo i wzajemnie ❤!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro