Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdzial 67

Per Hubi

Zadzwonił dzwonek na przerwie czyli minęła kolejna lekcja a ja dalej źle się czuję. Te leki nic nie pomogły. Po jakiś 5 min wszedł Karol... naprawdę jak się coś poważnego stało to on już mnie widzi pff..

-dzień dobry i co z nim? - zapytał Karol

-noo dalej źle się czuję lecz temperatura spadła do 38, spokojnie wyjdzie z tego tylko musi pojechać teraz do domu. Dzwoniliśmy  do jego rodziców ale nie odbierają więc Hubert co będzie trzeba zrobić to Karol będzie musiał cię zawieźć do domu - oznajmiła pielęgniarka

-w snach - odpowiedziałem

-może się nie lubicie ale innego wyjścia nie ma

- ja go lubię ale on mnie chyba już nie

-ciekawe czemu? - zapytałem sarkastycznym głosem

-bo właśnie nie wiem zaskocz mnie

-mam wymienić od początku!? - krzyknąłem wkurzony

-spokój! Tak nie pomagacie. Hubert czy chcesz czy nie Karol musi to zrobić. Nie możesz tu siedzieć dopóki rodzice nie przyjadą bo nie wiemy kiedy wrócą - przerwała nam pielęgniarka

-no dobrze

-to Karol weź plecak jego dasz radę wstać?

-spróbuję - usiadłem i powoli wstałem

-Karol uważaj na niego, ma odrazu położyć się do łóżka i wypić  herbatkę

-dobrze - podał mi rękę a ja się odsunąłem 

-dam se sam radę, dowidzenia

-dowidzenia trzymaj się - odpowiedziała mi pielęgniarka

I tak powoli wyszliśmy z gabinetu.

-napewno dasz radę sam iść ? - zapytał "trosliwy" Karol

-a możesz się nie opiekować mną? robimy tak ty idziesz do swojego domu a ja pojadę sam do domu

-o nie, kręci ci się w głowie, ledwo chodzić, jesteś chory a ty chcesz jeszcze prowadzić? zapomnij

-nie jesteś moim rodzicem aby mi rozkazywać - powiedziałem

-ale byłem twoim chłopakiem więc mam prawo abyś mnie niekiedy posłuchał! - krzyknął

-byłeś dobre słowo

Wyszliśmy ze szkoły i Podeszliśmy do mojego samochodu.

-idź do domu sam sobie poradzę

-nie chce cie widzieć w kilku częściach w szpitalu za godzinę - odpowiedział

-mam to gdzieś

-dobra dawaj te klucze nie mam  całego dnia

-a ja mam i ci ich nie dam

Po chwili Karol otworzył mój plecak i wyjął z nich klucze

-nie dasz? - podniósł jedna brew

-oddaj je

Karol odblokował samochód i otworzył mi drzwi od strony pasażera

-wsiadaj

-nie - sprzeciwiłem się

-mam cię samemu tam posadzić?

-próbuj

Po chwili Karol wziął mnie na ręce i posadził mnie na miejscu pasażera. Zamknął mi drzwi, usiadł na miejscu kierowcy. Plecaki wrzucił na tyle siedzenie

-zapnij pasy

-nie

-jak z dzieckiem - zapiął mi pasy i dał mi buzi w policzek

-gdzieś se wsadz tego buziaka

-ale ty jesteś maruda dziś

Karol odpalił samochód i tak pojechaliśmy do mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro