Rozdzial 66
Per Hubi
Dojechałem do szkoły. Zaparkowałem samochód na swoim miejscu. Wziąłem plecak z tyłu i wysiadłem, plecak na lewe ramię. Zamknąłem drzwi od samochodu i zablokowałem go. Nadal źle się czuję ale próbuje to ignorować. Wszedłem więc do środka.
Per Karol
Byłem już w szkole i zobaczyłem Kornelia. Zastanawiałem się czy napewno do niej podejść lecz to zrobiłem
- hejka Karol jestem - przedstawiłem się
-hejka znam cię dziwna bym była jakbym cię nie znała - uśmiechnęła się - co tam?
- nic ciekawego a u ciebie?
-też zaraz mam sprawdzian ale na luziku
-życzę powodzenia - uśmiechnąłem się
-dzięki
Po chwili podeszła do mnie Marysia
-muszę pogadać z tobą
-co chcesz? - zapytałem
-chodź - złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć
-zaraz do ciebie wrócę Kornelia - skierowałem się do blondynki
-chodź
Poszedłem więc za Marysia. Zatrzymaliśmy się przy bibliotece
-co chcesz? - zapytałem
-myślisz że jak jesteś sławny możesz łamać serca każdemu?
-o co ci chodzi?
-jej też złamiesz serce jak Hubertowi?
-naprawdę? Haha - zaśmiałem się
-ciekawe jak ty byś się czuł jakby ktoś osoba która cię kocha ma gdzieś!
Po chwili zobaczyłem jak idzie Hubert
-pogadaj z nim
-już z nim gadałem wczoraj - odpowiedziałem
-no i?
-nic powiedzialem co myślę, on się obraził
-co myślisz? - zaczęła znów
-nie ważne - zobaczyłem że Hubert upadł na podłogę - Ej patrz!
Pobiegłem z nią do Huberta. Uklęknąłem przy nim
-Ernest zawołaj pielęgniarkę! - krzyknąłem - Hubert co się stało?
Hubert wyglądał blado i widać że nie miał siły
-nic... Do.. Brze się... Czu...je
Hubert chciał wstać ale mu nie pozwoliłem
-leż i sie nie ruszaj
Przyszła pani pielęgniarka. Zaczęła go badać
-muszę go wziąść do gabinetu i zadzwonić do jego rodziców, jest słaby i blady to oznaczę że jest chory - powiedziała pielęgniarka
-pomogę Pani
Podniosłem Huberta z podłogę i wziąłem go na ręce. Potem poszedłem z Panią do jej gabinetu.
-połóż go tutaj
Położyłem go na takim jakby łóżku co są w gabinetach
-znasz może numer do jego rodziców? - zapytała
-nie ale wiem gdzie mieszkają - odpowiedziałem
-dobrze ty go tu pilnuj a ja pójdę do sekretariatu - wyszła
Zostałem sam z Hubertem który był ledwo przytomny
-co się stało że tak się czujesz? - próbowałem z nim pogadać
-od..kiedy się... mną przejmujesz?
-a to nie mogę?
Po 5 minutach pielęgniarka wróciła
-Twoi rodzice teraz nie ma w domu wiec będziesz musiał tu poleżeć albo a jak się będziesz już lepiej czuł możesz się zwolnić i jechać do domu - oznajmiła
-ja go może zawiozę? - zaproponowałem
-to jest dobry plan
-nie... Chcę... abym on... mnie zawoził... Wolę poczekaj... Kiedy się będę... Lepiej czuł - odpowiedział Hubert
- może zadzwonić do szpitala aby cię zabrali? bo jak jest się chorym i to aż tak lepiej pojechać do szpitala. Masz 28,7 stopni. Dałam Ci leki które mogłam. Może wiesz dlaczego tak się czujesz? - zapytała go
-ni .. e
-może jadłeś coś złego albo ostanio za dużo w twoim życiu się dzieje?
-to drugie - popatrzył na mnie
-no to musisz odpocząć, życie w ciągłym stresie nie daje ci nic dobrego. Za godzinę spróbuję aby rodzice po ciebie przyjechali jeżeli to nic nie da go albo Karol cię zawiezie albo do szpitala dobrze?
-Mhm - pokiwał głową
-Karol możesz iść już na lekcje
-a nie mogę zostać? - zapytałem grzecznie
-idź
-jeżeli Hubert nawet nie chce to lepiej idź już lepiej go nie denerwuj
-no dobrze przyjdę po lekcji - popatrzyłem na Huberta i wyszedłem z kabinetu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro