Rozdzial 59
Per Hubi
Resztę dnia w szkole w ogóle nie odzywałem się do Karola. Niekiedy mi się wydawało że mnie jakby ma gdzieś, już nie obchodził nie wiem czemu. Za 10 min kończę lekcje cieszę sie bo będę w domku i coś w końcu zjem.
-dlatego on ma taki wzór każdy rozumie? - zapytała klasy
-taaak- wszyscy krzyknęli naraz
-dobra to robimy zadania może Hubert zacznie pierwsze zadanie rozwiązywać
-dobrze- odpowiedziałem
Pani zaczęła dyktować treść zadania. Każdy pisał go w zeszycie. Gdy skończyła wstałem z krzesła i podszedłem do tablicy
-wiesz jak zrobić czy Ci pomóc ?
-sam sobie dam radę
-Dobrze - uśmiechnęła się do mnie
Pani usiadła a ja zacząłem rozwiązywać zadanie. Nie było to trudne bo trzeba dodać liczby które są w zadaniu i ogarnąć wzór. Gdy skończyłem odłożyłem kredę i usiadłem na miejsce
-bardzo dobrze dodajesz plusa
-dziękuję
-pisze jeszcze jedno zadanie, teraz do tablicy przyjdzie Marysia
-ale ja nie umiem - powiedziała Marysia
-to się nauczysz, po to robimy te zadania - zaczęła dyktować zadanie
Gdy skończyła dyktować ją już miałem wynik. Jestem w 5 klasie w technikum a takie łatwe zadania nam dają. Jeżeli taki będzie egzamin to większość będę mieć 100%. Marysia była już przy tablicy. Pani zaczęła jej tłumaczyć a ja po chwili przyleciał w moja stronę samolocik z papieru. Odwróciłem się i zacząłem się rozglądać kto to mógł być? wzrok zatrzymał się na Karolu. On uśmiechnął się do mnie. Odwróciłem się w stronę tablicy i rozłożyłem samolocik. Na nim było, napisane
"po lekcji gadam z twoimi rodzicami dam radę kocham cie"
Naprawdę? Mu już się na lekcji tak nudzi że wysyła mi samoloty z wiadomością ze chce gadać z moimi rodzicami. Z kim ja chodzę. Zadzwonił w końcu dzwonek
-na następnej lekcji będziemy robić zadania więc sobie powtórzcie wzory - powiedziała
Wszyscy zaczęli się pakować i wychodzić. Nie wiem czemu ale ja się spakowałem powoli i kiedy wszystko już było w plecaku zasnąłem go i wyszedłem po chwili Karol mnie zatrzymał
-dam radę
-zobaczymy - wyszliśmy ze szkoły
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro