Rozdzial 18
Per Karol
Dotarłem do szpitala najszybciej jak mogłem. Zaparkowałem samochód, wyszedłem z niego i go zablokowałem kluczem . Wszedłem do szpitala i podeszlem do recepcjonistki
-dzień dobry gdzie leży Hubert Wydra? - zapytałem szybko
-a kim pan jest ? - zapytała Pani od recepcji
-Karol Kuter ja mu pomogłem
-dobrze już sprawdzam- zaczęła coś wpisywać na komputerze - Sala 69
-dziękuje
Odszedlem i poszedłem w stronę tej sali nie musiałem długo szukać. Gdy znalazłem zapukałem i wszedłem zobaczyłem że robią mu badania
- o przepraszam
Zamknąłem drzwi i usiadłem przed salą i czekałem. Po 20 minutach wyszedł lekarz
-przepraszam co z nim? - Zatrzymałem lekarza i się go spytałem
-dzień dobry nie ma nic złamanego na szczęście, głowa też jest wszystko dobrze, minus jest taki że ma siniaki na brzuchu to trochę dużo i podbite oko, daliśmy mu leki jeżeli będzie chciał może wziąść zwolnienie na żądanie - odpowiedział mi lekarz
-dobrze a mogę do niego wejść?
-tak oczywiście
Lekarz odszedł odemnie a ja wszedłem do sali i zamknąłem za sobą drzwi, zobaczyłem Huberta który leży, miał głowę skierowana w lewą stronę
-hej - podszedłem do niego - jak się czujesz?
Po chwili Hubert skierował głowę w moja stronę
-proszę śmiej się
-z czego mam się śmiać? - spytałem nie wiedząc o co mu chodzi
-z tego oka
-ale tu nie ma nic śmiesznego ale ktoś Ci mocno przyfasolil... Właśnie kto to był?
-ale co? - spytał udając że nie wie o co mi chodzi
-kto ci to zrobił?
- nikt
-nikt? Sam sobie zrobiłeś siniaki na brzuchu i podbiłeś sobie oko ?
-skąd wiesz ze mam siniaki na brzuchu? - spytał zdziwiony
-rozmawiałem z lekarzem
-coś jeszcze ci powiedział? - zmienił temat
-nie zmieniaj tematu
-ale no i co ci mówię nic z tym i tak nie zrobisz
-zrobię, poczują twój ból dzięki mnie - powiedziałem
-a skąd wiesz że było ich więcej że mówisz w liczbie mnogiej?
-dobra czy był to Ernest i Marcin i Maciek? - spytałem wiedząc jaka będzie odpowiedź
-Maćka nie było - zrobił smutna minę
-pożałują
-nie rób im nic - popatrzył na mnie
-nie rób im nic? Widzisz jak ty wyglądasz?!
-ale on ci coś mogą zrobić -
-martwisz się o mnie? - spytałem
-nie, rób co chcesz
- zaraz ty się martwisz ale to słodkie - podszedłem bliżej
-debil powiedziałem Ci że...
-że się o mnie martwisz - przerwałem mu
-nie powiedziałem tego i sie zamknij - podniósł głos
-ale miłe że się o mnie martwisz
-nie chce aby przemnie coś Ci się stało
-nic mi się nie stanie im owszem tak - uśmiechnąłem się
-a co jeżeli coś Ci zrobią to będzie przezemnie - zaczął się obwiniać - nic nie rób zostaw ich - dodał
-czemu ich bronisz szantażują cię?
-nie, boję się poprostu
-o kogo? - próbowałem zrobić aby powiedział że się o mnie martwi
- o nikogo możemy skończyć temat?
-spoko powiedz tylko że się o mnie martwisz - uśmiechnąłem się
-nie martwię się o ciebie, mam cię gdzieś w sumie - odpowiedział
-tylko tak mówisz a w środku coś innego myślisz - do sali wszedł lekarz
-więc tak jeżeli Pan chce może Pan wziąść na żądanie albo może tu zostać jeszcze 2 dni na sprawdzenie
-poprosze wypis - odpowiedział Hubert bez namysłu
-dobrze to jeżeli tak to proszę maścią na siniaki smarować to miejsce jak przyjedzie do domu też posmarować a wszystko będzie dobrze, proszę aby Pan Karol zajął się Panem przez ten tydzień
-dobrze
Po chwili lekarz wyszedł
-jesteś pewien chcesz wyjść dziś?
-tak jestem pewien - wstał
-mam nadzieję
-a jeśli nie chcesz możesz nie zostawać u mnie
- zostanę nie możesz sam teraz być - powiedziałem
-nie wiem, jak chcesz
-zostanę nie martw się
Po chwili wszedł do pokoju lekarz dał mi wyspis i wyszliśmy ze sali
-ej musimy iść do szkoły bo moje auto
-nie musisz przyjechałem nim tu - uśmiechnąłem się
-że co zrobiłeś? - zszokował się
-no jakoś dojechać tu musiałem
-zabijecie jeżeli zobaczę jedna rysę
-zgniecenie tez się liczy? - zaśmiałem się
-tak! - krzyknął
Po chwili wyszliśmy ze szpitala Hubert szybko podszedł do samochodu i zaczął go opatrywać
-gdzie to jest? - zapytał wtrzasniety
-co? - spytałem śmiejąc się
-zgniecenie
-żartowałem nic mu nie zrobiłem - zacząłem się bardziej śmiać
-nie żartuj z takich rzeczy, wsiadaj
-a mogę prowadzić? - zapytałem wiedząc co odpowie
-zapomnij
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę jego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro