Rozdzial 1
Per Hubi
Obudził mnie mój "kochany" budzik w telefonie. Czemu nie może być jeden dzień wolnego?! W sumie już niedługo matura. Wyłączyłem go i wstałem z łóżka. Zacząłem iść w stronę wyjścia z pokoju lecz po chwili uderzyłem kolanem o moje biorko
-Cholera!-powiedzialem cicho.
Trochę bolało nie powiem ale da się żyć. Wyszedłem z pokoju po drodze do kuchni spotkałem moja kotkę pogłaskałem ją i poszedłem dalej. Gdy znalazłem się już w kuchni wyjąłem jogurt pitny otworzyłem go i wypiłem. Śniadania do szkoły nie robię bo kupię sobie coś w sklepiku jak zawsze. Gdy już skończyłem jogurt poszedłem do łazienki. Tam umyłem się i ogarnęłam włosy.
Pół godziny i byłem gotowy aby ubrać się. Poszedłem do pokoju. Założyłem ubrania które były na moim krześle. Ubrałem i wziąłem telefon i plecak. Jeszcze raz zobaczyłem czy mam wszystko i wyszedłem z domu. Podszedłem do mojego kochanego samochodu otworzyłem go kluczykiem. Plecak włożyłem na tylne siedzenie i usiadłem za kierownicą. Zamknąłem drzwi, zapaliłem silnik i pojechałem.
Moja droga do szkoły zajęła mi jakieś 5 minut. Gdy już dotarłem zaparkowałem samochód tam gdzie zawsze i wysiadłem. Wziąłem z tylnego siedzenia plecak i zamknąłem samochód kluczem. Wszedłem do szkoły. Oczywiście już zobaczyłem pierwsze osoby z mojej klasy. Podszedłem do sali gdzie mam mieć lekcje. Zobaczyłem Marysię (okboomero) moją przyjaciółkę. To dzięki niej jeszcze w tej szkole wytrzymuje. Można powiedzieć że jedyna osoba której mogę wszystko powiedzieć
-Hej Hubert!-krzyknęła uradowana brunetka.
-Cześć Marysia.. Jak tam życie?-spytałem.
-Dobrze a u ciebie?
-Też jakoś daje se radę-zaśmiałem się.
-To dobrze.
Po chwili podszedł do nas Karol. Czyli jedyna osoba która jest dla mnie wredna i chamska. Nienawidzę go! Można powiedzieć że jest moim wrogiem.
-Siema Damianek! Mama dała ci śniadanko do szkoły?-na jego twarzy znów pojawił się ten szyderczy uśmiech.
-Nie Damianek tylko Hubert!-krzykąłem po czym cichutko dodałem ale tak by usłyszał-skuterze..
-Pff.. Jaki ty odważny? Takie pociski mówić..-znów zaczął się śmiać.
-Weź idź do Marcina.. zobacz czy cię tam nie ma..-miałem go serdecznie dosyć.
-Damianek! Dzieciaczku.. Co ty tu robisz? Powinieneś być dalej w zerówce! Chyba szkoły pomyliłeś..-Zaczął robić do mnie miny jak do dziecka.
-Chyba ty Dealer!
Każdy tak na niego mówi ponieważ kiedyś nagrywał pod taką nazwą. Lecz przez szkołę musiał sobie to odpuścić. Po chwili Karol podszedł do mnie bliżej i patrząc mi w oczy. Po chwili przyszła Marysia:
-Ejjj.. ja rozumiem miłość i te sprawy ale nie za ostro jak na pierwszy raz?
Marysia stworzyła sobie nowy ship o nazwie DxD. Nienawidziłem ją za to
-Dziewczynko, nie żeby coś ale chyba światy ci się pomyliły-odparł z tym swoim akcentem.
-Co masz do niej?!-chciałem obronić Marsu.. jest dla mnie ważna.
-Rycerz od siedmiu boleści się znalazł!-krzyknął mi w twarz.
-Skończyłeś swoje zdania na dzisiejszy dzień?!-miałem go już po dziurki w nosie.
Przez to wszystko nie usłyszałem dzwonka na lekcje. Pan wszedł do sali a klasa za nim. Zająłem ławkę tą co zawsze. Siedziałem tam z Marysią. Zaczęła się lekcja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro