:]
Głośny dźwięk syren odbijający się od ścian małych uliczek między budynkami, czerwono-niebieskie światła policyjne połączone z mrokiem nocy i blaskiem księżyca. W tych uliczkach usłyszeć można było jeszcze kilka dźwięków, na przykład stukot butów o asfalt a raczej ich kilka, tak jak szybkie oddechy, krzyki czy uderzenia o ziemię jeżeli ktoś się przewrócił.
Serce Erwina biło szybciej niż kiedykolwiek, nie spodziewał się, że umie tak szybko biegać czy orientować się gdzie skręcić. Wyminął trzech policjantów poślizgiem, dwóch zawróciło i dalej biegło za nim, a jeden się przewrócił i nie mógł wstać. Zakręt w lewo, w prawo, jeszcze raz w prawo, skok nad koszami na śmieci i za murek, tak zgubił pościg za sobą.
— Gdzie pobiegł?— Głos policjanta doszedł zza rogu. Mimo że Erwin był dobrze schowany, to i tak skulił się bardziej. Wyczekiwał aż mężczyzna odejdzie i odjedzie z resztą policjantów.
— Nie wiem — powiedział drugi mężczyzna. Mimo rozglądania się dwóch mężczyzn za tym trzecim, którego gonili, nie dało się go znaleźć, jeden z policjantów zgłosił na radiu 10-82 i odszedł do swojego radiowozu wraz ze swoim patrol-partnerem, zgarnęli oni jeszcze osobę, która prawie na samym początku pościgu się wywróciła.
Erwin nadal nie wychodził ze swojej kryjówki, ponieważ słyszał syreny i widział światła policyjne, mimo iż go nie znaleźli, to nadal przeczesywali teren. Uliczki miały dużą rozległość, a policjanci chcieli mieć pewność, że nikogo w nich nie ma i że na pewno nie ma tam oponenta. Knuckles, który miał ADHD i już nie wytrzymywał w jednym miejscu, stwierdził, że wyjdzie zza murku i uda się w bardziej bezpieczne miejsce.
Szedł po cichu trzymając się lewej ściany i rozglądał się za potencjalnymi osobami, które mogłyby go gonić. Skręcił w lewo słysząc za sobą głosy, przestraszył się i przyczepił swoje plecy do muru. Odchylił lekko głowę żeby zobaczyć czy ktoś nie idzie. Jedyne co ujrzał,to kilku policjantów, rozmawiających ze sobą, ale byli tak daleko, że Erwin swobodnie mógł na nich patrzeć.Chciał jak najszybciej stąd uciec i mieć już za sobą ten dzień.
Stwierdził, że pójdzie uliczką w którą wbiegł. Tak też zrobił, ale szedł bardzo powoli i tyłem, żeby mieć stuprocentową pewność, że będzie wiedzieć jak policja wybiegnie w jego stronę.. Poruszał się lekko zestresowany, jego oddech dalej nie był opanowany, czoło było zimne i trochę mokre, dawno nie biegał na taki dystans.Nie był przygotowany, bo skąd on niby miał wiedzieć, że podczas ucieczki z banku ich auto tak szybko się rozjebie i będą musieli uciekać na pieszo? No i jeszcze za nim pobiegła większość policji, kto by się tego spodziewał? Na pewno nie on.
Jego świetne oraz jakże interesujące myśli przerwało uderzenie o coś, co na pewno nie było ścianą. Jego plecy zderzyły się z czymś na pół twardym i miękkim. W pierwszej chwili pomyślał, że wpadł na śmietnik, ale kiedy usłyszał westchnięcie już wiedział, że za nim stoi policjant i chyba na pewno do niego celuje. Nie miał innego wyjścia niż poddanie się, powoli odwrócił się przodem do celującej w niego osoby. Zdjął też bandanę, która przykrywała mu nos i usta na szyję, żeby nie utrudniać, miał naprawdę dość tego dnia. Chciał się odezwać, ale po spojrzeniu na policjanta zaniemówił, bo był nim nikt inny jak Gregory Montanha.
Funkcjonariusz obszedł Knucklesa i zatrzymał się w połowie, włożył pistolet do kabury i poprawił swój mundur.
— W co ty się pakujesz Knuckles...— Kapitan podniósł głowę i spojrzał prosto w bursztynowe oczy stojącego przed nim mężczyzny, jego głos był zachrypnięty i niski, po tym można było się domyśleć, że jest już trochę zmęczony i wkurwiony, ale też dziwnie szczęśliwy. Młodszy nic nie odpowiedział na słowa bruneta, patrzył tylko na niego z niewiedzą i lekkim przerażeniem, ale mimo to jego tęczówki nadal lśniły i miały swój blask. Montanha na brak odzewu podszedł żwawym krokiem do Erwina, ten na ruch starszego zaczął się cofać.Skończyło się na tym że szarowłosy wpadł plecami na ścianę, a policjant stał niecały krok przed nim. Młodszy nadal się nie odzywał, jego wzrok wciąż patrzył w ciemnobrązowe tęczówki Montanhy, ale przez to, że był niższy,musiał podnieść nieco głowę do góry. Oddech dalej miał przyśpieszony, a to że, brunet był tak blisko, nie pomagało mu w uspokojeniu się. Serce nadal waliło, a on opierał się o ścianę plecami i przytrzymywał się rękoma.
Starszy przeszywał go wzrokiem, czekając na jakąkolwiek odpowiedz, miał też swój chytry uśmiech na twarzy. Przysunął się nieco bliżej, kładąc swoje ręce po obu stronach głowy chłopaka, schylił głowę żeby móc nadal patrzeć na przestraszone bursztynowe oczy.
— Zaniemówiłeś?— zapytał z uśmiechem na twarzy, z jednej strony cieszył się, że doprowadził młodszego do takiego stanu, a z drugiej nie chciało mu się wierzyć, że mu się to udało.
— Przecież ty zawsze masz coś do powiedzenia, czemu się nie odzywasz?— ostatnie słowo przeciągnął i zbliżył się jeszcze bardziej. Ich twarze były coraz bliżej, tak samo jak ciała, praktycznie całe się stykały.
— Nie powinieneś mnie zabrać na komendę?— wydusił w końcu młodszy, nie odpowiadając w ogóle na poprzednie zadane mu pytania. Mimo że nadal nie opanował oddechu, to chciał żeby Montanha wiedział, że go nie złamał, ale nie wyszło mu to. Jego głos był przerażony i cichy, gdy wypowiadał te kilka słów.
— Nie wiem, a powinienem?— odpowiedział starszy na pytanie, pytaniem, przez co Erwin miał coraz to większy mętlik w głowie. Gregoremu powoli nudziła się ta gra wstępna, jeżeli w ogóle można to tak nazwać. Przeniósł on swoje ręce na biodra młodszego i szarpnął do siebie tak, że Erwin oderwał się od ściany, szczupłe i zimne dłonie powędrowały na kamizelkę policyjną, a głowa odbiła się od szyi kapitana. Lekko zdezorientowany Erwin szybko zabrał głowę z ramienia Montany, na które ona opadła i podniósł ją z powrotem patrząc w jego oczy. Uśmiech Gregoremu nie schodził z twarzy, a czekoladowe oczy jeszcze bardziej lśniły w blasku księżyca.
Erwin był zmieszany całą zaistniałą sytuacją, wszystko działo się tak szybko, zamknął na chwilę oczy, by zorientować się co właśnie się wydarzyło. Aktualnie stoi z Gregorym w dość dziwny sposób, bo brunet trzyma go za biodra, a szarowłosy ma ręce na jego klatce piersiowej, patrzą sobie w oczy i oświetla ich księżyc. Wszystko wygląda jak bajka, tylko że to jest prawdziwe życie, a w jego głowie jest tysiąc pytań. Otworzył oczy i zaczął się rozglądać po uliczce w której stali, chciał odpowiedzi na pytania, które krążyły mu po głowie. Jego myśli plątały się same ze sobą, mętlik w głowie, wszystko się ze sobą nie układało. Kim był dla niego ten wysoki brunet stojący przed nim? Czy coś do niego czuł? Czemu nie bierze go na komendę? Czy to sen, czy naprawdę właśnie tu z nim stoi? Czy on chce czegoś więcej niż przyjaźni? Te i jeszcze więcej pytań krążyło mu po głowie. Swoim wzrokiem dalej latał po uliczce, szukał czegoś, tylko czego?
— Erwin, spójrz na mnie.— odezwał się łagodnym tonem Gregory i złapał ręką podbródek Erwina, kierując go tak, aby młodszy na niego spojrzał. Knuckles to uczynił i spojrzał w jego oczy, ale nie tak jak wcześniej, pustym i przerażonym wzrokiem, tylko spojrzał w nie głębiej, szukając odpowiedzi. I chyba ją znalazł, znalazł odpowiedź na wszystkie swoje pytania.
Policjant Przybliżył twarz do młodszego na tyle blisko, że ich oddechy się ze sobą łączyły, zapach kolacji, czyli burgera z Burger Shota i tanie papierosy z pierwszego lepszego sklepu, się połączyły. Montanha widząc całkiem inny blask w oczach Erwin wiedział, że jest to odpowiednia chwila, więc skrócił dystans i złączył ich usta w pocałunku.
Szarowłosego już nie martwiły pytania czy zmartwienia, ponieważ wszystkie one odeszły, oddał pocałunek z taką samą czułością, z jaką go dostał.
Tak właśnie tkwili w przepełnionym miłością, tęsknotą, żalem i pragnieniem, pocałunku. Były szef policji i szef największej mafii, kapitan i haker, Subwoofer i siwy chuj, mieli wiele przezwisk bądź imion.
Ale było jedno, które opisywało ich bardzo dobrze, zakochani bez wiedzy...
——————————————————————
Na samym końcu chcę dodać że to nie ostatni ff jeżeli chodzi o morwina :}}
Chciałam też podziękować kilku osobom, bo bez nich najprawdopodobniej bym tego nie wstawiła.
baudelaie - Za korektę <33 kocham i dziękuje.
Nene - Za zgodę na wykorzystanie jej pracy w tym ff<3
oraz
Kaji - Zachęciłaś mnie do wstawienia ily<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro