Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hannah wstawaj.

(Z perspektywy Fudou)

Wstałem rano i poszedłem wziąć prysznic. Wyszedłem z łazienki i poszedłem zrobić sobie śniadanie. Jak już skończyłem jeść, włożyłem wszystko do zmywarki, poszedłem się przejść. Ubrałem się i wyszedłem, zamykając drzwi. Po drodze spotkałem kilka osób, cały czas myślałem o meczu jutrzejszym z Raimonem. Wpadłem na kogoś. Spojrzałem, na kogo by innego jak nie na nią. Zaczęła konwersacje...
-O Fudou! Właśnie do ciebie szłam.- przemówiła, po kilku sekundowej ciszy.
-Ciekawe po co? Nie musisz! Ja mam takiego pecha, że zawsze na ciebie wpadnę. Chodzisz za mną jak pies za panem...
Oboje wstaliśmy.
-Bo chciałam cie przeprosić- mruknęła pod nosem praktycznie nie słyszalnie...
-Tak? A za co? Zamieniam się w słuch. W sumie to ludzie zazwyczaj mnie przepraszają, bo ja nie mam za co. Jestem dla nich Bogiem i to oni mi się kłaniają. Mów za co, a ja słucham...
Powiedziałem to z kpiącym uśmieszkiem.
-Za wczoraj... Ty też, w sumie mógłbyś od czas do czasu przeprosić- odparła
-Ja? Ciekawe za co? Co ja Ci zrobiłem? Może jeszcze włożysz mydło do pończochy i się nim pobijesz, a na końcu pójdziesz na obdukcje...
I będę musiał odpowiadać za to i nie tylko, przepraszać... To nie koncert życzeń! Życzysz sobie przeprosin i są... Ja nie mam za co tak w ogóle...
Założyłem rękę na rękę i skrzyżowałem je.
-Za co? Może za to, że próbujesz doprowadzić do wykrawienia moich przyjaciół!-odpowiedziała.
-Co? To tylko udowadnia, że są słabi nie tylko w piłkę nożną, ale także w życiu codziennym. To się nazywa łańcuch pokarmowy... Nie daj się zjeść, bo ciebie zjedzą...
Zacząłem się śmiać jak głupi.
-Fu-Fudou słabo mi... -W tej chwili Hannah już miała spotkać sie z ziemią, gdybym jej nie złapał.
-Hannah obudź się!
Niestety nie reagowała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego domu. Otworzyłem drzwi, rozebrałem nasze buty i ją położyłem na łóżku, po czym zdjąłem jej kurtkę i bluzę, aby się nie zgrzała. To samo zrobiłem z swoimi ubraniami. Usiadłem obok niej i czekałem, aż otworzy swoje oczka i spojrzy na mnie. Wstałem i poszedłem do kuchni po termos z zamrażarki i położyłem jej na czole. Co chwile głaskałem jej głowę i bawiłem się jej włosami, nie spuszczając wzroku z jej zamkniętych oczu. Chciałem by mnie ujrzała jako pierwszego. Oby się obudziła.

(Z perspektywy Hannah)

(Po około 30 minutach które dla Fudou były wiecznością, Hannah zaczęła otwierać oczy.)

-Wody- wymamrotałam i było to jedyne słowo jakie mogłam z siebie wydusić.
-Chce Ci się pić? Już przynoszę. -spojrzał na nią, zielonymi oczami i wstał.
Przyniósł mi szklankę wody, którą wypiłam. Jak tylko Akio pomógł mi usiąść. Patrzył na mnie z przejęciem.
-Dobrze się już czujesz? Jutro może lepiej... Nie graj w meczu przeciwko nam... Hannah... -powiedział niepewnie.
-Spokojnie, to u mnie normalne, a w ogóle od kiedy ty się interesujesz innymi? Masz gorączke czy co?
-Nie mam gorączki... Po prostu nie chciałem by Raimon był bardziej słaby niż jest... -spojrzał na nią i zamilkł.
-Tak, a propo śpiąca królewno jest już 22.48, więc śpisz tutaj. Jesteś skazana na łóżko z mną i na moją muzykę -uśmiechnął się kpiącym uśmieszkiem.
-Z twoją muzyką to wytrzymam, a spanie z tobą to nie problem...
-Więc ja puszczę muzykę i szybciej zaśniemy... Połóż się, bo zmęczony jestem-powiedział, łapiąc pilot od wierzy stereo i kładąc się przy ścianie.
Położyłam się obok niego i szybko zasnęłam, nie wiedząc co się wokoło dzieje.

(Z perspektywy Fudou)

Włączyłem muzykę i spojrzałem na zegarek... A więc jutro ten mecz...
Jutro zagramy z nimi i z osobą, która śpi obok...
Pamiętaj Hannah ja jestem gnojkiem...
Jeszcze jedno Hannah ja się nie zakochuje... I nigdy się nie zakocham...

Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak i w tym rozdziale Grzanka_Pospolita

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro