~ 34 ~
•••
Zaczął się drugi tydzień wakacji. Cecilly przemierzała zatłoczone ulice Londynu. Było pochmurnie i deszczowo, toteż trzymała nad sobą czarny parasol. Zwinęła go, kiedy zbliżyła się do czerwonej budki telefonicznej. Weszła do środka, a chwilę później znalazła się w Ministerstwie Magii.
Ruszyła w stronę windy, która następnie zawiozła ją na drugie piętro. Na owym piętrze znajdował się Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Skierowała się do urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów, gdzie czekała w długiej kolejce. Po niecałej godzinie, stanęła przed okienkiem, za którym siedziała krępa, jasnowłosa kobieta, o znudzonym wyrazie twarzy.
– Dzień dobry. – Przywitała się Cecilly.
– W czym mogę pomóc?
– Jestem umówiona na wizytę z przyjacielem. Przetrzymywany jest w celi o numerze 215.
Kobieta otworzyła księgę i powoli zaczęła przewracać kartki.
– Znalazłam. – Odezwała się po chwili. – Sebastian Sallow, zgadza się?
– Tak, proszę pani.
– Służby Administracyjne Wizengamotu mają nie lada problem z tym przypadkiem. – Mruknęła pod nosem urzędniczka.
Do obowiązków osób pracujących w tym dziale należały: konserwowanie dokumentów sądowych, daty rozprawy, harmonogramów sędziów oraz spisywanie legalnego przeprowadzania procesu.
– Dokąd mam się udać? – Zapytała Cecilly.
– Korytarzem prosto, a następnie w prawo za fontanną. Duże, brązowe drzwi. Pański kolega już na panią czeka.
Cecilly podziękowała krótko i ruszyła we wskazanym, przez kobietę, kierunku.
Otworzyła drzwi i znalazła się w dużym pomieszczeniu, gdzie odbywały się wizytacje. Dostrzegła Sebastiana, siedzącego przy jednym ze stołów i natychmiast ruszyła ku niemu.
– Zakaz zbliżeń. – Poinformował ją strażnik, stojący przy drzwiach.
Dziewczyna pragnęła przytulić Sebastiana, lecz zamiast tego usiadła naprzeciwko niego przy stole, siląc się na lekki uśmiech. Chłopak uśmiechnął się blado.
– Cece... – Szepnął. – Nawet nie wiesz jak ucieszyłem się, kiedy poinformowano mnie, że będę miał gościa.
– Ja również cieszę się, że cię widzę. – Odparła szczerze. – Jak się trzymasz?
– Smutek, złość i niedowierzanie mam już za sobą. – Przyznał Sebastian. – Teraz pozostało mi jedynie zaakceptowanie losu, jaki sam sobie zgotowałem. Ale mniejsza o mnie. Co u ciebie?
– W porządku. – Skłamała. – Niebawem powinnismy dostać wyniki SUM'ów.
– Były ciężkie?
– Ostatnio wszystko jest ciężkie. – Chciała rzec, lecz zamiast tego odparła: – To zależy. Eliksiry nieco mnie przytłoczyły, ale Zaklęcia i Transmutacja poszły mi znakomicie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Przez chwilę rozmawiali jeszcze o szkole. Prowadzili zwyczajną dyskusję, jakby wcale nie znajdowali się w obecnym miejscu. W sali widzeń ze skazańcami.
– A co u Anne? – Zapytał Sebastian.
– W porządku. Profesor Weasley przyjęła ją do siebie. Do momentu aż Anne nie ukończy siedemnastu lat. To bardzo miłe z jej strony. Właściwie ja i Ominis również się tam przenieśliśmy...
– Twoja matka na to przystała? – Zdziwił się.
– Nie rozmawiamy. – Przyznała smutno Cecilly. – Posprzeczałyśmy się. Ale nie mówmy teraz o tym.
Sebastian zasmucił się. Zastanawiał się czy to z jego powodu Cecilly poróżniła się z matką. Spuścił głowę i oznajmił cicho:
– Zrujnowałem was wszystkim życie.
– Ależ skąd! – Zaprzeczyła natychmiast Cecilly i chwyciła jego dłoń.
– Zakaz zbliżeń. – Upomniał ją strażnik, toteż szybko cofnęła rękę, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
– Anne pytała o ciebie. – Rzekła po chwili, na co Sebastian uśmiechnął się lekko. – Tęskni za tobą.
– Ja za nią również. Za wami wszystkimi. Czasami mam wrażenie, że to wszystko to tylko koszmar. Mam nadzieję, że za chwilę obudzę się w dormitorium i wszystko będzie jak dawniej.
Cecilly, mimo chęci, nie była w stanie wykrzesać z siebie choćby najmniejszego uśmiechu. Kiwnęła jedynie głową i zmieniła temat:
– Niestety, możemy odwiedzać cię jedynie raz na miesiąc. Przy następnej wizycie będzie ze mną Ominis. Może uda nam się również przekonać Anne, aby z nami przyszła.
– Dziękuję. – Szepnął chłopak. – Słowa nie są w stanie wyrazić tego, jak bardzo jestem wam wdzięczny, że wciąż ze mną jesteście.
Po wizycie w Ministerstwie Cecilly wróciła do domu, w którym od kilku tygodni przebywała wraz z Ominisem i Anne. Dom należał do siostry Matildy Weasley, która zmarła przed cztery laty. Od tamtego czasu stał pusty, do momentu aż wicedyrektorka nie zaproponowała tego miejsca Anne, a w rezultacie także Cecilly i Ominisowi, którzy nie pragnęli wracać do swoich rodzin.
Profesor Weasley, nawet podczas wakacji, większość czasu spędzała w Hogwarcie. Odwiedzała ich jednak często. Bardzo starała się być wsparciem dla Anne i cieszyła się, że ma ona przy sobie dwójkę przyjaciół.
Po powrocie z Ministerstwa, Cecilly była przygnębiona. Wpatrywała się w okno, za którym grupka dzieciaków biegała po polu, bawiąc się w berka.
Anne i Ominis, spoglądali na przyjaciółkę z wyraźną troską. Cecilly siedziała w ciszy, wracając myślami do słów, które wypowiedział Sebastian, na krótko jak opuściła Ministerstwo Magii:
– Zapomnij o mnie, Cece. Dla mnie nie ma już ratunku. Ty musisz żyć. Musisz znaleźć szczęście i iść do przodu.
Jego słowa utkwiły w jej głowie i nie opuszczały jej nawet w snach.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro