~ 31 ~
•••
Cecilly i Ominis siedzieli na ławie, przed gabinetem dyrektora w zupełnej ciszy. Wewnątrz gabinetu znajdowała się Anne, która odbywała rozmowę z dyrektorem szkoły, w towarzystwie dwóch Aurorów, przysłanych z Ministerstwa Magii.
Dłonie Cecilly drżały nieustannie, toteż Ominis położył na nich swoją rękę, chcąc dodać przyjaciółce otuchy.
– Wszystko będzie dobrze, Cece. – Szepnął uspokajająco, choć sam w to nie wierzył. – Jeszcze wrócą tamte piękne i radosne dni. Może wrócimy nawet we trójkę do Norwegii.
Cecilly pragnęła w to uwierzyć. Wiedziała jednak, że nikłe są na to szanse. Jednemu z nich może się to nie udać.
Nagle z gabinetu wyszła Anne. Jej twarz była spuchnięta i czerwona od płaczu. Dostrzegła przyjaciół i zaniosła się głośnym płaczem. Cecilly wstała z miejsca i podeszła do przyjaciółki, chcąc ją przytulić, kiedy z gabinetu rozległ się surowy głos dyrektora Blacka:
– Panno Berminghton. Panie Gaunt. Zapraszam do środka.
Cecilly poczuła gulę w gardle. Poczekała na Ominisa i wspólnie weszli do gabinetu dyrektora. Cecilly przesunęła szybko wzrok po zebranych i nagle zamarła, kiedy ujrzała wśród nich matkę. Charlotte wpatrywała się w swoją córkę z ogromnym zawodem.
Cecilly poczuła jak robi jej się niedobrze. Wraz z Ominisem usiedli na kanapie, pośrodku pomieszczenia.
– Jestem szczerze zaskoczony faktem, że jeden z moich uczniów praktykował czarną magię w mojej szkole. – Odezwał się profesor Black. – Wasz przyjaciel, pan Sallow, niebawem zostanie odeskortowany do Ministerstwa Magii.
Cecilly oddychała płytko, nie mogąc opanować drżenia rąk.
– Solomon Sallow został brutalnie zamordowany przez swojego bratanka. Nie wiem, co wasza dwójka robiła w katakumbach, kiedy do tego doszło. Profesor Fig wstawił się za was, mówiąc, że próbowaliście odwieść swojego przyjaciela od złych zamiarów. Niestety na próżno.
Ominis i Cecilly zastanowili się dlaczego profesor Fig poświadczył za nich. Domyślili się jednak, że była to sprawka Yvette.
– Co się stanie z Sebastianem? – Zapytał cicho Ominis.
– Zostanie wydalony ze szkoły. – Odezwał się jeden z Aurorów. – Do ukończenia siedemnastu lat, czyli momentu aż osiągnie pełnoletność, zostanie pod nadzorem Ministerstwa. Potem...
– Trafi do Azkabanu. – Wtrąciła tępo Cecilly. Wpatrywała się przed siebie, z nieprzytomnym wzrokiem. Nagle zerwała się na równe nogi i rzekła błagalnie: – Proszę! On nie chciał tego zrobić. Uczynił to, ponieważ pragnął uleczyć swoją siostrę.
– Cecilly. – Upomniała ją ostro matka.
– Udam, że tego nie słyszałem. – Odparł Black. – W innym przypadku mogłoby to niekorzystnie wpłynąć na pani przyszłość.
– Czy możemy się z nim zobaczyć? – Zapytał Ominis.
– Owszem. – Rzekł dyrektor. – Będziecie mieli taką możliwość. Najpierw jednak porozmawiajmy o waszej dwójce.
Drugi z Aurorów, o imieniu Gideon Switcroft, zbliżył się do dwójki uczniów i stanął naprzeciwko nich.
– Według naszego raportu... – Zaczął oficjalnym tonem. – Sebastian Sallow udał się do pobliskich katakumb, gdzie praktykował czarną magię. Zamordował własnego wuja, Solomona Sallow'a, używając jednego z Zaklęć Niewybaczalnych. Jego siostra, Anne, była tego świadkiem. Podobnie jak wasza dwójka. Czy wiedzieliście wcześniej o jego zamiarach? Czy pomogliście mu w morderstwie?
– Gideonie! – Krzyknęła oburzona Charlotte. – Przecież profesor Fig powiedział, że chcieli go odwieść od tego. Moja córka nigdy by...
– Pani Berminghton. – Upomniał ją profesor Black. – Proszę się nie wtrącać.
Auror spoglądał na dwójkę Ślizgonów, oczekując odpowiedzi.
Cecilly nie była w stanie wykrzesać z siebie żadnego słowa. Jej wzrok był nieobecny.
– Nie. – Odezwał się Ominis, stanowczym głosem. – Ani ja, ani Cecilly nie mieliśmy pojęcia o poczynaniach Sebastiana. Nie pomogliśmy mu w morderstwie jego wuja.
– W takim razie co robiliście w katakumbach, kiedy doszło do tego zdarzenia? – Dopytywał Auror.
– Zostaliśmy zawiadomieni przez Anne, że Sebastian się tam znajduje. Chcieliśmy temu zapobiec.
– Czy to prawda? – Zwrócił się mężczyzna do Cecilly, która kiwnęła tępo głową.
W trakcie przesłuchania Ominis zachowywał zimną krew. Podczas zeznań, ani razu się nie zająknął. Brzmiał stanowczo i pewnie. Dopiero, kiedy opuścili gabinet dyrektora usiadł ciężko na ławie i zakrył twarz dłońmi. Cecilly podeszła do niego i zajęła miejscu u jego boku po czym oparła głowę na jego ramieniu. Oboje, z niedowierzaniem, próbowali zaakceptować to, co właśnie usłyszeli. Sebastian został wydalony ze szkoły. Zostanie odesłany do Ministerstwa, a następnie do Azkabanu.
– Wiesz jak teraz widzę świat? – Zapytała Cecilly, ledwo słyszalnie.
– Jak? – Głos Ominisa również brzmiał słabo.
– W samych szarościach. Świat widziany moimi oczami nie wydaje mi się już być piękny, Ominisie.
•••
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro