Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 4 ~


•••

Czwórka Ślizgonów siedziała przy oknie i popijała kremowe piwo. Sebastian właśnie kończył opowiadać historię, jak na trzecim roku dostali szlaban za kradzież mioteł drużyny Quidditcha.

– Skończyło się to tygodniowym szorowaniem posadzki w kuchni oraz złamaną ręką Ominisa. – Dokończył Sebastian z wyraźnym rozbawieniem.

– Obyłoby się bez złamania, gdybyś we mnie nie wleciał. – Sprostował Ominis.

– Nie wleciałbym w ciebie, gdyby Cece uważniej przykładała się do nauki latania. Skąd mogłem wiedzieć, że tak beznadziejnie lata na miotle?

– Zamiast skupiać się na obserwowaniu jej żenujących poczynań, powinieneś patrzeć przed siebie. – Ominis starał się brzmieć poważnie lecz ton głosu demaskował jego rozbawienie. – Szczególnie będąc kilka metrów nad ziemią.

Cecilly upiła łyk piwa, by zamaskować swój uśmiech.

– Ależ Anne miała ubaw, kiedy zobaczyła naszą trójkę z mopami w ręku. – Dodał Sebastian na koniec i również napił się piwa.

– Anne?– Zapytała zaciekawiona Yvette. – To jakaś wasza koleżanka?

Sebastian wyprostował się na siedzeniu i odchrząknął.

– To moja siostra. – Oznajmił. – Bliźniaczka.

– Masz siostrę? To fantastycznie. – Yvette uśmiechnęła się. – Dlaczego ona nigdy z wami nie przesiaduje?

– Bo nie ma jej w szkole.

Yvette zamilkła. Zamyśliła się przez chwilę po czym zapytała:

– Uczy się w innej szkole czy jest niemagiczna?

Sebastian dopił kremowe piwo, a jego dobry humor zniknął bez śladu.

– Uczyła się w Hogwarcie. Przed czwartym rokiem nasz dom został zaatakowany. Anne została przeklęta i poważnie zachorowała. Ze względu na nieustannie towarzyszący jej ból, nie mogła kontynuować nauki.

Cecilly zastanawiała się dlaczego Sebastian zwierza się z tego wszystkie Yvette. Zerknęła ukradkiem na Ominisa, który wyglądał jakby również się nad tym zastanawiał.

– Twoim rodzicom musi być ciężko. – Rzekła Yvette ze smutkiem w głosie.

– Moi rodzice nie żyją. – Oznajmił chłopak. – Byli nauczycielami w Hogwarcie. Zmarli po tym jak lampa w naszej piwnicy zatruła ich niewykrywalną toksyną. Anne mieszka teraz z naszym wujem.

Yvette położyła dłoń na ramieniu Sebastiana, mówiąc ze szczerością w głosie:

– Bardzo mi przykro, Sebastianie. Dużo zła spotkało twoją rodzinę.

Chłopak wydawał się być wdzięczny za te słowa.

Nagle Ominis wstał od stołu i zaproponował aby udać się do Miodowego Królestwa. Sebastian na nowo przybrał uśmiech i pomógł Yvette odsunąć krzesło. Zapłacili za napoje i opuścili pub.

Cecilly szła pod ramie z Ominisem i w ciszy obserwowała jak, kilka kroków przed nimi, Sebastian i Yvette prowadzą cichą dyskusję na nieznany jej temat. Poczuła rozdrażnienie.

– Moglibyśmy zajść do sklepu Scrivenshafta? – Zapytał Ominis. – Potrzebuje nowego pióra.

– Mnie przydałby się pergamin. – Przyznała Cecilly po czym zawołała do pozostałej dwójki: – Hej! Idziemy do Scrivenshafta. Potrzebujecie czegoś?

– Nie. – Odparł Sebastian. – Idźcie. Spotkamy się na miejscu, w Miodowym Królestwie.

Cecilly kiwnęła jedynie głową i wraz z Ominisem skręcili w najbliższą uliczkę, przy której znajdował się sklepu Scrivenshafta. Weszli do środka i zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Wewnątrz panował zaduch, a w powietrzu unosił się zapach pergaminu i atramentu.

Ominis szybko wybrał nowe pióro i oznajmił, że poczeka na zewnątrz, wszak panujący w środku zaduch był nie do wytrzymania. Cecilly odprowadziła go wzrokiem po czym udała się za sklepikarzem do regału z pergaminami.

– Piękny mamy dzisiaj dzień, nieprawdaż? – Zagadał sklepikarz.

– Owszem. – Przyznała Cecilly. – Stąd moje zaskoczenie, że tutaj wewnątrz jest tak gorąco. Do zimy jeszcze daleko, a w kominku pali się tyle drewna, jakby chciał pan ogrzać całą wioskę.

Sklepikarz zaśmiał się lekko i odparł:

– To przez moje koty. Są ciepłolubne. Dwa tygodnie temu zniknął mi mój najstarszy kot. Popadłem w rozpacz. Na szczęście odnalazł się u sąsiada. Spędził u niego dwa dni, wylegując się przy kominku i zajadając się tym co spadło ze stołu.

Cecilly również się zaśmiała. Bardziej z powodu dobrego wychowania, aniżeli z groteskowości owej historyjki. Wskazała na najbliższy pergamin po czym zapłaciła sklepikarzowi. Pożegnawszy się, opuściła duszny sklep i wyszła na rześkie powietrze.

Rozejrzała się dookoła i nigdzie nie dostrzegła Ominisa. Zmarszczyła brwi i ruszyła przed siebie. Wychodząc na główną ulicę dostrzegła dwóch, jasnowłosych chłopców, którzy wytykali Ślizgona palcami, śmiejąc się przy tym głośno. Zniecierpliwiony Ominis wyjął swoją różdżkę, kiedy nagle jeden z chłopców wyrwał mu ją z ręki.

– Ciekawe jak teraz nas znajdziesz, ślepcze. – Zawołał złośliwie.

Na ten widok krew zagotowała się w Cecilly. Rozejrzała się dookoła po czym wyjęła swoją różdżkę.

Sekundę później chłopiec, trzymający różdżkę Ominisa, odleciał do tyłu. Różdżka wypadła mu z ręki i potoczyła się po brudnym bruku. Cecilly zbliżyła się do chłopców, posyłając im wrogie spojrzenie i rzekła oschle:

– Ciekawa jestem jak wy poradzicie sobie w takiej sytuacji.

Ponownie uniosła swoją różdżkę, wypowiadając zaklęcie:

Conjunctivitis.

Chłopcy rozwarli usta w przerażeniu i zaczęli kręcić głowami.

– Co ty nam zrobiłaś? – Zapytał jeden z nich, łamiącym się głosem. – Cofnij to, proszę!

Cecilly planowała milczeć przez jakiś czas, aby ta dwójka pomyślała, że zostali sama i muszą jakoś wrócić do domu, jednakże ubiegł ją Ominis, mówiąc:

– Wystarczy, Cece. Zwróć im wzrok.

Cecilly mlasnęła ze zniecierpliwieniem.

– Przeprosicie teraz mojego przyjaciela.

– Przepraszamy! – Zawołał chłopiec, który wciąż siedział na ziemii po tym jak ugodziło go zaklęcie Cecilly.

– Tak. – Zawtórował mu drugi. – Przepraszamy!

Cecilly zdjęła z nich zaklęcie, a chłopcy natychmiast rzucili się do ucieczki.

– Możesz mieć problemy z powodu użycia czarów poza szkołą. – Odezwał się Ominis.

– Wątpię. – Stwierdziła dziewczyna. – W Hogsmeade przebywa zbyt wielu czarodziejów i czarownic.

Schyliła się, by podnieść różdżkę Ominisa. Mruknęła pod nosem krótkie przekleństwo słowo po czym rzekła:

– Gdyby Sebastian nie był tak zajęty dotrzymywaniem towarzystwa tej nowej dziewczynie, to ta nieprzyjemna sytuacja nie miałaby miejsca.

Ominis nic na to nie odpowiedział. Cecilly upewniła się, że ma przy sobie, zakupiony wcześniej, pergamin i oznajmiła:

– Nie mam ochoty na zwiedzanie Hogsmeade. Wracajmy do zamku. Sebastian pewnie nawet nie zauważy naszego zniknięcia.

Godzinę później Sebastian wpadł do dormitorium Slytherinu. Rozejrzał się dookoła aż nagle zatrzymał wzrok na swoich przyjaciołach.

– Gdzie wyście u licha byli? – W jego głosie dało się usłyszeć wyraźną pretensję. – Wszędzie was szukaliśmy.

– Uznaliśmy, że świetnie się ze sobą bawicie i postanowiliśmy dać wam trochę przestrzeni. Poza tym znudziło nas robienie za przewodników turystycznych.

Cecilly usłyszała jak Ominis szepcze pod nosem coś o dziecinnym zachowaniu, toteż odetchnęła głośno i ponownie spoglądając na Sebastiana, rzekła:

– Tak naprawdę mieliśmy dosyć nieprzyjemną sytuację, po której odechciało nam się spacerów.

– Jaką nieprzyjemną sytuację? – Zapytał Sebastian, spoglądając na nich z góry.

– Nieważne. – Wtrącił Ominis.

Cecilly, jakby nie słysząc tego słowa, odezwała się ponownie. Tym razem w jej głosie również dało się dosłyszeć pretensję.

– Sytuację, do której by nie doszło gdybyś był wtedy z nami.

– Cece... – Ominis wydawał się być poirytowany.

Wnet do Pokoju Wspólnego weszła Yvette, która na widok trójki Ślizgonów uśmiechnęła się i ruszyła w ich kierunku.

Cecilly bez słowa wstała z kanapy i ruszyła ku swojej sypialni.

– Co ją ugryzło? – Zapytał Sebastian spoglądając za nią.

– Wydaje mi się, że nie przepada na Yvette. – Odparł Ominis na co Sebastian westchnął głośno.

– Polubienie mnie zajęło jej dość sporo czasu. Trochę minie zanim zaufa Yvette.

– Tak. – Przyznał Ominis. – To tylko kwestia jej nieufności.

•••

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro