*60*
Eric składał pranie gdy poczuł klapsa, którego wymierzył mu jego mąż. Odwrócił się przodem i uśmiechnął się, Bo ten miał w rękach piękny bukiet kwiatów. Pocałował go w polik, delikatnie przejmując mieszankę roślin, by odłożyć ją na łóżko. Pociągnął go na siebie i spadli na pościel obok bukietu. Połączyli swoje usta, z pasją ale bez nerwowego pospieszania. Nasycili się sobą wczorajszego wieczora. I rano pod prysznicem....
- Nasz syn jest na dole - mruknął dominat. - Zawiozę was do kina, hm? - mruknął cicho całując go w szyję. Eric wiedząc że ten jest napalony, zresztą jak zawsze, wymyślił sobie coś innego.
- Zostań. Może jakaś randka ? Może być kolacja przy świecach. A po randce chętnie na niego wskoczę.
- Kocham cię wiesz? I twoją hojność - zamruczał a ten zachichotał i zwalił go z siebie.
- To musi być dobra kolacja. - oznajmił I pogroził mu paluszkiem a ten złapał go w ramiona I pocałował ponownie.
Arte z samego rana obudził się z bólem głowy. Czuł, że się lepi, od potu i innych substancji. Cameron, który leżał obok niego I przeglądał telefon, gdy dostrzegł, że ten się obudził, odłożył komórkę i ułożył się bokiem.
-Hej... - mruknął cichutko dominat i musnął go w usta. Doskonały miał humor co było widać. - Mam dla ciebie leki na kaca, pyszne śniadanie i poranny zwód.
- P-Powtórzysz te ostatnie? - Wydukał Arte a ten wspiął się na bruneta.
- Możesz poczuć. - musnął jego usta a potem gołe ramię. - Mam ochotę na numerek pod prysznicem...
- Ja... wczoraj jak mnie dopadłeś.. dzisiaj musimy odpuścić...
- Jest rano. Może wieczorem zmienisz zdanie - stwierdził spokojnie. Ten przygryzł wargę.
- Dziś nie chce.
- Zrobiłem Ci wczoraj krzywdę? ‐ zapytał cicho mężczyzna, a ten od razu zaczął machać głową na boki.
- N-Nie! - zaprzeczył. - Podobało mi się...
- Naciągnęłem Ci coś? - mruknął zaczął głaskac go po policzku, a ten się zarumienił odwracając wzrok. - rozmasuje cię w takim razie w czasie mycia. - oznajmił I musnął jego policzek. - Przygotuje ci kąpiel z bąbelkami.
- J-Jak Twoja noga? Wczoraj nie nadwyrężyłeś jak dociskałeś mnie ... do blatu? - wyszeptał zawstydzony swoje pytanie a ten zaśmiał cichutko.
- Niee - mruknął i usiadł przy nim. - Gdy jest w usztywniaczu i nie dotykam ziemi to nie boli.
- To pewnie zasługa przeciwbólowych...
- Wczoraj pewnie alkoholu też- potwierdził i pocałował go. - Wstawaj. Śniadanie, kąpiel, masaż a wieczorem seans filmowy. Chyba że wolisz wieczór przy planszówkach?
- Pomyślę... najpierw coś na siebie narzuce i wyjdę z psem... o Boże już dwunasta! Pewnie nasikał w pokoju!
- No co ty. On śpi. Rano byłem z nim razem z kobietą ze schroniska, dałem mu śniadanie i od tamtego czasu smacznie śpi. Już się chyba zadomowił, bo wyszedł gdy poczuł zapach naszego śniadania. Jeszcze nie pewnie ale zjadł kawałek szynki który mu rzuciłem.
- Nie możemy go mocno rozpieszczać... tylko troszkę.
- Oczywiście. Tylko troszkę. - szepnął przytulając się wpasowujac w jego ciało, leżące w pościeli.
- Kocham cię Cam, wiesz? - objął go ramionami i ułożył się wygodnie
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i musnął jego usta. Trochę jakby zamienili się rolami, bo to zwykle młodszy go przytulał, ale tak też było spoko. Leżeli chwilę przytuleni. - Dobra. Przynoszę ci śniadanie do łóżka i szykuje bąbelki - Cameron wstał i powoli doszedł do drzwi oczywiście noga mu przeszkadzała ale nie chciał siedzieć cały czas na dupie. Przyniósł na tacy jedzenie i dwie kawy. Swoją położył na szafkę nocna i ruszył robić to co zapowiedział.
Syn z matką wyszli z kina wymieniając się spostrzeniami na temat filmu. Eric cieszył się ogromnie, że się tak dogadują i był przeszczesliwy, że ten chcę z nim spędzać czas. Poszli na kawę i rozmawiali też o wczorajszym wieczorze. Zaplanowali wspólny wyjazd, na kilka dni na pole namiotowe. Musieli zdążyć póki jest ciepło. Arte stwierdził, że pogada z Camem, czy nie wybiorą się posiedzieć za miasto, by mógł piesek się wybiegać i mógł zacząć tresurę. Ten może nie chcieć, w końcu problemy z kostką ma, ale może chociaż razem posiedzą. Starszy tez chciał się wybrać, ale mąż szykował dla niego randkę, więc niestety nie mógł im towarzyszyć. Matka odwiozła dziecko do domu i pomachała mu na dowidzenia. Zielonooki wjechał na górę po czym otworzył drzwi. Miał problem z zamkiem, odkrył, że ten się zacina. Musiał wspomnieć o tym ukochanemu. Rozejrzał się, szukając go, a znalazł dopiero na kanapie przed telewizorem. Spał w najlepsze, a niedaleko niego pies. Miał też posłanie w salonie, wiadomo i tam się ułożył. Gdy Arte cmoknął cicho ten podniósł łeb i jak zobaczył smycz to podszedł do niego powoli. Po piętnasto minutowym spacerze wrócili, właściciel zadbał o nawodnienie pupila I przebrał się w krótkie spodenki I podkoszulek. Ułożył się wygodnie obok ukochanego. Wymamrotał cicho do niego by się posunął, a ten przez to się przebudził i uśmiechnął leniwie. Oczywiście zrobił mu miejsce, okrył kocem i razem pochłonął ich sen. Czy któreś z nich miało wyrzuty sumienia że drzemkowali zamiast robić coś pożytecznego? Ani trochę. W nocy jak nie będą mogli spać to najwyżej pooglądają sobie coś. Brunet był szczęśliwy, że mógł wcisnąć się w te ciepłe bezpieczne ramiona, bo wszystkie jego zmartwienia poszły już precz.
Cameron obudził się pierwszy i jeszcze chwilę leżał otulając ramionami Arte. Mocniej się wtulił w jego plecy się ten mruknął przez sen i dopasował się do jego sylwetki. Dominat stwierdził, że świetnie wybrał. Ktoś inny mógłby zwalić go z kanapy a nie położyć się i przytulić.
Podniósł się, bo chciał iść do kibelka. Stwierdził, że może zamówią jedzonko i zrobią sobie seans filmowy? Zamówił, poszedł pod prysznic i przygotował stolik. Po tym delikatnie zaczął głaskać chłopaka by się przebudził. Ten uśmiechnął się pięknie i wtulil się w niego. Mieli bardzo dobry dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro