Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*60*

Eric składał pranie gdy poczuł klapsa, którego wymierzył mu jego mąż. Odwrócił się przodem i uśmiechnął się, Bo ten miał w rękach piękny bukiet kwiatów. Pocałował go w polik, delikatnie przejmując mieszankę roślin, by odłożyć ją na łóżko. Pociągnął go na siebie i spadli na pościel obok bukietu. Połączyli swoje usta, z pasją ale bez nerwowego pospieszania. Nasycili się sobą wczorajszego wieczora. I rano pod prysznicem....

- Nasz syn jest na dole - mruknął dominat. - Zawiozę was do kina, hm? - mruknął cicho całując go w szyję. Eric wiedząc że ten jest napalony, zresztą jak zawsze, wymyślił sobie coś innego.

- Zostań. Może jakaś randka ? Może być kolacja przy świecach. A po randce chętnie na niego wskoczę.

- Kocham cię wiesz? I twoją hojność - zamruczał a ten zachichotał i zwalił go z siebie.

- To musi być dobra kolacja. - oznajmił I pogroził mu paluszkiem a ten złapał go w ramiona I pocałował ponownie.

Arte z samego rana obudził się z bólem głowy. Czuł, że się lepi, od potu i innych substancji. Cameron, który leżał obok niego I przeglądał telefon, gdy dostrzegł, że ten się obudził, odłożył komórkę i ułożył się bokiem.

-Hej... - mruknął cichutko dominat i musnął go w usta. Doskonały miał humor co było widać. - Mam dla ciebie leki na kaca, pyszne śniadanie i poranny zwód.

- P-Powtórzysz te ostatnie? - Wydukał Arte a ten wspiął się na bruneta.

- Możesz poczuć. - musnął jego usta a potem gołe ramię. - Mam ochotę na numerek pod prysznicem...

- Ja... wczoraj jak mnie dopadłeś.. dzisiaj musimy odpuścić...

- Jest rano. Może wieczorem zmienisz zdanie - stwierdził spokojnie. Ten przygryzł wargę.

- Dziś nie chce.

- Zrobiłem Ci wczoraj krzywdę? ‐ zapytał cicho mężczyzna, a ten od razu zaczął machać głową na boki.

- N-Nie! - zaprzeczył. - Podobało mi się...

- Naciągnęłem Ci coś? - mruknął zaczął głaskac go po policzku, a ten się zarumienił odwracając wzrok. - rozmasuje cię w takim razie w czasie mycia. - oznajmił I musnął jego policzek. - Przygotuje ci kąpiel z bąbelkami.

- J-Jak Twoja noga? Wczoraj nie nadwyrężyłeś jak dociskałeś mnie ... do blatu? - wyszeptał zawstydzony swoje pytanie a ten zaśmiał cichutko.

- Niee - mruknął i usiadł przy nim. - Gdy jest w usztywniaczu i nie dotykam ziemi to nie boli.

- To pewnie zasługa przeciwbólowych...

- Wczoraj pewnie alkoholu też- potwierdził i pocałował go. - Wstawaj. Śniadanie, kąpiel, masaż a wieczorem seans filmowy. Chyba że wolisz wieczór przy planszówkach?

- Pomyślę... najpierw coś na siebie narzuce i wyjdę z psem... o Boże już dwunasta! Pewnie nasikał w pokoju!

- No co ty. On śpi. Rano byłem z nim razem z kobietą ze schroniska, dałem mu śniadanie i od tamtego czasu smacznie śpi. Już się chyba zadomowił, bo wyszedł gdy poczuł zapach naszego śniadania. Jeszcze nie pewnie ale zjadł kawałek szynki który mu rzuciłem.

- Nie możemy go mocno rozpieszczać... tylko troszkę.

- Oczywiście. Tylko troszkę. - szepnął przytulając się wpasowujac w jego ciało, leżące w pościeli.

- Kocham cię Cam, wiesz? - objął go ramionami i ułożył się wygodnie

- Ja ciebie też - uśmiechnął się i musnął jego usta. Trochę jakby zamienili się rolami, bo to zwykle młodszy go przytulał, ale tak też było spoko. Leżeli chwilę przytuleni. - Dobra. Przynoszę ci śniadanie do łóżka i szykuje bąbelki - Cameron wstał i powoli doszedł do drzwi oczywiście noga mu przeszkadzała ale nie chciał siedzieć cały czas na dupie. Przyniósł na tacy jedzenie i dwie kawy. Swoją położył na szafkę nocna i ruszył robić to co zapowiedział.

Syn z matką wyszli z kina wymieniając się spostrzeniami na temat filmu. Eric cieszył się ogromnie, że się tak dogadują i był przeszczesliwy, że ten chcę z nim spędzać czas. Poszli na kawę i rozmawiali też o wczorajszym wieczorze. Zaplanowali wspólny wyjazd, na kilka dni na pole namiotowe. Musieli zdążyć póki jest ciepło. Arte stwierdził, że pogada z Camem, czy nie wybiorą się posiedzieć za miasto, by mógł piesek się wybiegać i mógł zacząć tresurę. Ten może nie chcieć, w końcu problemy z kostką ma, ale może chociaż razem posiedzą. Starszy tez chciał się wybrać, ale mąż szykował dla niego randkę, więc niestety nie mógł im towarzyszyć. Matka odwiozła dziecko do domu i pomachała mu na dowidzenia. Zielonooki wjechał na górę po czym otworzył drzwi. Miał problem z zamkiem, odkrył, że ten się zacina. Musiał wspomnieć o tym ukochanemu. Rozejrzał się, szukając go, a znalazł dopiero na kanapie przed telewizorem. Spał w najlepsze, a niedaleko niego pies. Miał też posłanie w salonie, wiadomo i tam się ułożył.  Gdy Arte cmoknął cicho ten podniósł łeb i jak zobaczył smycz to podszedł do niego powoli. Po piętnasto minutowym spacerze wrócili, właściciel zadbał o nawodnienie pupila I przebrał się w krótkie spodenki I podkoszulek. Ułożył się wygodnie obok ukochanego. Wymamrotał cicho do niego by się posunął, a ten przez to się przebudził i uśmiechnął leniwie. Oczywiście zrobił mu miejsce, okrył kocem i razem pochłonął ich sen. Czy któreś z nich miało wyrzuty sumienia że drzemkowali zamiast robić coś pożytecznego? Ani trochę. W nocy jak nie będą mogli spać to najwyżej pooglądają sobie coś. Brunet był szczęśliwy,  że mógł wcisnąć się w te ciepłe bezpieczne ramiona, bo wszystkie jego zmartwienia poszły już precz.
Cameron obudził się pierwszy i jeszcze chwilę leżał otulając ramionami Arte. Mocniej się wtulił w jego plecy się ten mruknął przez sen i dopasował się do jego sylwetki. Dominat stwierdził, że świetnie wybrał. Ktoś inny mógłby zwalić go z kanapy a nie położyć się i przytulić.
Podniósł się, bo chciał iść do kibelka. Stwierdził, że może zamówią jedzonko i zrobią sobie seans filmowy? Zamówił, poszedł pod prysznic i przygotował stolik. Po tym delikatnie zaczął głaskać chłopaka by się przebudził. Ten uśmiechnął się pięknie i wtulil się w niego. Mieli bardzo dobry dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro