*54*
Po długiej rozmowie całej czwórki, w zdecydowano, że Arte I Eric zostają w mieszkaniu i rozpakowują młodszego, by się czymś zająć, a Olivier I Cam pojadą na pogotowie. Najmłodszy z towarzystwa czuł dość sztywną atmosferę w samochodzie dlatego milczał, odpisując Arte na smsy co chwilę.
- Jesteśmy źli z ojcem - w końcu podjął temat Cyber. - Nie rozumiem dlaczego zadzwoniłeś do Erica a nie do któregoś z nas, Cameronie. - oznajmił zerkając na niego.
- On pierwszy przyszedł mi do głowy, mamo. - powiedział i westchnął, bo ten już otwierał usta.
- Jesteśmy twoimi rodzicami. Zawieźli byśmy cię na to pogotowie bez mrugnięcia okiem i nie musiałbyś ściągać Erica. Gdyby to Arte się coś stało to bym zrozumiał, ale to mojemu dziecku stała się krzywda i gdzie zadzwonił? Do teściowej! - zacisnął palce na kierownicy zdecydowanie mocniej niż wcześniej. Wziął głęboki oddech. - Jesteśmy złymi rodzicami?
- Oczywiście że nie mamo! - oznajmił. Czuł się jak nastolatek przez to, że musiał się tłumaczyć. - Zwyczajnie chciałem, by uspokoił Arte... Był wręcz przerażony tą sytuacją.
- Dlaczego?
- Myśli że to jego wina - wymruczał niezadowolony. Dlaczego jego matka każe mu się tłumaczyć?
- Dlaczego? - Oliv powtórzył pytanie.
- Chciałem go przeruchać pod prysznicem ale się poślizgnął i oboje runęliśmy w dół! Coś jeszcze chcesz wiedzieć?! - wybuchł ale zaraz poczuł się głupio. Nie powinien się tak zachowywać co do matki... w końcu on chciał jedynie dobrze...
- Mam wrażenie, że wolisz bardziej Erica niż mnie. Rozmawiasz z nim o wszystkim co cię trapi dotyczące Arte, latasz do niego, by pomógł Ci zaplanować nawet randkę dla Arte. Wymieniacie smsy i smieszkujecie w nich... - wymieniał dalej a ten westchnął ciężko. Czy Cyber był zazdrosny o to, że ma lepszy kontakt z brunetem niż z nim? - Mam nadzieje, ze nigdy nie przyjdzie Ci do głowy go dotknąć.
- Słucham? - zapytał zszokowany.
- Wiem jak na niego patrzysz! - oznajmił Oliv głośniej. - Arte jest jego kopią, wiem że początkowo byłeś zakochany w Ericu.
- Co ty wygadujesz mamo?!
- Do cholery Cam! Myślisz, że nie wiem że zanim zaczęłeś mieć obsesje na punkcie Arte to trzepałeś sobie do zdjęć Erica?! Nie jestem glupi!
- To nie tak!
- Wcale! Przestań kłamać Cameron! - wrzasnął Olivier. Długo milczeli. Właściwie do momentu gdzie nie zaparkowali pod szpitalem.
- Gdy miałem czternaście lat... faktycznie Eric wpadł mi w oko. Był ogarnięty, był świetnym mężem i wyglądał hot, mimo tego, że się starzał. Był mega podniecającym milfem. Myślałem tak też przez kolegów, bo oni sadzili to samo... Arte był wtedy dzieciakiem, przynamniej dla mnie. Gdy wydoroślał jakies dwa lata później, zrobił się wyższy, chudszy, bardziej gibki i trochę dla mnie wredny... Tylko przy nim mi stawał... - wytłumaczył się cicho. - Kocham Arte mamo. Nie zamieniłbym Arte na Erica. Mam z nim dobry kontakt bo... przyłapał mnie jak wchodzę do ich domu by zobaczyć tego, którego kocham i pomógł mi nieświadomie karmić moją obsesje. Jestem mu za to wdzięczny. Ale już mnie nie pociąga. Patrzę na niego jak na przyjaciela nie kochanka.
- Dobrze - oznajmił Olivier sztywno i wysiadł z auta. Poprosił pielęgniarki o pomoc i zawiózł go gdzie trzeba nie odzywając się. Był cierpliwy i gdy ten miał kostkę w usztywniaczu i dostał receptę, wykupił ja i pomógł mu dostać się do auta by dojechać z nim do domu.
- Przepraszam mamo. - powiedział Cam
- Nie jestem już zły. Przykro mi że wolisz go niż mnie albo ojca. Staramy się jak możemy.
- Kocham was najmocniej na świecie- oznajmił poważnie. - Czasem o tym zapominam. Ale od teraz nie. - szepnął. - Wpadniecie na parapetówkę jak się urządzimy? Napijemy się kawy I zrobimy razem obiad...
- Oczywiście - na obliczu Cybera pojawił się delikatny uśmiech. - My też cię kochamy, Cam. Chcemy dla ciebie jak najlepiej.
- Dziękuję... - uśmiechnął się. - Zajdźmy do McDonalda. Arte będzie głodny, ostatnio jedliśmy kolację a to było ponad pięć godzin temu. - powiedział a Oliv parsknął śmiechem.
- Dobrze. Podjedziemy. - tym razem się zaśmiał cicho i już się tak nie spinał.
****
Arte wykąpał się, bo się spocił jak świnia przy rozpakowywaniu i usiadł do stołu dziękując za gorącą herbatę od mamy. Czekał, a że minęły trzy godziny od kiedy tamci pojechali to się niecierpliwił. Gdy usłyszał, że drzwi się otwierają, poleciał do ukochanego. Zobaczył usztywnienie na nodze i ten podpierał się na kuli by nogi nie obciążać. Złapał go za szyję I przytulił się mocno. Przeprosił jeszcze raz, ale poczuł, że ten unosi rękę z jego pleców i położył ją na policzek i gładził go, zbliżając swoje usta do jego ucha, by wyszeptać...
- Nie przestaniesz przepraszać to uznam to za twoją winę a wtedy będziesz odpokutywać w sypialni, Arte.
- Kocham cię Cam - szepnął cicho, bo na prawdę się cieszył, że ten nie uważa że ta cała sytuacja była przez niego.
- Kupiłem ci i Ericowi trochę niezdrowego jedzenia na wyrzucenie smutków gdzieś daleko. Jutro będzie piesek. Musisz mieć jasny umysł. Zjedzmy i kładźmy się spać. - oznajmił, chociaż w planach miał coś innego. Ten o tym nie wiedząc skinął głową I przeszli do kuchni. Po kolejnej godzinie, zostali sami, bo mężczyźni pojechali do domów. Arte tarł oczy, ale i tak pomógł Camowi się rozebrać. Dopiero potem położył się i przytulił mocno.
- Jeszcze raz przepraszam za tą kostkę... - wyszeptał senny a ten westchnął cicho I mimo że widział, że ten jest zmęczony I oczy mu się kleją, musiał go ukarać tak jak mu to obiecał.
- Mówiłem Ci, że masz nie przepraszać. -oznajmił I złapał go w talii I przysunął bliżej. - Teraz musisz odpokutować.
- Dobrze - szepcze cicho brunet I podniósł się do siadu. Cam się zdziwił. Czy ten celowo przepraszał by mu zadośćuczynić tą sytuację?
- Zrobiłeś to specjalnie Arte. Chcesz się przymusić do sprawienia mi przyjemności, by odpuściło poczucie winy ...
- Nie. Nie zmuszam się do seksu z tobą Cam. - oznajmił cicho i zsunął się niżej do jego krocza. - M-mimo tej sytuacji... Chce uprawiać z tobą seks. Mam swoje potrzeby i-i..
- Przecież mi się tutaj zaraz rozpłaczesz Arte! - oznajmił zły, bo ten wyglądał na przerażonego. - Zostaw ten rozporek! Dosyć! - krzyknął na niego a ten się wzdrygnął. Zielonooki stęknął z bólu, bo dostał bardzo silnego klapsa.
- Połóż się tyłem do mnie i idziemy spać. - oznajmił bardzo ostrym tonem a ten pociągnął nosem ale to zrobił. Cam objął go i schował twarz w jego włosach. Gdy słyszał miarowy oddech to sam zamknął oczy by zasnąć. Cóż, udało mu się dopiero rano. Ból był silny mimo leków przeciwbólowych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro