Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*5*

Eric schował do szuflady kosmetyki, które kupił w drogerii, od razu poukładał je, by nie było bałaganu i zszedł na dół, by zrobić obiad, zanim mąż wróci z pracy, zaczął obierać ziemniaki, ale nagle się zatrzymał. Słuchał chwilę, po czym na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech... Piosenka, której słuchali w parku właśnie rozbrzmiała. Jego syn musiał znaleźć ją w internecie i puścić na głośniku, skoro aż w kuchni ją słyszał. Nie narzekał, miło mu umilała pracę. Obrał ziemniaki, powoli kołysząc biodrami, zamyślając się. Poczuł ręce oplatające się wokół jego talii, ciało napierające na niego od tyłu, które również się z nim kołysało, jego mąż położył mu na ramieniu głowę i zamknął oczy. Eric w ciszy napajał się jego dotykiem, przestając obierać, by nic go nie rozpraszało. Wytarł dłonie w szmatkę i z uśmiechem oparł głowę, o te męża, ten, powolutku przesunął nosek po jego policzku, potem zsunął go na szyję, a uległy drżał z podniecenia. Dominat splótł ich palce, cały czas się z nim kołysząc. Nie wiedzieli, że mieli widownie, w postaci ich syna, który ich podglądał schowany zza ścianą. Tobias obrócił męża do siebie przodem, kładąc dłonie na jego biodrach patrząc mu w oczy, podziwiał jego piękno, które przestał zauważać... malutkie zmarszczki przy oczach były urocze, z wiekiem robił się piękniejszy i coraz bardziej się w nim zakochiwał, żyli ze sobą tyle lat, a ich uczucie nie zgasło. Eric przymykając oczy pocałował męża, kładąc mu dłoń na policzku, zapętlona piosenka wprawiała ich w nastrój, o powolnego, namiętnego pocałunku, który właśnie zaczęli. Szarooki złapał ukochanego pod udami i posadził go na blacie. Arte widząc to chciał się ewakułować, bo prawdopodobnie małżeństwo zacznie szaloną grę wstępną, ale coś mu nie pozwoliło. Jego ojciec dalej powoli całował matkę, trzymając dłoń na jego biodrze, gładząc je kciukiem. Jak zakończyli pocałunet to ich oddechy były przyśpieszone, a oczy pozamykane.

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mnie całowałeś. - szepnął cicho uległy patrząc mężowi w oczy zarumieniony.

- A ja nie pamiętam, kiedy ostatnio drżałeś jak to robiłem - mruknął przesuwając nosem, delikatnie po tym jego, mężczyzna uniósł brodę do góry, by odpowiedzieć na delikatną pieszczotę. - Chyba coś zrozumiałem, wiesz? - zapytał go uśmiechając się delikatnie, jakby z politowaniem dla samego siebie. - Potrzebujesz męża, który by cię wspierał, czule z tobą kochał, mówił ci, że jesteś najpiękniejszą istotą na świecie i wskazywał ci nowe zmarszczki - zaśmiał się na jego zmarszczone brwi i naburmuszoną minę. - A nie samca alfę, który będzie cię ostro pieprzył od razu, bez gry wstępnej. - oznajmił. - Tak mogłem robić dwadzieścia lat temu jak miałeś piekne, młode, rozciągnięte i elastyczne ciało - mówi kładąc mu paluszek na ustachk, by mu nie przerwał. - Wybaczysz mi moje szczeniackie zachowanie?

- Oj, Tobias - szepnął oczarowany zielonooki gładząc go po policzku. - Jesteś moim mężem, głuptasie, kocham cię już tyle lat - mówi muskając jego usta. - Zawsze ci wybaczam... nawet ten ostry seks. - mówi cicho.

- Za to cię kocham - szepcze spokojnie patrząc na niego. Arte schował się za ścianą patrząc przed siebie z delikatnym uśmiechem. Po cichu wrócił do swojego pokoju i położył się na łóżeczku i przytulił do siebie poduszkę. Jego rodzice nigdy się tak nie zachowywali, w sensie, tak... Powoli? Nie wiedział jak to wytłumaczyć, nigdy nie widział ich, by byli tacy spokojni jak się całowali, albo by do siebie tak szeptali, czy wyznawali sobie uczucia, nie w taki romantyczny sposób. Zastanawiał się jak ze sobą wytrzymali, bo nie znał ojca od tej strony. Dla niego nigdy nie był taki milusi. Raczej miał twardą rękę
Nim się spostrzegł jego powieki opadły, a on znalazł się w krainie Morfeusza, co dziwne, nie śnił mu się żaden koszmar, pierwszy raz od trzech dni miał sen bez koszmaru. Za to śniło mu się, że stał gdzieś na plaży, przed jakimś krzesłem. Rozejrzał się i dostrzegł ślubny kobierec, najwyraźniej był gościem na czyimś ślubie. Po chwili zaczęła grać muzyka, a z wielkiego domu wyszła para młoda, jego rodzice, tylko dwadzieścia lat młodsi. Powiedzieli piękną przysięgę, że się nie opuszczą aż do rozwodu i mieli się pocałować, gdy Arte się obudził. Zamrugał kilka razy trąc oczy pięścią, ziewnął cicho i się rozejrzał. Laptop, z którego leciała muzyka, gdy zasnął, był wyłączony, zamknięty i leżał na biurku, a nie obok niego na łóżku, a on sam był przykryty kocem. Mama musiała u niego być i go okryć jak zobaczyła, że śpi. Odkrył się, po czym wstał powoli udając się do łazienki. Wysiusiał się po czym wrócił do łóżka, nakrywając się kołdrą. Było już ciemno, więc ponownie zamknął oczy chcąc zasnąć, ale usłyszał ciche jęki. Zaskoczony odkrył, że te należą do ojca.

- Tak mi w tobie cudownie - mówił Tobias poruszając powoli biodrami co jakiś czas skradając pocałunek mężowi. Byli blisko, kochali się po bożemu, ich klatki piersiowe się stykały, a dłonie miały splecione palce.

- u-uwielbiam cię takiego - szepnął Eric stękając głośno, jak ten trafił w jego punkt g. Ich syn słyszał wszystko. Ściany nie były grube, jego rodzice nie kochali się nigdy jak był w domu, więc analogicznie nigdy nie słyszał ich, a teraz jego policzki aż płonęły. Nie miał pojęcia czemu, ale wyobrażał sobie jego rodziców w łóżku, sam nie wiedział co ma myśleć na ten temat, więc starał się tego nie robić. Słuchał tego, dopóki nie ucichli, a on czerwony schował się w poduszkę.

***
Nastolatek zaspany zszedł do kuchni, potrzebował czegoś ciepłego, obudził się, bo było mu zimno, jakby całą noc spał przy otwartym oknie, czego oczywiście nie robił. Był otulony kołdrą po sam nos i tak cały drżał. Nałożył na siebie grube dresy, skarpety oraz sweter. Zobaczył mamę, która odchylała głowę, bo ojciec składał pocałunki na jego karku.

- Dzień dobry - powiedział z chrypką, a Eric uśmiechnął się w jego stronę i pogłaskał go po policzku po chwili marszcząc brwi.

- Jesteś znowu rozpalony - powiedział i stanął na palce, by z najwyższej półki wziąć termometr. Chwycił go w rękę i sprawdził mu temperaturę. - Masz gorączkę... Znowu, a wczoraj było dobrze, może nie powinieneś wczoraj był ze mną iść. - zmartwił się.

- Mamo... po prostu się wyleżę, wygrzeje i będzie ze mną dobrze... - mruknął i złapał czajnik. - Zrobię sobie herbaty i wracam do łóżka.

- Idź od razu, zrobię ci ją i jakieś śniadanie - powiedział i pogłaskał go po policzku. - Zmykaj - poprosił, a ten po skinięciu głową udał się z powrotem na górę. Powiódł za nim wzrokiem, po czym odwrócił się do męża. - Mój biedny synek - westchnął

- Ma twoje geny, skarbie, wyliże się - czarnowłosy dał mu buzi w czoło i z uśmiechem napił się kawy. - Mówiłeś, że sprawdzałeś monitoring. Znalazłeś coś ciekawego?

- Wiesz, że tak? - mruknął odwracając się, by zaparzyć herbatę. - Ktoś wchodzi do naszego domu w nocy. Wczoraj też był. - powiedział, a zaniepokojony mąż odwrócił go przodem do siebie.

- Jak to wchodzi w nocy do naszego domu? - zapytał zaniepokojony.

- To jest dziwne Tobias. On - zatrzymał się na chwilę jakby coś go oświeciło. - On wie gdzie są kamery. Ani jedna nie może go złapać, zawsze porusza się w martwych punktach, a jak już musi przejść by go uchwyciła. Są jedynie ułamki sekund, gdy go widać, jest jakby duchem - mówi. - Nie wiem kto to. Tylko my wiemy o kamerach, Olivier i Liam, bo pomagał ci je montować. Ten ktoś musiał być wcześniej u nas w domu, bo wie gdzie jest każda z nich, ale... skoro nasz syn do tej pory żadnej nie znalazł, to jak ktoś spoza domu mógłby?

- Może Olivier i Liam się wygadali komuś albo coś wspomnieli jakiemuś wspólnemu przyjacielowi? - zapytał patrząc na niego poważnie.

- Nie, na pewno nie. Przez tyle lat prowadzą mafię, której nie można wytropić, oni nigdy nie wygadują się przypadkowo.

- A tobie się nie wymknęło? Ja jestem pewny, że żaden ze znajomych nie usłyszał o tym, że mamy kamery.

- Nie, na pewno nie pisnąłem słowa. Poza tym... Nie rozumiem, dlaczego ten ktoś codziennie przychodzi? Szuka czegoś? Dawno by mógł nas okraść, a nic nie zginęło, nic a nic, żadna biżuteria, pieniądze, elektronika. Zrobiłem eksperyment. Na stole w kuchni zostawiłem dwie stówy. Nie zmieniły nawet położenia po nocy.

- Więc albo nie był w kuchni, albo nie interesują go fanty - mruknął mężczyzna. - Jadę do Liama, pogadam z nim. Zobaczymy, bądź pod telefonem, dobrze? - mówi. - Będę dzwonił, uważaj na siebie - mówi i całuje go w policzek łapiąc z oparcia ramoneskę i narzucając na koszulkę. - Niedługo wrócę.

***
Okularnik podał na stół ciasteczka oraz ciasto, przyniósł także na srebnej tacy dwie kawy i dwie herbaty, rozpuszczalną podał dominatom, a napar zostawił sobie i przysunął do przyjaciela. Aktualnie siedzieli w ich domu, sami, ponieważ Cyber wygonił Camerona i swojego dwunastoletniego syna na spacer.

- macie racje, nikt nie miał prawa wiedzieć o kamerach - oznajmił Liam - skoro mówicie, że nawet Arte o nich nie wie. Musiał je dostrzec ktoś bardzo spostrzegawczy oraz mądry, nie każdy wie, gdzie jest martwy punkt, szczególnie tak dobrych kamer. Poleciłem ci je, bo sam mam je w domu. - mruknął pijąc powoli kawę patrząc w stół, a Olivierowi zaczęło coś świtać.

- Ktoś mądry, kto albo je znalazł i znał się na tym, albo... podpiął się do systemu i wycina swoją obecność. - oznajmił okularnik i zmarszczył brwi.

- Da się wyciąć coś z nagrania nie usuwając go? - zapytał zdekoncentowany czarnowłosy patrząc na ukesia, a ten kiwnął głową.

- Oczywiście, że się da, film składa się z klatek, czyli inaczej mówiąc... ktoś, kto ma odpowiednią wiedzę mógłby to zrobić. - oznajmił i podniósł się podchodząc do okna.

- Nie znam nikogo takiego, kto ma takie umiejętności poza tobą? Ty się nie zakradasz tam. Zajmuje twój czas w nocy. - mówi Liam, a Olivier zmarszczył brwi patrząc na dwóch synów wchodzących na posesje i kierujących się do drzwi.

- A ja znam. Chłopaki wracają, więc mówcie o czymś innym - mówi i jak nastolatkowie weszli do salonu to uniósł brew. - błyskawiczny spacer - uśmiecha się rozbawiony do nich.

- Ah, chcemy iść na lody! - oznajmił najmłodszy i podszedł do mamy. - Dasz nam po pieniążku? Prosimyyyy - mówi z uśmiechem mały diabełek, czysty Liam.

- Idź do taty. Da ci - mówi i wskazuje męża, a ten wstał, by wziął portfel. Odprawił chłopców i już po chwili wychodzili z posesji. - Muszę to przemyśleć i coś sprawdzić - mówi - Ale chyba wiem kto to. Dajcie mi czas do jutra - oznajmił poważnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro