*49*
Brunet stał tam, bo kobieta kazała mu zostać. Chciał uciekać, nie lubił konfliktów, a ten będzie głośny i zażarty. Tak przynajmniej sądził. Gdy zaczęła mówić, rozpoczęła też zapinanie swojej koszuli, która była rozpięta do połowy pokazując swój koronkowy biustonosz.
- To pewnie z nim zdradzasz męża, że nie chcesz przyjąć mojej propozycji... Ładny, dużo młodszy, i co najśmieszniejsze, szara myszka, która pewnie płacze w łóżku z tobą, bo masz " największego ", czy się mylę?
- To mój wujek! - pisnął Arte, a ta uniosła brew.
- Próbujesz się tłumaczyć, ale ja wiem swoje. Widać jak na ciebie patrzy.
- Jestem w związku z jego synem! - oznajmił Arte starając się ogarnąć drżenie głosu.
-Gówno prawda i każdy się o tym dowie! - oznajmiła I ruszyła do wyjścia.
- Nawet nie próbuj! - krzyknął za nią Arte, ale był bezsilny, bo kobieta wiedziała swoje i wsiadając do windy miała dziwny uśmieszek.
- Niech piśnie słowo to posądze ją o pomówienia. - oznajmił Liam wściekły. - Idź do domu dzieciaku. Ja musze zadzwonić w kilka miejsc. Nie będziesz dzisiaj potrzebny - oznajmił I usiadł za biurko i wziął do ręki telefon. Brunet był tak zmieszany, że się go posłuchał. Nie pojechał do siebie, bo mamy i tak nie było, tylko udał się do mieszkania swojego chłopaka. Otworzył drzwi swoim kluczem. Cam się uparł, by ten taki miał. Zestresowała go ta sytuacja, więc z zamiarem oczyszczenia głowy, wziął długi prysznic, umył się kosmetykami swojego chłopaka I wskoczył w jego ubrania, w bokserki I koszulkę. Położył się na kanapie i przytulił do przytulanki. Dostał ją od swojego chłopaka. Była to podłużna poduszka, która miała kocie uszy, mini ogonek i namalowany pyszczek. Poduszka była tak ogromna, w sensie długa, że Arte mógł zarzucić na nią nogę i przytulić się jak do prawdziwej osoby. Pachniała perfumami Camerona, bo Arte specjalnie ją spsikał, by kojarzyła mu się z nim. Okrył się kocem I zamknął oczy, wyobrażając sobie, że to właśnie w swojego chłopaka się wtula. Nie wiedząc czemu w jego oczach pojawiły się łzy. Może przez słowa kobiety, nie będzie miał znajomych w pracy jak będą myśleć, że sypia z szefem... albo będą mieli go za dziwkę, bo Cam nie raz tam go odwoził. Każdego scenariusza się bał.
*****
Cameron wszedł do mieszkania będąc na linii z Ericem. To oczywiste, że wszyscy już wiedzieli o sytuacji z sekretarką. Jego ojciec pierwsze co zrobił to napisał wiadomość do matki o tym co się odpieprzyło. Oczywiście jak Olivier wiedział to i wiedział brunet i tak się już koło toczy.
- Ode mnie też Arte nie odbiera, Eric. Nie mam z nim kontaktu. Jak go znajdę to ci dam znać. - stwierdził zamykając za sobą drzwi i ruszając do salonu.
- Zaopiekuj się nim. On jest delikatny... - szepnął mężczyzna a ten westchnął. Przystanął i uśmiechnął się do siebie.
- Nie muszę daleko szukać. Jest u mnie. Śpi na kanapie - oznajmił spokojnie, a ten odetchnął. - Zrobię mu jakiś dobry posiłek i powiem by do ciebie zadzwonił.
- Tak, poproszę - rzekł uspokojony zielonooki I podziękował. - Do usłyszenia. - rozłączył się, a Cam w tym czasie usiadł obok swojej myszki i delikatnie nakrył mocniej kocem. Ajj ten jego Arte. Kochał go tak mocno, że chciał mu przybliżyć cały świat. Pozwolił mu spać, a sam zabrał się za przygotowanie obiadu. Myślał o jakiejś potrawce. Gulasz brzmiał dobrze. Zabrał się do pracy czekając aż jego szkrab się obudzi.
Arte gdy otworzył oczy zobaczył ukochanego, który głaskał go delikatnie po ramieniu. Mocno się w niego wtulił I nie chciał puścić, ale to jemu nie przeszkadzało.
- Dzisiaj w pracy...
- Wszystko już wiem - oznajmił pomagając mu usiąść i wziął go na kolanka. - mój ojciec nie pozwoli by się to powtórzyło kochanie. Twoja matka myślała, że stłucze tą kobietę za to co wygadywała a twój ojciec nie był lepszy i chciał od ojca wyciągnąć jej dane i ją nawiedzić.
- Cieszę się, że mam takich rodziców. - przytulił się do niego.
- No wiesz, bo się obraże. Ja się tutaj gimnastykuje w fartuchu a ty mówisz że oni są super pff - udawał obrażonego a ten się uśmiechnął.
- Dziękuję. - szepnął mocno wciskając się w jego ramiona. - Na razie nie jestem głodny, zjem później, dobrze?
- Dobrze, ale obawiam się, że nie będzie na to czasu, bo chce cię gdzieś zabrać - stwierdził.
- Randka? - zapytał a ten pokręcił główka.
- niee. Zobaczysz.
- To może... Pójdziemy już? - zapytał przygryzając wargę, bo poczuł podekscytowanie na myśl o tym co zorganizował.
- To obiad najpierw. Choć trochę. Bo wrócimy na prawdę późno - oznajmił, a ten zgodził się. Wyszli z domu jakąś godzinę później. Arte przełożył telefon do mamy na później, bo był dość podekscytowany. Wsiadł do auta i obserwował gdzie jadą. Nie było to daleko, jakieś piętnaście minut drogi, ale zaskoczony odkrył, że dosłownie dwie ulice od firmy Liama. Nie był pewny co o tym myśleć.
-Co to za blok? - zapytał brunet, a ten objął go w talii I weszli do wierzowca, by w windzie nacisnąć guzik dziesiątego piętra.
- Facet z tego mieszkania potrzebuje kogoś kto by chciał tam mieszkać z nim. Mieszkanie do samodzielnego umeblowania, zgadza się na psa, nawet problematycznego. Opłaty nie będą duże. - wytłumaczył mu.
- O! To świetnie! - uśmiechnął się szeroko. -Dziękuje że też szukałeś dla mnie kąta. Kocham cię! - musnął jego usta w podziękowaniu. - Od kiedy jest wolne?
- Nawet i od zaraz skarbie - oznajmił spokojnie a ten podekscytował się.
- W takim razie biorę się nie zastanawiając! Taka szansa się może nie powtórzyć, nigdzie nie chcą pieska - oznajmił I poczekał aż Cam otworzy drzwi. - Czemu masz klucze? To twój jakiś dobry kolega? - zapytał, a gdy ten się tylko uśmiechnął to zmarszczył brwi. Weszli do przedsionka i ściągnął buty. Duża przestrzeń, na salon pewnie i aneks kuchenny, który oddzielał kuchnie od tego pomieszczenia.
- Tu są pokoje - wskazał trzy otwarte pomieszczenia. Wszystkie były puste bez żadnych mebli, tak jak wspominał.
- Ten kolega też jeszcze tu nie mieszkał...? - zapytał niepewnie.
- Nie miał okazji... - zaśmiał się. - Jest świeżo kupione. Możesz wybrać sobie, który chcesz pokój...
- Cam... Powiedz mi proszę, że nie ty jesteś właścicielem... - poprosił, bo łącząc kropki domyślił się, że tym " współlokatorem" byłby właśnie młodszy mężczyzna. Jeżeli tak... To będzie ich pierwsza poważniejsza kłótnia....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro