Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*48*

Olivier na początku ich podróży się nie odzywał. Nie wiedział czy powiedzieć przyjacielowi o tej sytuacji, ale sądził, że ten chciałby wiedzieć.  Próbował się zebrać w sobie, ale gdy myślał o tym, co chce powiedzieć, dygotał od środka. Nie miał pojęcia co się z nim stało, dlaczego był taki miękki. To nie było do niego podobne...

- E-Eric, w-w przedpokoju...

- Mam nadzieję, że przeprosił - zaśmiał się brunet, bo wiedział o czym ten chce pogadać.

-P-Powiedział ci? - zapytał zaskoczony spoglądając na niego.

- Oczywiście. Nie kryjemy się jak coś zrobimy - zaśmiał się.  - Nawet nie wiesz jak mu było głupio, ale oczywiście to ja dostałem klapsa, za to, że pożyczyłem ci spodnie. - parsknął. - Mam nadzieję, że nie czujesz się zgorszony - położył dłoń na jego kolanie. - Wczoraj związał mi ręce za plecami i kazał mi siebie ujeżdżać,  dlatego powiedział, że następnym razem mi nie odpuści. Stwierdził, że mnie zwiąże i będę zdany na jego łaskę - zaśmiał się.

- E-Eric... a-ale... Ja poczułem... chyba... chyba spodobało mi się...

- Mój mąż? - spojrzał na niego, zwalniając, by nie spowodować wypadku.

- N-Nie! Tobias mnie nie interesuje! - zaprzeczył. - Tylko to, co ze mną zrobił... złapał za szyję I o-on jak myślał, że to Ty... Był taki pewny siebie i-i biła od niego chęć dominacji, ale i sprawienia tobie przyjemności...

- Nie próbowałeś wcześniej z mężem wiązania, albo bdsm?

- Próbowałem, ale to nie było to... Liam nie miał tej pewności i .... Nie wiem jak to powiedzieć... on chyba tego nie lubił robić. Nie miał takiego... Nie był...

- mówił "chce cię związać " zamiast " zwiążę cię" o to ci chodzi? - brunet zmarszczył brwi.

-T-tak... chyba. Nie wiem... on bardzo o mnie dba i ten seks... dlatego stał się tak nudny.

- Nie rozumiem, Olivier...

- Po ostatniej akcji, zostałem ranny. Kilka draśnięć nożem. Nie trzeba było zszywać, ani nic. On wziął to bardzo poważnie. Powiedział, że widział że uderzyłem się w plecy, że mam siniaka na całą ich powierzchnie i przez to bał się dotknąć mnie mocniej... seks był nudny, od tyłu, by plecy mnie nie bolały, a ja czułem się świetnie...

- Teraz już rozumiem... Jest zbyt opiekuńczy...

- Ostatnio jak wygiełem się do tyłu przy ujezdżaniu go...  opieprzył mnie, że zrobię sobie krzywdę...

- Matko, Oliv! Masz nadopiekuńczego męża! Nic dziwnego, że nie chce ci się bzykać,  skoro tak się zachowuje. - westchnął i poklepał go po kolanie. - Musisz mu przypomnieć, że kiedyś brał cię tak intensywnie, że płakałeś z przyjemności. Po akcjach musiałeś trzymać się ramy i nie bał się o ból pleców.

- Kiedyś tak... Teraz... Może zrobiłem się mniej elastyczny... Nie wiem... on się prawie boi  mnie dotknąć. Jest napalony, to mnie mizia i całuję, ale nie szarpnie mnie jak ciebie twój Tobias. Gdy mój tyłek uderzył o jego krocze..  I tak zachłannie złapał mnie za szyję I trzymał mocno, bym nie uciekł...

- Już wiesz co musisz zrobić - stwierdził Eric spokojnie. - Ale mojego męża proszę w to nie mieszać- zaśmiał się.

- Przepraszam...

- To Tobi się wygłupił głuptasku. Nie masz co przepraszać. - oznajmił i złapał za telefon by podłączyć do radia.

- Chce obejrzeć porno.

- Oliivvv, co ty mówisz?! - zaśmiał się głośno brunet a ten zarumienił się po jego słowach.

- Z tymi brutalnymi elementami - szepnął speszony.

- Znajdziemy coś dla ciebie w takim razie - oznajmił. - To zamiast jednego pokoju weźmiemy chyba dwa, co? - parsknął, bo był w naprawdę dobrym humorze.

- Nie zamierzam się masturbować...! - wydukał cicho a ten zaśmiał się ponownie.

- Dobrze dobrze. Pokaże ci ten świat dominacji semesiów.

****

Arte poukładał papiery i schował je do biurka. Był pod czujnym okiem sekretarki, którą miał zastąpić. Czekała na każdy mały błąd by donieść na niego i zatrzymać swoją posadę. Oficjalnie z wujkiem Liamem się nie znali, przynajmniej przed tą babą.  Nie chcieli jakiś dziwnych komentarzy od niej.

- Idę złożyć sprawozdanie do Liama. - oznajmiła, specjalnie mówiąc  po imieniu, by udawać, że jej pozycja jest dużo wyższa niż jest na prawdę.

- Dobrze. - oznajmił spokojnie i skupił się na papierach, które miał przejrzeć, poprawić jakieś literówki i inne bzdurne błahostki. Zadzwonił telefon po jakiś trzech minutach więc odebrał. - Dzień dobry, biuro L.O. Słucham? - zapytał spokojnie mimo to stresując się pierwszym telefonem, który sam odebrał.

- W końcu nie ta wkurzająca dziunia - kobieta po drugiej stronie się zaśmiała. - Ann Smith. Wasza księgowa. Masz może Liama pod ręką? Potrzebuje z nim porozmawiać.

- Jasne. Przekażę, o razu by zadzwonił. Już do niego idę.

- Nie głuptasku. Dzwonie na telefon, dzięki któremu możesz połączenie przekazać- oznajmiła. Wytłumaczyła mu spokojnie co i jak, by je zwyczajnie przekazał, a nie biegał.  - Doprawdy, ta baba nic cie nie nauczyła. No nic. Zapukaj do Liama, a ja poczekam.

- Dobrze. - oznajmił spokojnie I podszedł do drzwi. Chciał zapukać, gdy usłyszał zdenerwowany głos wujka.

- Ile razy mam Ci powtarzać?! Nie interesuje mnie twoje ciało, masz się zakryć!

- Liam! Twój mąż dawno ci przestał dawać to czego chcesz i potrzebujesz! - próbowała tłumaczyć. - Nawet już nie sypiacie razem!

- Niby skąd to wiesz?! - zapytał wściekły.

- Podsłuchałam - oznajmiła całkiem spokojnie. - Dostaniesz to czego chcesz. Będę na każde zawołanie. W zamian chce pieniądze. Dostęp do nich. - stwierdziła. Mówiła jakby było to najnormalniejsza rzeczą na świecie.

- Jesteś bezczelna  - wrzeszczy - Wynoś się z mojej firmy! - oznajmił wściekły.  Arte całkiem przez przypadek nacisnął klamkę. Przełknął ślinę, ale musiał już wejść.

- K-Księgowa na dwójce- wydukał i chciał wyjść. Nie chciał się wtrącać, ale niestety kobieta sama go w to wplątała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro