*44*
Sobota zaczęła się dla Arte miłym zaskoczeniem. Obudził go ukochany, delikatnie muskając go po policzku i ramieniu, a gdy ten otworzył oczy, to dostrzegł nie tylko Camerona, ale i pięknie wyglądające naleśniki z dodatkami, oraz kubek z parującym napojem. Od razu na jego buzi pojawił się piękny uśmiech. Usiadł i przyciągnął do siebie mężczyznę. Tak mocno go kochał. Ten był ideałem mężczyzny. Ten delikatnie musnął usta bruneta, po czym przytulił do siebie swoją myszkę.
- Jesteś taki cudowny - zamruczał chłopak, po czym pogłaskał kotkę, która wskoczyła na posłanie oblizując pyszczek. - Cieszę się, że cię mam....
-A ja się cieszę, że mam ciebie, najpiękniejszy. Proszę, zjedz sobie, a potem weźmiesz prysznic. Nawet nie wiesz ile znalazło się piasku u mnie, a co dopiero pewnie będzie u ciebie skoro leżałeś na dole...
- Fakt, czułem, że jest wszędzie - zarumienił się i wtulił w ukochanego. - Nawet w ustach...
- Przejrzę twoje ciałko czy się nigdzie nie zraniłeś, a jak tak, to nasmaruje cię maścią. - oznajmił. Pokarmił trochę swoje maleństwo, po czym wygonił pod prysznic. Sam osobiście sprawdził, czy zaakceptowali rezerwację w małej przytulnej restauracji i gdy chłopak wyszedł, pocałował go, by odwrócić jego uwagę od małego prezentu leżącego na łóżku. Najpierw chciał mu powiedzieć, wytłumaczyć. - Mam dla ciebie niespodziankę
- Yhyyym, co to takiego? - zapytał przekrzywiając głowę w bok.
- Kolejna randka. Jednak, musisz stwierdzić gdzie jedziemy po przedmiocie, który leży w tym pudełku. Działaj - odsunął się, a ten ciekawsko zabrał się za otwieranie rzeczy. Wyjął z nich świecące się różki. Uniósł brew i odwrócił się do ukochanego.
- Koncert? - zapytał niepewnie a ten pokiwał głową. - Powiedz mi jeszcze, że ich... - wskazał plakat z swoimi ulubionym zespołem, a jak on ponownie pokiwał głową to skoczył, by go przytulić. -Dziękuję! - wykrzyczał przytulając się.
Eric, gdy otworzył oczy, zobaczył śpiącego męża. Nie chciał go budzić, przydałaby mu się kąpiel po nocnej zabawie, więc powoli się wyczołgał spod ramienia ukochanego, po czym ruszył powoli do łazienki. Bolała go dziurka, to oczywiste, ale też trochę sutki, na których były przyczepione wcześniej klamry z ząbkami. Wykąpał się, zrobił pielęgnację i wrócił do łóżka. Czarnowłosy mruknął cicho, przysuwając się bliżej I chowając twarz w jego szyi. Zaczął miziać go po brzuszku I boku, najwyraźniej się dobudzając z dalej zamkniętymi oczami.
- Pięknie pachniesz - mruknął, a ten westchnął, bo poczuł usta, które ze szczególną delikatnością miziały jego ramię i szyję.
- Dziękuję. - mruknął przytulając się do niego. Leżeli jeszcze chwilę tal, dopóki dominat nie zaczął masować mu pośladków.
- Śniadanko, myszko? - zapytał, a ten zgodził się mruknięciem. Pisnął, bo ten dał mu klapsa i burknął, że jest dupkiem. - Nie,nie, wstajemy myszko. Nasz syn jest zabierany dzisiaj wieczorem na koncert a my dokładnie idziemy tam gdzie on.
- A to będzie jakiś zespół który znamy? - zapytał podnosząc się.
- Tak. Zespół z naszej młodości skarbie. - oznajmił, a ten musnął jego usta.
- dziękuję. - szepnął cichutko I wtulił się w niego.
****
Arte I Cam wracali do domu z koncertu z rodzicami uległego. Spotkali się tam, oczywiście było to zaplanowane.
- Jestem wykończony. - oznajmił Eric, uśmiechając się do ukochanego jedynaka w lusterku. Prowadził, bo ojciec oczywiście walną sobie piwko, Cam zresztą też.
- Ja też mamcia. Będę miał chrypkę, z pewnością - wymamrotał z uśmiechem, bo był szczęśliwy. Nie tylko na krzyczał się na koncercie. Tak się złożyło, że zniknął z ukochanym na pewien czas. Mieli iść oczywiście do łazienki, ale w kabinie robili co innego. Było głośno, więc sobie też tam pokrzyczał...
- Obejrzymy sobie jeszcze coś? - zapytał starszy brunet, a pociecha pokiwała głową delikatnie. -To super. Przygotuję salon albo może najpierw wezme szybki prysznic.
- Myślę, że najlepiej będzie jak się ogarniemy, a potem usiądziemy w salonie. Młoda godzina, wiec zamawiamy jedzenie i spędzamy wieczór wspólnie- oznajmił Tobias, kładąc dłon na kolanie ukochanego.
- Dobry pomysł teściu - Cameron Uśmiechnął się do swojego chłopaka, bo ten pacnął go w udo. - Niech się przyzwyczaja. - oznajmił I musnął usta chłopaka. - Bo nie zamierzam cię wypuścić z rąk- szepnął, po czym znowu połączył ich usta.
- Nie przy rodzicach, cam! - szepnął zaczerwieniony Arte I schował twarz w jego bluzie. Wszyscy się zaśmiali, bo czuli się w swoim towarzystwie na prawdę dobrze. Ericowi zadzwonił telefon, więc Tobias spojrzał na wyświetlacz.
- To Olivier - oznajmił, a brunet pokazał mu, by odebrał. Ten to zrobił. - Olivier. Część. Jesteś na głośniku. Wracamy z chłopakami z koncertu - oznajmił Tobias, w razie jakby ten miał im coś do powiedzenia na temat, o którym młodsza para nie miała pojęcia.
- To nie ważne. Pewnie macie zaplanowany wspólny wieczor wszyscy razem - oznajmił, a Eric zmarszczył brwi. Zobaczył zjazd, w który zawsze zjeżdżali by dojechać do przyjaciela, bo wiedział co ten chciał powiedzieć. - Chciałem prosić o przenocowanie, ale...
- Spakuj się. Już jadę. Będę za piętnaście minut słoneczko - oznajmił do telefonu. - Kończę, niedługo będę. - stwierdził, więc Tobias się rozłączył za niego.
- Co się dzieje u rodziców, Cameron? - zapytał Tobias, bo widział, że Eric marszczy czoło.
- Nie mam pojęcia ... - mruknął, po czym zaczął wtapiać się w krajobraz za oknem. Po chwili odblokował telefon. - Ale wiem, kto może wiedzieć. - stwierdził i pochłonął go świat smsowania
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro