Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*40*

Arte dostał telefon od wujka Liama. W sumie jak teraz jest z jego synem to już nie wujka. Odebrał bez zastanowienia. Przywitał się oczywiście i Zapytał o co chodzi. Dostał propozycje pracy. Był w szoku,  ale ten wytłumaczył mu, że Cam mówił o sytuacji sekretarki Tobiasa, a brunet przyznał mu rację. 

- Bardzo chętnie przyjdę na rozmowę o pracę, wyznacz mi termin, dobrze?

- Możesz przyjść nawet jutro, dostaniesz miesięczne przyuczenie po czym już będziesz pracował na umowie. 

- Dobrze... mam kilka spraw do załatwienia, więc możemy się umówić na tę rozmowę na poniedziałek? - Zapytał spokojnie, a ten zgodził się naturalnie. Chłopak po rozmowie i skończeniu priorytetów pojechał do firmy ojca  najpierw poszedł do niego samego się przywitać. Zjedli razem drugie śniadanie, bo mimo że czarnowłosy był zajętym mężczyzną,  musiał znaleźć czas dla syna. Opowiedział ojcu, ze dostał propozycje od Liama.

- Jesteś taki jak matka. - zaśmiał się mężczyzna.  - Tak samo miły i uczynny. Ale mam nadzieje, że jak moja sekretarka przejdzie już na emeryturę to będziesz pracował u mnie

- Zapewne tak - zaśmiał się cicho i dokończył swoje naleśniki na słodko. - Nie wrócę dziś do domu na noc. Pewnie z mamą chcecie odbyć tę randkę, a przez kłótnie Oliviera i Liama nie mogliście. - oznajmił. Oczywiście, że matka mu powiedziała. Martwiła się o przyjaciela i chciała się wygadać. Porozmawiał jeszcze z ojcem na temat kilku spraw, by po tym udać się do biura Camerona. Zapukał delikatnie I wszedł do środka z kawa w ręku i kawałkiem ciasta.  - Dzień dobry, skarbie - uśmiechnął się delikatnie i postawił rzeczy na biurku. Ten wyglądał na zaskoczonego.

- Cześć ... co tu robisz? - spytał a ten uśmiechnął się. Upewnił się, czy zamknął drzwi i wpęzł pod biurko. - Arte?! - Zapytał i lekko się odsunął, temu to tylko bardziej pomogło. Przesunął dłoń powolutku delikatnie po jego nogach. Ten siedział w rozkroku, więc lepszej pozycji nie mógł mieć.

- Cichutko, bo ktoś przyjdzie. - oznajmił I zabrał się za rozpinanie rozporka. Mężczyzna zasłonił oczy dłonią, ale na jego policzkach pojawił się róż, co oznaczało, że tą czynność wykonał z zawstydzenia. Brunetowi bardziej niż się podobała ta reakcja. Zabrał się do robienia loda, ciesząc się, że ten mu nie utrudniał wyrywając się, czy coś w tej deseń, bo najlepszy w tym nie był. Cameron w tym czasie był w prawdziwym niebie. Nie miał pojęcia, że ten potrafi być tak bezwstydny, że jest w stanie zrobić komuś loda w firmie należącej do jego ojca. Wsunął dłoń w jego włosy I cicho sapał, zaciskając ją na jego kosmykach. Wystrzelił w jego usta. Ten by nie pobrudzić mu spodni, połknął wszystko i po pracy posprzątał, oraz pomógł mu schować penisa. Zaraz potem podniósł się I oparł o oparcie fotela, pochylając się nad ukochanym. 

- To było... cudowne... - oznajmił mężczyzna,  a ten zachichotał i musnął jego usta delikatnie I krótko.

- Daj mi klucze do mieszkania, to przygotuję się do twojego powrotu - oznajmił, a ten szerzej otworzył oczy i od razu sięgnął po rzecz w szufladzie by mu ją wręczyć. - Dziękuję. - oznajmił i wysunął się spomiędzy niego a biurka, po czym ruszył do drzwi. - Dziś ja będę topem,  będziesz czuł się przecudownie. - posłał mu buziaka i wyszedł z biura, a tego zmroziło. Tak jak przed chwilą czuł się przecudownie i był przeszczęśliwy, tak gdy to usłyszał doznał szoku. Nie był w stanie się ruszyć. Na prawdę. Nigdy nie zamierzał być na dole. Kochał Arte I gdyby ten tego chciał, zgodziłby się, ale na prawdę nie chciał. Miał nadzieję, że ten nie przemyślał tego i że mu się odwidzi.

Cameron: Kochanie, proszę powiedz, że to żart i wcale nie chcesz być topem dzisiejszej nocy.

Arte odczytując wiadomość zachichotał,  z delikatnym uśmiechem zabrał się za odpisywanie.

Arte: Wolisz żel truskawkowy, czy waniliowy?

Cameron: Proszę, powiedz mi, że się tylko ze mną drażnisz. Nie chcę byś wsadził w mój tyłek penisa! Na nic takiego nie wyrażę zgody!

Arte: Nie martw się skarbie. Jak będzie trzeba nawet i godzinę będę cię przygotowywał i użyjemy dildo, abyś nie doznał szoku skoro to twój pierwszy raz.

Cameron: Arte, nie pozwolę Ci tego zrobić!

Arte: Czekam na ciebie w domu kochanie. Pomogę Ci zrobić lewatywę, więc wracaj szybko  :)

W tym momencie top przestał sobie wmawiać, że to żart. Zestresowany nie potrafił się skupić, ale jak tylko wejdzie do domu jeszcze raz spróbuję. Kupił wino, bo jak ten na prawdę będzie chciał to zrobić to musi się upić. Wszedł niepewnie do mieszkania. Arte przywitał go w samym szlafroku.

- Kochanie, powiedz ze to żart. Nie chcę być zdominowany, to ja jestem od wkładania - mówił szybko, bo stres mu nie pomagał. Ten zachichotał cichutko I pocałował go w usta.

- Zamknij się już. - oznajmił i zaczął ściągać mu koszule. - Nawet nie wiesz jaki jestem napalony kochanie... - szepnął z uśmiechem. Gdy ten był już bez góry, wskoczył na niego. - zanieś mnie do łóżka. - rozkazał, a ten zrobił to. Arte chichotał co jakiś czas. Dominat nie wiedział czego się spodziewać,  jak na razie zaczął zwyczajnie, od pieszczot i całowania. Różniło się to jednak od wcześniejszego seksu. To Arte wyznaczał szlaki dla jego ust. Mówił, że ma wziąć jego sutek do ust i Ten wykonywał polecenia, gdyż bał się, że jak tego nie zrobi to chłopak wsadzi w niego swoje przyrodzenie. Przez pół godziny wykonywał jego rozkazy, a uległy wtedy kazał mu zejść. Powalił go i Cameron złapał go za dłonie.

- Nic we mnie nie wsadzaj  - ostrzegł go.

- Nie stawiaj się bo będzie bolało. - oznajmił brunet I pocałował go.  Otarł się kolanem o jego krocze. Ten był podniecony. Gdy mężczyzna go pieścił, odpłacał się masowaniem jego spodni w tym miejscu. Zaczął go rozbierać,  tak by był całkiem nagi, tak jak sam zainteresowany, po czym klęknął przed nim. Zafundował dla mężczyzny jeszcze jednego lodzika. Ten seks był zupełnie inny niż ostatni. Oczywiście, były tu pieszczoty, uczucia, ale brakowało spokoju. Nie brakło im namiętności w żadnym wypadku. Tak jak uległy powiedział, był napalony, to normalne, że mu się spieszyło.  - Czas na to, na co tak długo czekałem - oznajmił, a ten zbladł wyraźnie, gdy uległy wyciągnął żel truskawkowy i waniliowy z szafki. Jest zgubiony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro