*26*
Cameron patrzył na Arte, który spał na tylnich siedzeniach jego auta. Wiózł go właśnie do domu, bo ten kupił wódkę i wypił jak spragniony wodę. Mężczyznie skomulowały się emocje, a widocznie nie potrafił sobie z nimi poradzić. Będzie musiał z nim porozmawiać, nie pozwoli mu, by ten uciekł ponownie. Zatrzymał się na posesji i wysiadł, cicho zamykając drzwi. Pokazał Ericowi, który wyskoczył z domu, by zachował ciszę, przykładając palec do ust. Ten zerknął do auta i poleciał do domu po koc, by okryć pociechę. Gdy wrócił i zadbał k to, by maleństwu było ciepło, spojrzał na mężczyznę, który go przywiózł. Ten właśnie odpalał papierosa, zaciągając się dymem.
- Teraz mi to wytłumacz. - oznajmił od razu zaciągając się, by zachować spokój.
- Ja... Przyłapałem Tobiasa, gdy obciskiwał się z jakimś chłopakiem. Był mocno pijany, a ten chłopak był do mnie podobny. Dosłownie jeden do jednego. Jednak nie umiem mu tego wybaczyć i no... Arte się dowiedział, że chce się rozwieść z ojcem, ale to nic pewnego. - oznajmił i spojrzał do auta. Syn mocno wtulił się w koc, nie budząc się.
- Powinniście się po prostu wypierdolić na zgodę i to przegadać po tym jak zejdzie z was ciśnienie - oznajmił Cam i znowu się zaciągnął. Patrzył na niego długą chwilę. - Nie mam zamiaru pozwolić mu znowu odejść.
- Ja też przecież nie! - oznajmił brunet, a chłopak przewrócił oczami.
- W takim razie weź się w garść. - warknął patrząc na niezdecydowanego dorosłego mężczyznę. - Kochasz go, czy nie? No Eric, kurwa! - wyraził swoje niezadowolenie wyraźnie. Był dorosły, niech weźmie się ogarnie.
- Przepraszam... - szepcze cicho. - Chodź, weź go do domu, położysz go do jego pokoju. Możesz u nas nocować? Jak się rano obudzi będzie z pewnością zdezorientowany. Dużo wypił,prawda?
- Całą butelkę wódki. - wzruszył ramionami i zgasił papierosa, wziął miłość swojego życia na ręce i zaniósł do łóżka. Przykrył i pocałował w policzek. Zszedł na dół i brunet dał mu herbaty i jakieś kanapki. - Dla mnie?
- Tak, dla ciebie. Dla niego zrobię coś ciepłego. - oznajmił i usiadł do stołu. Sam trzymał w dłoniach herbatę, wpatrując się w nią i intensywnie nad czymś myśląc. - Może być głośno dziś w nocy. - oznajmił zdecydowanie, a ten rozbawiony kiwnął głową. - Tylko on musi najpierw wytrzeźwieć. - oznajmił i przygryzł wargę znowu spuszczając głowę. Wziął telefon i napisał do Oliviera, bo ten musiał pojechać do domu, a Tobias był z nim. Wygonił czarnowłosego z domu, bo uważał, że to wszystko jego wina.
- Dziękuję. Zjem na górze - oznajmił i wstał. Poszedł na górę i odłożył jedzenie, by położyć się przy chłopaku. To może być jedyna sytuacja, że będzie mógł go tak bez konsekwencji przytulić i schować twarz w jego włosy. Trwał tak na prawdę długo, snując plany i marzenia, które chciałby spełnić z chłopakiem, który spał. Nawet się mu przysnęło, a jego marzenia przyszły w snach, ukazując ich spełnienie. Obudził się, coś koło północy. Zamrugał, bo Arte nie było przy nim. Podniósł się do siadu, gdy do pomieszczenia wszedł brunet, musiał być w łazience, bo był w bokserkach i szlafroku. Gdy spojrzał, że przyjaciel nie śpi, to niepewnie zrzucił szlafrok i wszedł pod kołdrę, przysuwając się do niego, twarz młodego chłopaka była bardzo smutna i Cam zapragnął zmienić ten wyraz w piękny uśmiech. Już miał się odezwać, gdy usłyszeli krzyki. Chłopak poderwał się od razu, przestraszony i zaczął nasłuchiwać.
- To nie moja wina, że do cholery był tam twój klon! Nie możesz wiecznie mnie za to karać! Oboje byliśmy pijani! Oboje! Mogło paść na ciebie i co wtedy?!
- Nie rozumiesz, że mnie to tak bardzo zabolało?! Co z tego, że byłeś pijany! Widać, że to nie byłem ja! Tak bardzo myślisz chujem, że ludzi nie odróżniasz?
- Mój kutas staje tylko przy tobie, nie rozumiesz?! Uzalezniłeś mnie od siebie i twojego ciała, a przy tamtym chłopaku mi nawet nie drgnął! Rozumiesz, że do niczego by nie doszło?!
- Dlatego nie mogłeś powiedzieć mi wcześniej?! Tyle miesięcy się tarliśmy!
- Nie chciałeś mnie słuchać! Musiałeś zobaczyć jak nasz syn cierpli przez to, że ty nie chcesz słuchać własnego męża!
- To twoja wina! Nie moja, rozumiesz?! To ty go prawie przeleciałeś! To przez ciebie nasze życie....
- Słyszałeś co on powiedział! Przestań mnie o to obwiniać, mogło paść na Ciebie.
- W takim razie przestań się nad sobą użalać! Przestań pić, palić i zerżnij mnie! - na tym kłótnia ucichła. Arte serce biło na prawdę bardzo szybko. Nieświadomie trzymał przyjaciela za koszule i spojrzał na niego.
- Eric ostrzegał, że może być głośno. - uśmiechnął się do niego, a ten zamrugał kilkakrotnie. - Jak nie chcesz słuchać jak twoi rodzice się godzą poprzez seks, możemy jechać do mnie. - oznajmił, a ten mocniej zacisnął dłoń na jego koszuli. Powoli kiwnął głową, gdy usłyszał zduszony głośny jęk.
- Tak... Jedźmy. - szepnął zagubiony.
No cześć, cześć. Dobrze, że ktoś niedawno się upomniał o next, bo bym nie napisała 😅 Wybaczcie, pochłonęło mnie co innego. Jednak już jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro