Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*26*

Cameron patrzył na Arte, który spał na tylnich siedzeniach jego auta. Wiózł go właśnie do domu, bo ten kupił wódkę i wypił  jak spragniony wodę. Mężczyznie skomulowały się emocje, a widocznie nie potrafił sobie z nimi poradzić. Będzie musiał z nim porozmawiać, nie pozwoli mu, by ten uciekł ponownie.  Zatrzymał się na posesji  i wysiadł, cicho zamykając drzwi. Pokazał Ericowi, który wyskoczył z domu, by zachował ciszę, przykładając palec do ust. Ten zerknął do auta i poleciał do domu po koc, by okryć pociechę. Gdy wrócił i zadbał k to, by maleństwu było ciepło, spojrzał na mężczyznę, który go przywiózł. Ten właśnie odpalał papierosa, zaciągając się dymem.

- Teraz mi to wytłumacz. - oznajmił od razu zaciągając się, by zachować spokój.

- Ja... Przyłapałem Tobiasa, gdy obciskiwał się z jakimś chłopakiem.   Był mocno pijany, a ten chłopak był  do mnie podobny. Dosłownie jeden do jednego.  Jednak nie umiem mu tego wybaczyć i no...  Arte się dowiedział, że chce się rozwieść z ojcem, ale to nic pewnego. - oznajmił i  spojrzał do auta. Syn mocno wtulił się w koc, nie budząc się.

- Powinniście się po prostu wypierdolić na zgodę i to przegadać po tym jak zejdzie z was ciśnienie - oznajmił Cam i znowu się zaciągnął. Patrzył na niego długą chwilę. - Nie mam zamiaru pozwolić mu znowu odejść.

- Ja też przecież nie! - oznajmił brunet, a chłopak  przewrócił oczami.

- W takim razie weź się w garść. - warknął patrząc na niezdecydowanego dorosłego mężczyznę. - Kochasz go, czy nie? No Eric, kurwa! - wyraził swoje niezadowolenie wyraźnie. Był dorosły, niech weźmie się ogarnie.

- Przepraszam... - szepcze cicho. - Chodź, weź go do domu, położysz go do jego pokoju. Możesz u nas nocować? Jak się rano obudzi będzie z pewnością zdezorientowany. Dużo wypił,prawda?

- Całą butelkę wódki. - wzruszył ramionami i zgasił papierosa,  wziął miłość swojego życia na ręce i zaniósł do łóżka. Przykrył i pocałował w policzek. Zszedł na dół i brunet dał mu herbaty i jakieś kanapki. - Dla mnie?

- Tak, dla ciebie. Dla niego zrobię coś ciepłego. - oznajmił i  usiadł do stołu. Sam trzymał w dłoniach herbatę, wpatrując się w nią i intensywnie nad czymś myśląc.  - Może być głośno dziś w nocy. - oznajmił zdecydowanie, a ten rozbawiony kiwnął głową. - Tylko on musi najpierw wytrzeźwieć. - oznajmił i przygryzł wargę znowu spuszczając głowę. Wziął telefon i  napisał do Oliviera, bo ten musiał pojechać do domu, a Tobias był z nim.  Wygonił czarnowłosego z domu, bo uważał, że to wszystko jego wina.

- Dziękuję. Zjem na górze - oznajmił i wstał.  Poszedł na górę i odłożył jedzenie, by położyć się przy chłopaku. To może być jedyna sytuacja, że będzie mógł go tak bez konsekwencji przytulić i schować twarz w jego włosy.  Trwał tak na prawdę długo,  snując plany i marzenia, które chciałby spełnić z chłopakiem, który spał. Nawet się mu przysnęło, a jego marzenia przyszły w snach, ukazując ich spełnienie.  Obudził się, coś koło północy.  Zamrugał, bo Arte nie było przy nim. Podniósł się do siadu, gdy do pomieszczenia wszedł brunet, musiał być w łazience, bo był w bokserkach i szlafroku. Gdy spojrzał, że przyjaciel nie śpi, to niepewnie zrzucił szlafrok i wszedł pod kołdrę, przysuwając się do niego, twarz młodego chłopaka była bardzo smutna i Cam zapragnął zmienić ten wyraz w piękny uśmiech. Już miał się odezwać, gdy usłyszeli krzyki.  Chłopak poderwał się od razu, przestraszony i zaczął nasłuchiwać.

- To nie moja wina, że do cholery był tam twój klon!  Nie możesz wiecznie mnie za to karać! Oboje byliśmy pijani! Oboje! Mogło paść na ciebie i co wtedy?!

- Nie rozumiesz, że mnie to tak bardzo zabolało?! Co z tego, że byłeś pijany! Widać, że to nie byłem ja! Tak bardzo myślisz chujem, że ludzi nie odróżniasz?

- Mój kutas staje tylko przy tobie, nie rozumiesz?! Uzalezniłeś mnie od siebie i twojego ciała, a przy tamtym chłopaku mi nawet nie drgnął! Rozumiesz, że do niczego by nie doszło?!

- Dlatego nie mogłeś powiedzieć mi wcześniej?! Tyle miesięcy się tarliśmy!

- Nie chciałeś mnie słuchać! Musiałeś zobaczyć jak nasz syn cierpli przez to, że ty nie chcesz słuchać własnego męża!

- To twoja wina! Nie moja, rozumiesz?! To ty go prawie przeleciałeś!  To przez ciebie nasze życie....

- Słyszałeś co on powiedział!  Przestań mnie o to obwiniać, mogło  paść na Ciebie.

- W takim razie przestań się nad sobą użalać! Przestań pić, palić i zerżnij mnie! - na tym kłótnia ucichła. Arte serce biło na prawdę bardzo szybko.  Nieświadomie trzymał przyjaciela za koszule i  spojrzał na niego.

- Eric ostrzegał, że może być głośno. - uśmiechnął się do niego, a ten  zamrugał kilkakrotnie. - Jak nie chcesz słuchać jak twoi rodzice się godzą poprzez seks, możemy jechać do mnie. - oznajmił, a ten mocniej zacisnął dłoń na jego koszuli. Powoli kiwnął głową, gdy usłyszał zduszony głośny jęk.

- Tak... Jedźmy. - szepnął zagubiony.

No cześć, cześć. Dobrze, że ktoś niedawno się upomniał o next, bo bym nie napisała 😅 Wybaczcie, pochłonęło mnie co innego. Jednak już jestem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro