Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*23*

Eric ziewnął i wstał, by się rozprostować. Był skostniały, bo całą noc siedział na dworzu. W końcu noc była ciepła. Mąż przyniósł mu koc, ale nic do niego nie powiedział, tylko patrzył przed siebie.
Ktoś, też mu przez całą noc podsuwał nową, gorącą herbatę, gdy tamtą już wypił.  Mając na uwadze fakt, że tylko on i mąż byli w domu, to były pewnie krasnoludki.
Wszedł do środka, a na stole czekało gorące śniadanie. Jajko i tosty i gorąca herbata.  Wypił trochę i zjadł, odczytując SMS od syna. Ten miał być wieczorem, bo weekend się kończył, a Cam miał przecież pracę. Odpisał mu, że rozumie i zamyślony, uśmiechał się do kubka. Od dawna wiedział, że Cameron coś czuję do chłopaka, że tęsknił za nim ... Może z Arte zostaną parą? Kto wie?
Zadzwonił dzwonek, dlatego ruszył do drzwi. Krzyknął, gdy wpadł na niego jakiś chłopak. Był brudny, ubrania miał podarte... I krew, wszędzie krew...

- Tobias! - wrzasnął przerażony.

*********

- Nasz dom jest przy drodze, może komuś uciekł, jakiemuś Alfonsowi? - zapytał Tobias, rozmawiał z przyjacielem, a Olivier w pokoju obok uspokajał Erica. Chłopak leżał na łóżku, okryty kocem, a zadzwonili po przyjaciół, gdyż, jakby się okazało, że mężczyzna skonał w ramionach bruneta, czerwonowłosy wiedziałby co robić. W końcu dalej działają w mafii, mimo że nie mówi się o tym głośno. 

- Pobrałem jego krew, dałem chłopakom, sprawdzą,czy był faszerowany jakimiś narkotykami. Idź do męża.  Uspokój go. Zadzwoń też do syna, by upewnić się, że jemu nic nie grozi. - oznajmił spokojnie przygryzając kciuk, w  momencie, gdy  do środka wszedł Olivier z Ericem. Mężczyzna wyglądał na wstrząśniętego tym zdarzeniem. No tak. Gdyby był w ich mafii, może nie byłby dla niego szok, ale odciął się od tego, kiedy odzyskali swojego synka, a to było tyle lat temu...
Tobias niepewnie podszedł do niego i rozłożył ramiona, brunet spojrzał na niego wzrokiem zbitego psa i wtulił się w jego ciepłe cielsko.

- Mam wyniki - oznajmił Olivier  patrząc na swój telefon. Pokazał mężowi, a ten pokiwał głową i pocałował męża w ucho. - Okej, wypadałoby naszego niezapowiedzianego gościa umyć i przebrać. - oznajmił spokojnie i spojrzał na Erica.  - Skarbie, zanieś go  do  łazienki, do wanny - mówi spokojnie, a jego mąż uśmiecha się. 

- A co będę za to miał? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem, a ten uniósł brew. 

- Nie masz dwudziestu lat, by się o to pytać. Liam. - mówi spokojnie patrząc na niego i poprawiając okulary, jak ten się nie ugiął i dalej czekał na odpowiedź.  - Okej. Pokochamy się dzisiaj. 

- Oke - uśmiechnął się szeroko i  wziął młodego chłopaka na ręce. - rozebrać go też?

- Nawet nie próbuj - oznajmił. Oczywiste było to, że zdawał sobie sprawę, że mąż by patrzył i chętnie by rozbierał młodego chłopaka. Był zazdrosny, no bo niby jak miałby nie być?
Okej, spokojnie. On nie będzie go rozbierał, ani patrzył.

- Liam, chodź do mnie na chwilę. Eric, kochanie, rozbierz go, ja wybiorę jakieś  ubrania - oznajmił i wyszedł  z pokoju, zamykając drzwi. Gdy Liam do niego przyszedł od razu dostał po potylicy.  - CO to miał być za tekst? Ile ty masz lat? Chcesz patrzeć na nagie ciało jakiegoś dzieciaka, pedofilu?! - warknął rozdrażniony, a ten westchnął. 

- Kochanie, naprawdę zastanawiam się, czy ty nie jesteś w ciąży. - powiedział spokojnie. 

- A NAWET JAK TAK, TO CO?!  - zapytał zły, a  Liam patrzył na niego w  szoku. 

- Skarbie... ty... 

- Nie, idioto! Oczywiście, że nie! - wrzasnął i wszedł do pokoju Erica, by wybrać ubrania. Jego mąż wiedział, że coś jest nie tak. Co się działo z jego cichym okularnikiem? Musiał się tego dowiedzieć. 

Eric wzdrygnął się, słysząc krzyk przyjaciela i odsunął się od męża. 

- Wykąpie tego chłopaka, a ty idź do Liama, dowiedz się co i jak i czy  dowiedzieli się czegokolwiek o chłopaku.  - oznajmił spokojnie, a mąż, korzystając z okazji złapał go za policzki i musnął jego usta. 

- Jestem przy tobie, zawsze będę, niczym nie musisz się martwić, rozumiesz? Nasze dziecko jest bezpieczne, nikt go nie porwał, jest z  nim Cameron. - mówi spokojnie. - Weź kilka głębokich wdechów i nie martw się. 

- O-okej. Bałem się, tak bardzo byłem przerażony... - mruknął, a mąż znowu skradł mu całusa.

- Jestem z tobą. Tutaj, zaraz obok ciebie. Zawsze będę - chciał go jeszcze raz pocałować, ale ten się odsunął. Pokręcił głową i poszedł do łazienki, by umyć młodego mężczyznę. Zrobił to dokładnie i dopiero, gdy zmył z niego ten brud, okularnik, który mu pomagał dostrzegł niezwykłe podobieństwo młodego do bruneta.

- Jest możliwość, że masz młodszego brata? - zapytał. - wyglądacie prawie identycznie.

- N-Nie, oczywiście, że nie. On nie ma więcej niż dwadzieścia lat. Mój syn ma tyle, więc matka musiałaby go urodzić w podobnym czasie z Arte. A tak nie było. Była tylko w jednej ciąży. - mówi.

- Zaraz, ale przecież... Twoja...

- Siostra? Tak. Byliśmy dwujajowcami.  Dlatego mój ojciec nas porzucił. - oznajmił, przygryzając wargę. - Mam źle przeczucia, Oliv... Bardzo złe... - szepnął cicho.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro