Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*18*

Po odwiedzinach dawnego przyjaciela, Arte chodził cały uśmiechnięty. Uważał, że fajnie było go spotkać i pogadać. Ten wyraził też chęć uczestniczenia w zabawie, którą zorganizuję dla starych znajomych. Świetnie się dogadywał z Cameron'em i obiecał mu, że gdzieś napewno niedługo wyjdą razem.  Na koniec chłopak odprowadził przyjaciela do autka i jak ten odjechał to odebrał telefon

- Alex! - uśmiechnął się do telefonu i poprawił włoski za ucho. Zawsze czuł czyste szczęście jak rozmawiał ze swoim chłopakiem.

- Cześć, Arte. Jak dobrze słyszeć twój radosny głos - mówi mężczyzna i bierze duży wdech, a wtedy jego chłopak wcina mu się zdanie.

- Czy już ogarnęłeś wszystko co miałeś?

- Tak. Właściwie chciałem się zapytać, czy nie chcesz mi pomóc się rozpakować - mówi spokojnie, a ten podskoczył szczęśliwy.

- Tak! Jasne! Tylko mamie powiem, bo nie wiem o której wróci ojciec.

-Skarbie, mówiłeś, że masz ukończone osiemnaście lat - zaśmiał się, a  chłopak jeszcze głośniej się roześmiał. Oj ten jego Alex, zawsze był taki zabawny...

***
Tobias wszedł do domu z bukietem kwiatów, oraz uśmiechem na ustach.  Może i był na codzień gburowaty, ale jak tylko przechodził przez próg jego domciu do miał ochotę skakać z radości, bo domownicy znowu byli w komplecie. Zaraz, co?

- Gdzie nasz syn? - zapytał patrząc na męża w salonie, który wykonywał ćwiczenia wzmacniające. W tym momencie wykonywał plank, więc mu odpowiedział.

- Musiał wyjść. Obiecał, że będzie przed godziną szesnastą, byśmy mogli wyjść na jedzenie - mówi i po chwili wstaje z podłogi zapisując coś w telefonie. Dopiero wtedy spojrzał na męża, a on klęknął przed nim i wręczył mu bukiet pięknych białych róż. Eric patrzył na niego chwilę i zdecydował się przyjąć kwiaty, by się nie zmarnowały.  Czarnowłosemu przyszło na myśl, że gdyby był postacią w grze nad jego głową by wyskoczył znak +1 dla miłości. Uśmiechnął się szeroko i wstał. Chciał przytulić ukochanego, ale ten się odsunął.

- Kochanie, pamiętasz, że niedługo nasza rocznica? - pyta go, a ten kiwa głową. Jakby mógł zapomnieć? W końcu to był jeden z najpiękniejszych chwil jego życia.   - Wybierzemy się na kolację w ten wieczór? - zapytał. Już wiedział, że mąż nie chce, ale wtrącił się zanim ten zaczął. - Dla niepoznaki. Mamy udawać, że nic się nie stało, prawda?

- W porządku. Kolacja, a potem do domu - mówi. - Śpisz od dziś ze mną - mówi a uśmiech mężczyzny się jeszcze bardziej powiększył. - Nie wyobrażaj sobie. Dotknij mnie w nocy małym palcem a odetne ci go siekierą - mówi i zbiera mate. Po tym jak nigdy nic wyszedł stamtąd odłożyć rzeczy i poszedł do kuchni.

***
Arte wpadł do domu z uśmiechem na ustach. Wszedł do kuchni i uśmiechnął się do matki, wtulając się w nią mocno. Rozpierała go pozytywna energia, a nie miał jak jej wykorzystać.

- Ojej, synku - zaśmiał się Eric i objął pociechę.  - Co ty taki radosny? - zapytał, ale i jemu się udzieliło i szczerzył się

- Po prostu ... Mam przy sobie wszystkich których kocham.  Nie opuszczę cię więcej! - mówi i wtula się. Jak ojciec wszedł do kuchni to też został zaatakowany przytulasem, aż stracił wdech.

- Wow, synu, zgnieciesz mnie - zaśmiał się. - Jesteś gotowy na wspólny wieczór że swoimi starymi rodzicami?

- Tak! Chodźmy, chodźmy! - mówi i łapie ich za ręce mocno ich do siebie przytulając.

*****
Czarnowłosy zgasił silnik i cała trójka wysiadła z auta. Najmłodszy z nich  podziwiał miejsce do którego przyjechali, było piękne, bo był stąd widok na całe miasto.  Postawili jedzenie na stoliczek, bo były tu takie trzy, dla osób, które lubią spędzać tutaj czas i usiedli.

- Zjemy i akurat zobaczymy piękny zachód słońca - oznajmił Eric uśmiechając się do pociechy i wyciągając swoje danie. Wziął widelczyk i zaczął jeść, tak jak Arte. Tylko głową rodziny wpatrywała się w dal,  zamyślona.

- Tato, czy w porządku?

- Oczywiście - odezwał się mechanicznie i spojrzał na niego. Uśmiechnął się i poklepał go po głowie. - Nie przejmuj się. To był ciężki dzień, ale cieszę się, że jestem tutaj z wami.

- Ja też się cieszę... - mówi chłopak. - Dzisiaj  ... Alex po mnie przyjedzie. Chciałbym, byście go poznali i będziecie mieli dom dla siebie, bo będę u niego spać. Wrócę jutro, by zacząć mały remont u siebie w sypialni - oznajmił. Eric'owi nie podobało się  to. Był pewien, że mąż poczuje się pewny siebie i będzie chciał z nim rozmawiać. A on nie miał ochoty.

- Cudownie synku - mówi do niego i głaszcze go po policzku. - Bardzo się cieszę, że jesteś tutaj z nami..bardzo tęskniłem.

- Ja też mamo. Kocham was oboje - mówi spokojnie i uśmiecha się do nich. - Nie mogę się doczekać aż poznacie mojego chłopaka. Jest naprawdę cudowny! - mówi i uśmiecha się do nich rozradowany. Zaczęli rozmawiać na niezobowiązujące tematy, przy tym jedząc i ciesząc się swoją obecnością. Jak czarnowłosy zjadł to objął męża w talli i przytulił go do siebie.  Wątpił, że Eric go odpechnie przy synku, ale był zaskoczony, że ten jeszcze położy głowę na jego ramieniu.

- Jedzie! - pisnął nagle Arte i podniósł się.  Wyskoczył na mały parking i czekał aż blond włosy mężczyzna wysiądzie. Jak to zrobił to od razu do niego podszedł i przytulił się. Sięgał mu do piersi i był dużo drobniejszy od mężczyzny. Wyglądał trochę jak dziecko. - Cieszę się, że jesteś! - mówi i staje na paluszkach i muska jego brodę. Ten pochylił się i połączył ich usta.

Eric uśmiechnął się, podnosząc się z męża i siadając prosto. Był blisko mężczyzny, więc czuł, że ten  spina się, jak tylko dostrzegł osobę, którą kocha ich syn. Spojrzał na niego zaskoczony i dostrzegł zaciśnięte usta.

- O co chodzi Tobias? - zapytał go kładąc mu dłoń na klatce.  Ten złapał go gwałtownie i pocałował go,  po chwili przesuwając usta do jego ucha.

- Ten mężczyzna należy do gangu, który ostatnio stwarzał naszemu dużo problemów. Nie wiem czy ma pojęcie, że my należymy do konkurencji, skarbie, więc bądź czujny. Może być też tak, że tylko wykorzystuje naszego synka - mruczał mu do ucha, przy okazji pieszcząc je, by obserwatorzy myśleli, że miziają się.

- Zrozumiałem. - oznajmił ukeś, bardzo poważnym tonem i wpił się w jego usta pochylając się nad nim. - Nie wzięłeś broni? - mruknął mu w usta. - Ja swoją zostawiłem w domu.

- Nie mam. Ale wątpię, że nas zaatakuje. Chociaż nie wiem. Obserwujmy - mówi i puszcza go, bo zbliżał się ich synuś.

- Mamuś, tatuś. To Alexander, mój chłopak. - mówi. Blondyn podał rękę obojgu i uśmiechnął się. - Ma dwadzieścia cztery lata, skończył studia i przeprowadził się do naszego miasta niedawno. Proszę nie zamęczcie go pytaniami. Nie chcę by się wystraszył. - mówi i wskazuje mężczyźnie siedzenie i sam usiadł obok.

- To pan panie Tobias, przyczynił się do odkrycia tego, że mężczyźni mogą rodzić?

- Tak. Byłem. Pomagałem. - mówi i patrzy na niego. - Gdzie pracujesz?

- Jako barman - mówi spokojnie. - Ale spokojnie, nie w taki sposób się poznaliśmy. Arte poznałem w kawiarni. To była zabawna historia i od razu poczuliśmy do siebie miętę. - oznajmił. Był bardzo gadatliwy, dlatego cały czas on gadał i gadał a rodzice słuchali starając się  wyłapać cokolwiek za co mogli by go zastrzelić. - Aha! I mam jeszcze brata bliźniaka.

- Właśnie mamo, tato.  Jakbyście zobaczyli twarz Alexandra w telewizji to nie musi być on. Jego brat jest mafiozą, ale on jest naprawdę dobrym chłopakiem. Nie widział się z bratem od lat. - oznajmił Arte. - Więc go nie skreślajcie na starcie, dobrze? Naprawdę go kocham i dobrze nam razem.  

- Postaramy się synku, ale wiesz, jesteś naszym maluszkiem i nie pozwolimy cię zabrać skoro dopiero do nas wróciłeś. - mówi Eric uśmiechając się do niego pięknie. - Musimy być pewni, że mężczyzna, który cię dotyka jest godzien tego. - mówi i całuje pociechę w czoło.  - Jest już późno. Musimy się zbierać, bo tata na  rano. Bawcie się dobrze kochanie. No a ja mam nadzieję, że ty Alexandrze będziesz dobrze go traktował - uśmiechnął się a ten entuzjastycznie pokiwał głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro