*14*
Drzwi od czerwonego BMW trzasnęły, a po chwili w mieszkaniu można było usłyszeć brzdęk kluczy. Cameron wszedł do pustego przedpokoju i zsunął z nóg buty, by przejść od razu do sypialni. Musiał z siebie ściągnąć garnitur, bo przez osiem godzin w biurze spocił się masakrycznie. Jak wziął zimny prysznic i ubrał tylko dresy to usiadł w salonie na kanapie i westchnął. Działająca klimatyzacja to było coś wspaniałego. Zdecydowanie. Zadzwonił dzwonek do drzwi więc się podniósł i poszedł otworzyć. Do środka wszedł brązowowłosy chłopak, o pięknych zielonych oczach.
- cześć - odezwał się i uśmiechnął się do niego. Podał mu wino, po czym uwiesił się mu na szyję - skarbie - musnął jego usta i przytulił się do niego. - jesteś gotowy? - pyta, a ten w odpowiedzi odstawił butelkę na szafkę i przyparł go do ściany i ostro zaczął całować. Uke stęknął, ale od razu zaczął oddawać pocałunek. Cameron był brutalnym kochankiem, nie cackał się w bycie delikatnym i to mu się podobało. Przychodził się pieprzyć a nie miziać. Jak poznali się pół roku temu to był w niebowzięty, od razu powiedzieli, że chcą jedynie seksu i nikt nic nie zmieniał.
- Do salonu - szarpnął go i pociągnął na kanapę. Dominat się rozsiadł, a chłopak ukleknął przed nim zsuwając mu dresy. Uwielbiał tego penisa. Sprawiał mu mnóstwo przyjemności i był taki duży! Zaczął od powolnego kąsania go. Cam uwielbiał jak ten to robił.
Chłopak całował prącie po całości, oraz przesuwał po nim językiem, udawał, że robi to nieśmiało i niezdarnie, co z delikatnym kąsaniem sprawiało wrażenie, że był niedoświadczonym. Nie rozumiał tego, bo dominat upodobał sobie jęczenie imienia niejakiego Arte. Nie przeszkadzało mu to, dopóki robi z nim te wszystkie cholernie przyjemne rzeczy.
Wsunął w usta jego prącie, a ten stęknął głośno czując gorąc wnętrza. Zamknął oczy i wplótł palce w jego włosy.
- Oh, Arte - stęknął odchylając głowę do tyłu i wzdychając zadowolony. - Tak mi rób - mruczał głośno i zaciakał pięść na jego włosach. Był tak cudowny, taki... podobny do oryginału. Jak patrzył na niego z tej perspektywy to naprawdę wyglądał jak jego młodzieńcza miłość. Od odejścia chłopaka minęły całe dwa lata. Zakochany chłopak stał się mężczyzną, który nadal był nieszczęśliwie zakochany. Co jakiś czas zdarzało mu się odszukać bruneta, bo tęsknił za nim. A tak po za tym, to pracował w firmie ojca jako wice szef. Miał kiedyś przejąć firmę, więc uczył się od samego bossa.
Co tydzień w piątki przyjmował w swoim apartamencie dziwki. Takie, które przypominały Arte, jego pięknego, seksownego przyjaciela.
- Mogłeś ostrzec - pisnął chłopak, który ledwo co przełknął gorzkawą spermę. Zakrztusił się nią, bo mężczyzna wystrzelił dość niespodziewanie.
- Nie mazaj się, tylko ściągaj majtki - mówi i drapie się po piersi. - No i nawilż się, nie będę Cię rozciągał. - mruknął, a ten od razu pobiegł do przed pokoju po swoją torbę. Zrobił mu mały striptizik zdejmując spodnie i bokserki, po czym wsunął w swoją dziurkę dziubek butli. Ścisnął ją, a do jego środka wleciała maź. Zagryzł wargę i nalałna penisa chłopaka lubrykantu, ale ten go trzepnął po łapach. - Wycieraj go i nakładaj gumkę. - warknął nieprzyjemnie, a ten pokiwał głową i pobiegł po ręcznik. W tym czasie, rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. Sięgnął po niego niechętnie i odebrał.
- Cześć synu - usłyszał głos mamy i spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił z telefonu taty. - Co robisz w niedzielę? - zapytał. Ten zastanowił się przez chwilę. Wszystko zależało od tego, czy będzie chciało mu się bzykać. Ale już teraz by sobie odpuścił, więc sądził, że wygoni dziwkę jeszcze dziś.
- Myślę, że będę przygotowywał się do pracy. - odpowiedział. Jak udawany Arte wrócił i klęknął to uśmiechnął się triumfalnie. Taki uległy...
- Dobrze się składa - oznajmił uległy przez telefon. Cameron w tym czasie kazał dziwce by odwróciła się tyłem i nabiła na jego kutasa. Oczywiście po założeniu gumki i nalaniu nawilżacza. - Przyjedziesz w niedzielę na obiad? - zapytał i wziął oddech przed kolejnym zdaniem i usłyszał stęk. - Mówiłeś coś? - zapytał pociechę, a ten odpowiedział, że nie. Prawda była taka, że podrabieńcowi wyrwał się stęk jak się nabijał, mimo koszulki w zębach za co dostał mocnego klapsa. Oczywiście Cam wyłączył na chwilę mikrofon, by matka go nie słyszała. Ten kontynuował. - Zjesz z nami i przy okazji tata da Ci papiery do pracy. Po za tym, paczka do siebie przyszła. Zamawiałeś coś?
- Nie, ale może to zaległe rzeczy, wiesz, te których mi wcześniej nie wysłali w zamówieniu... - oznajmił kładąc dłoń na biodrze chłopaka. Ten tyłem do niego starał się przyzwyczaić co jego kutasa. Czuł jak jego dziurka zaciska się na nim jak pulsuje. Nigdy mu nie dawał chwili na przyzwyczajenie się, ale niech ten jeden raz ma.
- Możliwe. To co? Do zobaczenia w niedzielę o czternastej. - mówi i po krótkim pożegnaniu rozłączył się. Młody mężczyzna odrzucił telefon A nabity na niego chłopak wylądował twarzą na zimnym stoliku kawowym. Cam zaczął się poruszać w jego wnętrzu wstając z kanapy, trzymając jego tyłek na odpowiadającej mu wysokości.
- Tak! Och, tak! - chłopak zachowywał się jak zwykle bardzo głośno, a mężczyzna go nagradzał mocnymi klapsami ten je uwielbiał tak jak i ostry seks, który właśnie uprawiali. Był on szybki i pozbawiony finezji, ale tu chodziło o ból a nie pieszczoty. Uległy jęczał, stęknął, krzyczał czując, że ten uderza w ten punkt, zaraz dojdzie, więc jego dziurka bardzo mocno się zaciskała na jego penisie. Ten nie został bez odzewu, bo dominat po kilku mocnych pchnięciach doszedł, a tóż przed nim chłopak, krzycząc głośno. - Jeszcze? - stęknął jak ten się z niego wysunął, a ten ciężko westchnął. - Nie. Wracaj do domu - oznajmił. - Kasę dam Ci w przyszłym tygodniu.
- Nie, nie. Zrób mi przelew - oznajmił i naciągnął majtki wcześniej wsuwając w swoją dziurkę koreczek, by sperma nie pobrudziła mu spodni. - Było cudownie. Mam przyjść jutro?
- Nie trzeba - oznajmił spokojnie i się podniósł. Nie wstydząc się nagości na spokojnie poszedł pod prysznic. Chłopak wiedział gdzie są drzwi.
***
W niedzielne przedpołudnie młody mężczyzna pojawił się w domu rodziców, otworzył drzwi swoim kluczem i wszedł do środka.
- Jestem! - powiedział głośno, bo wydawało mu się, że słyszał jęk, wolał nie wchodzić w sam środek akcji, ale mama rozwijała wątpliwości. Olivier wyszedł z salonu wycierając ręce w kuchenną szmatkę.
- Dawno Cię nie było synu - mówi z uśmiechem na ustach i przytula go do siebie. - Urosłeś? - zmarszczył brwi. - Nie. Musi mi się wydawać - zaśmiał się i pociągnął za sobą. W kuchni przy stole siedział Eric i Tobias, aktualnie pili kawę. - Chłopaki zostaną na obiedzie - mówi i wskazuje mu miejsce.
- A gdzie mój brat? - zapytał siadając do stołu. - I ojciec?
- Młody siedzi w pokoju. Rozmawia przez skype z swoją dziewczyną - odpowiedział mu rodziciel, przy czym wyłączył kuchenkę. Rozłożył talerze na stole. - A ojciec pojechał do firmy. Dostał jakąś pilną wiadomość. Ale dalej twierdzę, że pojechał do kochanka - oznajmił kładąc szklanki przed gośćmi i synem.
- Dlatego ja swojego, samego nie wypuszczam - oznajmił z uśmiechem brunet i pocałował ukochanego w czoło.
- Dlaczego nie przyjmujesz posady współszefa, ciociu? - zapytał Cameron biorąc do ręki szklankę soku i czekając na odpowiedź.
- Wiesz, dobrze mi na posadzie sekretarza - mówi z uśmiechem. - Po za tym miejsce wiceszefa jest dla mojego syna. Kiedyś przejmie firmę i będzie produkował szczepionki dla mężczyzn.
- Powiem szczerze, że rozegraliście to idealnie, Wy macie firmę, która produkuje serum, a mój ojciec na stałe ma z wami umowę, by wysyłać kurierów.
- Przyjaźniliśmy się jak powstała mikstura - powiedział Tobias. - Ponad to pracujemy nad nowymi miksturami, cały czas obie firmy się powiększają, co dobrze wróży.
- Mam nadzieję, że jak przejmę firmę to nic sie nie zmieni i bedziemy dalej mieli wyłączność na dostarczanie mikstur.
- Wiesz, do Was mamy zaufanie. Eksperymentowaliśmy wiele razy z innymi firmami. Jedne kradły produkty, inne udawały, że " szkło się pobiło jak tylko je schowali", więc w końcu narodził się pomysł, by stworzyć własną firmę kurierską - oznajmił Eric..- ja się nią miałem zajmować ale po rozmowie z Tobiasem stwierdziłem, że zajmę się domem. On i tak miał produkcję na głowie, więc nową firmę sprzedaliśny twojemu ojcu. Jak widać pięknie ją rozwinął i cudownie presferuje - mówi i uśmiechnął się do przyjaciela, który podał mu soku.
- Cieszy mnie to - oznajmił spokojnie. Chwilę siedzieli w ciszy, po czym rozbrzmiał z salonu wesoły głos ojca.
- Jestem! Jest Eric i Tobias? - wszedł do kuchni i uśmiechnął szeroko. - chodźcie szybko. Nie chciał wchodzić - oznajmił o zaprowadził ich do garażu. To był burzliwy dzień więc osoba stała tam, by nie zmoknąć, co i tak zdążyła uczynić. Był ubrany w zwykłe czarne rurki, oraz fioletową bluzę, na ramieniu miał torbę sportową, a na jego twarzy błąkał się uśmiech. Jego zielone oczy błysnął nadzieją i szczęściem. Wrócił do rodziców.
***
- O, właśnie synu. Paczka do Ciebie przyszła - powiedział Olivier, bo on i Cameron zostali w kuchni. Chłopak od razu paczkę rozpakował, gdy tylko ją dostał od rodziciela.
- Książka? - mruknął do siebie i spojrzał na okładkę. "Poszukując siebie" tytuł nie był bardzo przyciągający, ale zajrzał na pierwszą stronę. "Z dedykacją dla mojego najlepszego przyjaciela -Camerona." Niedowierzał patrząc na podpis. Spojrzał na okładkę. - Arte wydał książkę? - zapytał sam siebie.
- My też dostaliśmy - oznajmił Olivier z uśmiechem. - W Internecie jest mnóstwo dobrych opinii. Jestem już za połową, bo w piątek zacząłem ją czytać i nie mogłem się oderwać. Poważnie, świetna jest.
- Na pewno przeczytam - był bardzo ciekaw co brunet tam napisał. Chciał zobaczyć czy wspomniał o nim, a jak tak, to w jaki sposób. Czy krytykował go? Może opisał swój sen? Właściwie, miał nadzieję, że w powieści znajdzie odpowiedzi na nurtujące go pytania. Co Arte o nim myśli?
Jeszcze się nie domyślał, że na te pytania może mu odpowiedzieć sam zielonooki, bo wrócił do miasta. Wszystko w swoim czasie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro