*1*
Eric siedział przy stole, pijąc herbatę i czytając dokumenty męża. Ten odsypiał nocną zmianę. Pojechał w poniedziałek rano, a wrócił we wtorek rano. No przepracowywał się.
- Cześć mamo - oznajmił Arte schodząc ze schodów. Wszedł do kuchni a rodziciel przesunął do niego owsianke z owocami oraz masłem orzechowym. - Dziękuję. Mam teraz godzinę wychowawczą, możesz zadzwonić do wychowawcy, by mnie usprawiedliwić? - zapytał.
- Jasne skarbie. - mówi i bierze telefon do ręki. Szuka chwilę numeru i wciska przykładając to do ucha. Rozmawiał z nauczycielem chwilę. - Tak. Do końca tygodnia. Tak, dziękuję bardzo, miłego dnia - powiedział miło i się rozłączył.
- Tata był w tym barze, że wrócił rano? - zapytał brunet z buzią pełną owsianki.
- A gdzie tam. Przetrzymali go w firmie, całą noc siedział nad papierologią. - Eric machnął ręką. - Doprawdy, goni za kasą jak szalony.
- Bo chce Was za... - zamknął usta i po chwili napchał do niej owsianki.
- Pieniędzy mamy wystarczająco, by przez kilka miesięcy mogli się utrzymać jak ojciec straci pracę. Poza tym, mamy też moją wypłatę. Nie tak wielką, ale i tak jest dobra.
- Tak mamo, w końcu bycie tłumaczem jest bardzo cenione. - uśmiecha się. - Pomogłabyś mi z angielskim? Chyba nie zrozumiałem pewnych reguł w tym czasie, o którym ostatnio mówiliśmy.
- Jasne kochanie. Pouczymy się po obiedzie. - uśmiecha się i składa tabelę do teczki.
Jak widać Eric, Tobias i Arte są zgodną rodziną, mają własny dom, ogródek, rodzice świetnie zarabiają, a ich syn nie sprawia problemów i uczy się jak wie, że to mu będzie potrzebne w życiu. Arte był płaczliwym dzieckiem, wystarczyło, że się przewrócił, na dywan czy na poduszkę już płakał, jak był w wieku jakoś dziesięć moze dwanaście lat z podwórka wracał poobijany, bo właził na drzewa i często z nich spadał. Teraz jak ma siedemnastkę zachowuje się odpowiednio. Wiadomo, był nastolatkiem, więc przechodził wiek buntu, miał swoje grzeszki i tajemnicę. Odpały także miewali, a sposobem Erica na to było zostawienie chłopakowi domu na weekend. Wiedział, że już prawie dorośli ludzie robią imprezy, matka mu tego nie zabraniała, co tydzień wyjeżdżali z mężem albo szedł do spa.
W domu były kamery, a chłopak o tym nie wiedział. Co śmieszne, jego synuś był naprawdę grzeczny, nie palił ani nie pił na nich, a także pilnował by nie było za głośno. Rodzice byli dumni. Dobrze go wychowali.
- Co byś chciał na osiemnastkę, kochanie? - zapytał zielonooki, a chłopak się zamyślił.
- Może... postawicie mi prawo jazdy? - zapytał łapiąc wodę i pijąc ją. - Tylko to bym chciał - stwierdzil.
- Tylko? - pyta zdziwiony. - Okej, Niech będzie kochanie. - uśmiecha się. - To już niedługo musisz zacząć skarbie. - śmieje się cicho. - A jakieś pieniądze na auto?
- Nie, nie, dziękuję. Chce iść do pracy - mówi z uśmiechem. - Możecie mi za sponsorować studia.
- To oczywiste, że Ci je opłacimy- uśmiecha się. - A powiedz. Masz dziewczynę albo chłopca? - pyta, patrząc na niego.
- Działam w tym kierunku. Jeszcze nie jesteśmy parą, ale już niedługo.
- Jesteś same, jak tata !? - piszczy szczęśliwy - Tak się cieszę!
- Nie! Mamo! Jestem normalny! Nie jestem pieprzonym gejem, brzydzi mnie to, że ktoś bierze w dupę !! - krzyknął a Eric stężał patrząc na niego z lekko połyskującymi łzami i otworzonymi ustami. Wstał i czym prędzej wybiegł z kuchni. - Nie! Mamo! - Nie zdążył go zatrzymać więc trzasnął głową w stół.
***
Tobias obudził się przez cichy szloch wydobywający się spod kołdry, ogólnie chłopak pod nią drżał usilnie i pociągał nosem.
- Kochanie... czemu płaczesz... - zapytał przytulając go od tyłu mrucząc sennie. - Skarbie... Nie lubię jak płaczesz. - szepcze odkrywając to, jego głowę, a ten przytulał poduszkę skulony w pozycji embrionalnej. - Kochanie... - szepcze.
- Nasz syn się mną brzydzi - wyszeptał wycierając już pomiętą chusteczką nos i oczy. - P-powiedział, że brzydzi się, jak ktoś bierze w dupę... brzydzi się gejuszków - Szkocja i odwraca się do męża wtulając się w niego mocno.
- W dupie się mu poprzewracało. Zabiorę mu kieszonkowe, telefon, laptop i dostanie szlaban na wyjścia. - oznajmił czarnowłosy i pogłaskał go po głowie. - Nie płacz już. Będzie Cię jeszcze przepraszał błagając o wybaczenie. Nie płacz. Proszę, nie lubię jak to robisz. - szepcze w jego włosy całując go w czoło. - Chodź, wyjedziemy na kilka dni, odstresujemy się.
- A-A co z-z Arte? - pyta cicho.
- Dostanie pełną lodówkę i pięć dych. I tyle. Idź pod prysznic i spakuj się na tydzień. Jedziemy do spa nad morze. - uśmiecha się i całuje go. Puścił go i wyszedł spod kołdry. - No wstawaj, bo cię wybzykam - mruknął pochylając się jak oczy chłopaka śledziły go spod kołdry. Brązowowłosy łapie go za dłoń i ciągnie go do siebie. Połączył ich usta namiętnie i zaczął zsuwać bokserki mężowi.
- Chyba tego potrzebuje... Więc zrób to - szepcze cicho, a wypłoszony seksualnie czarnowłosy zabrał się do roboty. Kochali się jakoś pół godzinki, bo seks był ostry i chaotyczny. Eric zasnął na klatce piersiowej ukochanego, więc ten zsunął to powoli, okrył kołdrą i wstał. Poszedł pod prysznic i w samych bokserkach ruszył do pokoju syna. Otworzył drzwi z impetem i spojrzał na niego.
- Proszę oddać telefon o laptop. - mówi stając W przejściu z rekin na piersi.
- A-ale tato... - młody naprawdę chciał się wytłumaczyć, że to nie tak jak myślą, ale ten nie dał mu dojść do słowa.
- Dawaj telefon i laptopa, nie znasz pokory gówniarzu?! - warknął. - Masz szlaban, nigdzie nie wychodzisz i nikogo nie zapraszasz. Jutro idziesz do szkoły i chuj mnie obchodzi, że nie masz jak wziąć lekcji. - warknął i odebrał telefon i laptopa. - Kieszonkowego nie dostaniesz. - warczy i zatrzaskuje drzwi. Schował urządzenia w szafie, w schowku i ubrał się w koszule i spodnie. Wziął dokumenty i pojechał do pracy J oddać i wrócił. Eric już ich spakował, więc pochował je do auta. Zostawił kartkę i pół stówki. Tyle.
Wsiedli do auta i zł spa męża za dłoń. Pocałował jego knykcie.
- Jak on mógł tak powiedzieć? Myślałem, że nie narzucamy mu siebie, po prostu... po prostu kurcze.. Myślałem, że jest mu dobrze... nie uprawialiśmy seksu jak był w domu... tyłek dzisiaj... I nie wiem co mam myśleć... o-on nas nienawidzi?
- Kochanie, to nie tak... - głaszcze go po poliku. - Jesteś najlepszą mamą na świecie, jesteś cudowny.
- M-mówisz tak, b-bo uprawiany seks - mruknął zarumieniony. Wtulił się w niego. - K- kocham Cię... - mówi cicho.
- Ja Ciebie też. - pocałował go.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro