9
Pov Bella
Louis miał wiele zalet, ale jeśli chodziło o gotowanie go był w tej dziedzinie straszny. Nie potrafił nic zrobić, doskonałym przykładem była ta ohydna jajecznica, którą byłam zmuszona jeść. Oczywiście nic mu o tym nie wspominałam. Doceniałam to, że z własnej woli wstał rano i zrobił mi śniadanie. Niestety nie przyszło mu do głowy żeby najpierw spróbować swoje danie. A ja zaczęłam się zastanawiać jakim cudem można zepsuć tak łatwe jedzenie jak jajecznica. Najwidoczniej jednak dla mojego brata nie stanowiło to najmniejszego problemu.
- Mam nadzieję, że ci smakuje - powiedział Louis i usiadł przy kuchennym stole naprzeciwko mnie. Następnie chwycił do prawej ręki widelec i nabrał trochę tego niejadalnego jedzenia i włożył to sobie do ust. Nie trwało to jednak długo jak pokarm wylądował znowu na talerzu. - Nie jedź tego, bo się zatrujesz - polecił mi.
- Nie przesadzaj już - chciałam go chociaż odrobinę pocieszyć. Nie chciał źle.
- Dlaczego pizzerie są tak późno otwierane? Mielibyśmy już smaczne śniadania, a teraz musimy czekać do południa.
- A może ja tak coś nam zrobię - zaproponowałam. Średnio lubiłam robienie jakiegokolwiek jedzenia, ale na szczęście nie byłam w tym najgorsza. W przeciwieństwie do Louisa moje jedzenie było dość zjadne.
- Nie kochanie, nie chcę byś się tym męczyła.
- Louis mieliśmy się zachowywać jak dotychczas - przypomniałam mu. Moja pamięć nie należała do najlepszych, ale doskonale pamiętałam, że on mnie tak nie nazywał. Nie było potrzeby tegorocznych zmieniać.
- Nie przesadzaj, jesteśmy teraz sami nic nie stoi na przeszkodzie bym tak do ciebie mówił, a ja naprawdę cię kocham - chyba wolałabym żeby ta prawda nigdy nie wyszła na jaw. Tak byłoby dużo łatwiej. Nie musiałabym się martwić o moje relacje z Louis'em.
- Ja ciebie też braciszku - ostatnie słowo powiedziałam specjalnie by zrozumiał, że jest dla mnie jedynie bratem. Nic więcej. On nie powinien sobie robić żadnych nadziei.
Louis nic mi nie odpowiedział, a jedynie się uśmiechnął. Nie miałam pojęcia co o tym myśleć.
***
Czułam się trochę głupio z tym, że wykorzystałam Zayna, żeby się pozbyć kotka, ale zrobiłam to jedynie dla dobra Louisa. On nie dałbym rady normalnie funkcjonować pod jednym dachem z kotem. A Zayn też nie wyglądał na bardzo nie zadowolonego jak przyniosłam do niego zwierzaka.
Jak już byłam na miejscu i zadzwoniłam dzwonkiem to tym razem także otworzył mi Zayn. Uśmiechnął się do mnie, ja to odwzajemniłam.
- Hej Bella, ty pewnie do kota - powiedział i mnie przepuścił w drzwiach. Weszłam do środka.
- Tak, chciałabym też ci pomóc - zaproponowałam.
Przeszliśmy do salonu, a tam na czarnej skórzanej kanapie spał kotek. Miałam rację przynosząc go do Zayn.
Usiadłam obok niego i pogłaskałam go po futerku. Cichutko zamruczał. Był bardzo słodki.
- Dobrze się nim opiekujesz - pochwaliłam go.
- Robię to dla ciebie - zakomunikował mi spoglądając prosto w moje oczy.
Zayn jest słodki, ale Louisa też lubię. Muszę chyba coś zrobić by móc wybrać między nimi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro