Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Pov Bella

Jak tylko wróciliśmy do domu to Louis kazał mi usiąść na kanapie w salonie, a sam gdzieś poszedł. Byłam bardzo ciekawa co mi powie, na szczęście wróci dość szybko. Miał ze sobą jakąś teczkę. Następnie usiadł obok mnie i podał mi tą teczkę. Otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej papiery. Jak się w nie wyczytałam to uświadomiłam sobie, że to jest akt adopcyjne.

Mój akt adopcyjny.

A to świadczyło tylko o jedynym, jestem adoptowana. Ludzie, których uważałam za swoich rodziców tak naprawdę byli mnie zupełnie obcymi ludzmi. Nie łaczyły nas żadne więzy krwi.

- Bella - poczułam rękę Louisa na moim ramieniu. Podniosłam wzrok na niego. Moje oczy były pełne łez.

- Od kiedy wiesz? - miałam nadzieję, że od niedawna. Nie chciałam być jedyną oszukiwaną przez wszystkich.

- Dowiedziałem się kilka dni temu. Przeglądałem dokumenty ojca. Popatrz na datę kiedy zostałaś adoptowana - polecił, a ja spojrzałam na papiery.

- Miałam wtedy tydzień? - to było naprawdę dziwne. Sądziłam, że proces adopcyjny jest dość długi. A tu tak szybko?

- Tak, ciężko w to uwierzyć. Poszperałem trochę w internecie i wszystko wskazuje na to, że twoi prawdziwi rodzice cię sprzedali. W innym wypadku trwałoby to dużo dłużej.

Jeszcze i to. Dopiero co się dowiedziałam, że jesten adoptowana, a teraz jeszcze, że moja prawdziwa matka mnie sprzedała. Nigdy nie sądziłam, że można się tak rozczarować i przyjąć tyle bólu jednego dnia.

- Czyli, że nic nas nie łączy? - Louis był dla mnie obcą osobę. Tak bardzo się cieszyłam, że chociaż on mi pozostał, a teraz się dowiaduję, że nawet nie mam już niego. Jestem zupełnie sama na świecie.

Chwycił moją szczękę i nakierował ją tak, że byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy.

- Nie obchodzi mnie to czyją jesteś córką, liczy się tylko to, że cię kocham, i nigdy nie przestanę. Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. To się nigdy nie zmieni.

- I co będziesz mnie teraz całował kiedy tylko przyjdzie ci ochota? - spytalam. Zaczęłam już rozumieć czemu tak nagle zmienił do mnie podejście. Zmieniło się to po znalezieniu papierów.

Zabrał dłoń z mojej szczęki.

- Nie ukrywam, że bardzo mi się podobasz. I jak się dowiedziałem, że nie jesteś moją prawdziwą siostrą to uświadomiłem sobie, że moja miłość do ciebie nie jest taka jak brata do siostry. Jednak nie zamierzam się do niczego zmuszać. Nie chcę twoje krzywdy.

Znowu spojrzałam na podłogę. Było już dla mnie za dużo tych nowości. Całe moje życie stanęło pod znakiem zapytania, a mętlik w moje głowie był coraz większy. Nie miałam pojęcia co myśleć.

- Będziesz się zachowywał tak jak wcześniej? Jak brat? - spojrzałam na niego. Chciałam coś wyczytać z jego wzroku. Znałam go już tyle lat, miałam nadzieję, że coś wyczuje.

- Tak, będę taki jak wcześniej, nie musisz się niczego obawiać - zapewnił mnie.

Ja jednak wątpiłam w to, że moje życie będzie takie jak dotychczas.

Ciekawe czy Louis dotrzyma słówa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro