Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Pov Bella

Z pokoju Louisa ciągle było słychać kasłanie. Trochę dziwiło mnie, że nie miał nawet kontaktu z kotem, a tak bardzo go wzięło. No chyba, że znowu przesadza. Ilekroć zachorował, nawet lekko twierdził, że umiera. Jak się pobił z kimś to nigdy nie narzekał, ale jak już zachorował to ciężko było z nim wytrzymać.

Zanim do niego poszłam to wzięłam prysznic i przebrałam się. Nie chciałam dostarczać mu więcej alergenu. Jak weszłam do jego pokoju to od razu otworzyłam okno na oścież.

- Co ty robisz?

- Trochę świeżego powietrza ci się przyda - podeszłam do niego i usiadłam na brzegu łóżka.

- Bella ja się chyba uduszę. Nigdy nie czułem się tak źle. I sądzę, że to nie jest przeziębienie.

- Jestem pewna, że nic ci nie będzie. Jutro na pewno poczujesz się lepiej - pocieszyłam go. - Muszę gdzieś na chwilę wyjść - już nawet miałam pomysł co zrobić z kotkiem. Miałam nadzieję, że mi się wszystko uda.

- Gdzie?

- Na spacer. Spodobało mi się i zdecydowałam, że powinnam częściej wychodzić - wymyśliłam to kłamstwo na poczekaniu. Nie sądziłam, że będzie mnie o to pytał. Byłam bardziej przekonana, że się ucieszy, że nareszcie zaczęłam wychodzić.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Bardzo źle się czuje i wolałbym żebyś ciągle była ze mną - zakomunikował i znowu zakaszlał. Miałam małe wyrzuty sumienia, Louis nie zasłużył na to.

- Nie będzie mnie tylko godzinkę - postarałam się zrobić te swoje maślane oczy. Zawsze to na niego działało.

- Dobrze, ale wracaj szybko, bo chciałbym cię jeszcze raz zobaczyć - no i znowu zaczął dramatyzować.

- Okej - nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w czoło. Następnie skierowałam się do swojego pokoju i wzięłam kociaka na ręce. Na szczęście nie zachciało mu się miałczeć jak go niosłam przez korytarz. Później opuściłam dom i poszłam prosto do miejsca, w którym oczekiwałam uzyskać pomoc.

Doszłam na miejsce w piętnaście minut, zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi otworzył mi Zayn.

- Bella - powiedział wyraźnie zdziwiony na mój widok. Nie wiem co bardziej go zdziwiło ja czy kot na moich ramionach.

- Wpuścisz mnie?

- Oczywiście - oznajmił i się przesunął. Weszliśmy razem do domu. Zayn mieszkał razem z Harry'm, miałam nadzieję, że tego drugiego nie było w domu, bo Styles miał długi język i pewnie wydałby mnie przed Louis'em. A ja nie chcę sobie nawet wyobrażać tego co by mi zrobił mój brat jakby odkrył, że to przeze mnie się tyle namęczył.

- Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.

- Jaką?

- Znalazłam dziś tego kotka i wzięłam do domu, ale Louis ma alergię i po dwóch godzinach leży na łóżku i twierdzi, że umiera. Zaopiekujesz się nim? - spytałam i spojrzałam w oczy. Liczyłam na to, że nie odmówi, bo już nie wiem co mogłabym zrobić. - Ma jakieś imię?

- Nie, sam go nazwij. A i jeszcze mógłbyś nie mówić Harry'emu, że ode mnie masz tego kotka?

- A to czemu?

- Bo on wtedy powie o wszystkim Louis'owi i wtedy ten mnie zabije - wziął ode mnie kociaka, a drugą złapał mnie za rękę. - Powiem, że sam go znalazłem. Nie musisz się o to martwić.

Uśmiechnęłam się.

- Dziękuję - odwróciłam się w celu wyjścia. Musiałam wrócić do Louisa.

- Tylko pamiętaj by go często odwiedzać - odwróciłam się w jego stronę. - I mnie także.

Im bardziej się postaracie tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro