5
Pov Bella
Z pokoju Louisa ciągle było słychać kasłanie. Trochę dziwiło mnie, że nie miał nawet kontaktu z kotem, a tak bardzo go wzięło. No chyba, że znowu przesadza. Ilekroć zachorował, nawet lekko twierdził, że umiera. Jak się pobił z kimś to nigdy nie narzekał, ale jak już zachorował to ciężko było z nim wytrzymać.
Zanim do niego poszłam to wzięłam prysznic i przebrałam się. Nie chciałam dostarczać mu więcej alergenu. Jak weszłam do jego pokoju to od razu otworzyłam okno na oścież.
- Co ty robisz?
- Trochę świeżego powietrza ci się przyda - podeszłam do niego i usiadłam na brzegu łóżka.
- Bella ja się chyba uduszę. Nigdy nie czułem się tak źle. I sądzę, że to nie jest przeziębienie.
- Jestem pewna, że nic ci nie będzie. Jutro na pewno poczujesz się lepiej - pocieszyłam go. - Muszę gdzieś na chwilę wyjść - już nawet miałam pomysł co zrobić z kotkiem. Miałam nadzieję, że mi się wszystko uda.
- Gdzie?
- Na spacer. Spodobało mi się i zdecydowałam, że powinnam częściej wychodzić - wymyśliłam to kłamstwo na poczekaniu. Nie sądziłam, że będzie mnie o to pytał. Byłam bardziej przekonana, że się ucieszy, że nareszcie zaczęłam wychodzić.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Bardzo źle się czuje i wolałbym żebyś ciągle była ze mną - zakomunikował i znowu zakaszlał. Miałam małe wyrzuty sumienia, Louis nie zasłużył na to.
- Nie będzie mnie tylko godzinkę - postarałam się zrobić te swoje maślane oczy. Zawsze to na niego działało.
- Dobrze, ale wracaj szybko, bo chciałbym cię jeszcze raz zobaczyć - no i znowu zaczął dramatyzować.
- Okej - nachyliłam się nad nim i pocałowałam go w czoło. Następnie skierowałam się do swojego pokoju i wzięłam kociaka na ręce. Na szczęście nie zachciało mu się miałczeć jak go niosłam przez korytarz. Później opuściłam dom i poszłam prosto do miejsca, w którym oczekiwałam uzyskać pomoc.
Doszłam na miejsce w piętnaście minut, zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi otworzył mi Zayn.
- Bella - powiedział wyraźnie zdziwiony na mój widok. Nie wiem co bardziej go zdziwiło ja czy kot na moich ramionach.
- Wpuścisz mnie?
- Oczywiście - oznajmił i się przesunął. Weszliśmy razem do domu. Zayn mieszkał razem z Harry'm, miałam nadzieję, że tego drugiego nie było w domu, bo Styles miał długi język i pewnie wydałby mnie przed Louis'em. A ja nie chcę sobie nawet wyobrażać tego co by mi zrobił mój brat jakby odkrył, że to przeze mnie się tyle namęczył.
- Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
- Jaką?
- Znalazłam dziś tego kotka i wzięłam do domu, ale Louis ma alergię i po dwóch godzinach leży na łóżku i twierdzi, że umiera. Zaopiekujesz się nim? - spytałam i spojrzałam w oczy. Liczyłam na to, że nie odmówi, bo już nie wiem co mogłabym zrobić. - Ma jakieś imię?
- Nie, sam go nazwij. A i jeszcze mógłbyś nie mówić Harry'emu, że ode mnie masz tego kotka?
- A to czemu?
- Bo on wtedy powie o wszystkim Louis'owi i wtedy ten mnie zabije - wziął ode mnie kociaka, a drugą złapał mnie za rękę. - Powiem, że sam go znalazłem. Nie musisz się o to martwić.
Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję - odwróciłam się w celu wyjścia. Musiałam wrócić do Louisa.
- Tylko pamiętaj by go często odwiedzać - odwróciłam się w jego stronę. - I mnie także.
Im bardziej się postaracie tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro