Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Pov Bella

Widząc starania Louisa żeby moja psychika wróciła do normy postanowiłam mu w tym pomóc. Pierwszy raz od dawna zdecydowałam się wyjść na spacer. Oczywiście poinformowałam o wszystkim Louisa, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli bym tego nie zrobiła to mój brat by się wściekł. I miałby pewnie rację. W końcu tyle czasu nie ruszałam się z domu.

Po piętnastu minutach mojego wędrowania po parku usiadłam na ławce. Kondycji to ja nigdy nie miałam dobrej, ale teraz to była po prostu tragiczna. Po kilku minutach siedzenia usłyszałam ciche miałczenie, a jak odwróciłam głowę w prawo to zobaczyłam malutkiego biało czarnego kociaka. Podeszłam do niego i wzięłam go na ręce. Wiem, że nie powinnam tego robić, bo na mnie zostanie jego sierść, a Louis ma mocną alergię na koty. Wiem, bo kiedyś rodzice kupili nam takie zwierzątko, niestety nie pobyło z nami nawet tygodnia, bo mój brat ciągle miał kaszel i katar.

Ten kociak był bardzo słodki, wcale mnie nie znał, a zaufał mi na tyle, że oparł swoją główkę o moją pierś. Był samotny, jakiś straszny człowiek go wyrzucił. Że też jeszcze na świecie są takie potwory.

- Jesteś śliczny - powiedziałam do niego. Sprawdziłam, więc wiedziałam, że to kocurek. Był zbyt słodki żeby go zostawić samego na śmierć głodową. Musiałam go zabrać ze sobą. W końcu jak będzie ukryty w moim pokoju to może Lou nic się nie stanie.

- Módl się żeby Louis nas nie zauważył, bo oboje staniemy się bezdomni - szepnęłam do kotka jak miałam wchodzić do domu, ale na szczęście los mi dopisał i nigdzie nie zauważyłam swojego brata.

Musiałam teraz częściej wychodzić z pokoju, by Lou do mnie nie przychodził. Zawsze robił to niespodziewanie i bez pukania. Zwierzątko wyglądało na głodne, więc położyłam go na łóżku i cicho przemknęłam do kuchni. Tam z lodówki wyciągnęłam po kilka plasterka z każdej wędliny.

- Widzę, że nareszcie zgłodniałaś - nagle usłyszałam głos Louisa, który wręcz ociekał optymizmem. Niestety nie słusznie.

- Tak, odzyskałam apetyt - musiałam mu jakoś to wytłumaczyć. Teraz powinien dać mi wreszcie spokój, bo kotek będzie jadł całe jedzenie przeznaczone dla mnie.

Bardzo się do mnie zbliżył i kichnął. A potem jeszcze raz.

- Cholera, co jest?

- Może po prostu się przeziębiłeś.

- Nie możliwe, nie miałem jak - no i kolejny raz kichnął. - Czuje jak by mi gardło zawalało.

Zrobiłam kilka kroków w tył. To przeze mnie Louis źle się czuł. Miałam na sobie masę sierści kota.

- To pewnie wina tego mocno zimnego piwa. Rozchorowałeś się - powiedziałam to żeby dalej nie drążył. Chyba będę zmuszona znaleźć dla kociaka inny dom. - Idź się połóż i prześpij, może poczujesz się lepiej - zaproponowałam mu. Nic innego nie mogłam zrobić.

- Może masz rację - mruknął. Że też on musiał mieć alergię na takie cudowne zwierzątka jak kotki. Czuje, że gdyby nie to łatwo bym go namówiła żeby zatrzymać małego.

Odwrócił się i odszedł kilka kroków dalej, ale się po chwili zatrzymał.

- Pomyślałem, że dobrze by było gdybyśmy przenieśli się do sypialni rodziców. Jest największa, a stoi pusta - chyba dostał jeszcze jakiejś gorączki.

- Ale że my oboje?

- Tak, nie widzę w tym żadnych przeciwskazań - oznajmił jak gdyby nigdy nic i poszedł do siebie.

______________________

12 konkretnych komentarzy i macie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro