Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Pov Bella

Louis postanowił mnie ukarać w najgorszy możliwy sposób, a mianowicie całkowicie mnie ignorował. Zdaje sobie sprawę z tego, że może to zabrzmić dziwnie, ale ja naprawdę pragnęłam jego uwagi. A on nawet na mnie nie patrzył. Jeśli już coś mówił to tylko pojedyńcze słowa patrząc w inną stronę, co muszę przyznać było bardzo krzywdzące.

- Idę po zakupy - usłyszałam głos mojego brata jak siedziałam w salonie i oglądałam telewizję.

- Może jednak ja pójdę - zaproponowałam. On przystał na chwilę w tym samym miejscu.

Oczywiście nie miałam zamiaru uciec do Zayna tylko po prostu chciałam wyjść z domu, bo po tym ostatnim zostałam od Louisa kategoryczny zakaz opuszczania naszej posesji. Stwierdził, że jako mój prawny opiekun ma prawo tak postąpić. A ja wolałam mu się już nie sprzeciwić.

- Tym razem też wrócisz po dwóch dniach? - spytał z wyczuwalną ironią.

- Nie. To była tylko jednorazowa sytuacja, która już nigdy więcej się nie wydarzy.

Utrzymywałam minimalny kontakt z Zayn'em, więc miałam jako taką pewność, że kolejny raz już nie posunie się do uprowadzenia mnie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

- Zerwałaś z nim definitywnie?

- Już dawno. Tylko on nie chce przyjąć tego do wiadomości - powiedziałam trochę zbyt szybko. Po jego wyrazie twarzy pożałowałam, że w porę nie zdążyłam się ugryźć w język.

- Chcesz powiedzieć przez to, że on cię zmusza do tego byś się z nim spotykała?

Cholera, sama jeszcze pogorszyłam sytuację.

- Nie do końca - próbowałam się wykręcić ze swoich wcześniejszych słów.

Louis szybko pokonał dzieląc nas odległość. Pierwszy raz od kilku dni okazał mi czułość w postaci pogłaskania mojego policzka.

- Jeśli coś ci zrobił, musisz mi o tym powiedzieć. Nie pozwolę cię mu skrzywdzić - patrzył mi prosto w oczy. Nareszcie jego wzrok wyrażał uczucie dla mnie. Chociaż wolałabym by stało się to w innych okolicznościach.

- Na razie nic mi jeszcze nie zrobił. Proszę jedynie byś już go nie atakował, bo to może go tylko jeszcze bardziej zezłościć. Odpuść.

- Jak mam mu odpuścić to, że nie chce dać ci spokoju i ciągle się narzuca. Powinien się cieszyć, że go nie zabiłem chociaż na to zasługiwał! - Louis wpadł w ogromny gniew. Rzadko go takiego widywałam. - Doskonale widział, że jesteś nietykalana, a jednak odważył się ciebie tknać.

Zaczął krążyć po pokóju. Najwidoczniej próbował się w ten sposób uspokoić. Niezbyt dobrze mu to szło.

- Uspokoj się - poprosiłam go.

- Jak mam to zrobić? Kocham cię całym swoim sercem, a ten idiota robi wszystko żeby mi cię odebrać. A ty nawet jeszcze nic do niego nie czujesz!

- To chyba dobrze? - czasem bardzo trudno jest zrozumieć tok jego myślenia.

- Bardzo - podszedł do mnie i połączył nasze usta.

No i znowu mnie opatrznie zrozumiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro