18
Pov Bella
Jak się obudziłam to od razu dostrzegłam obok siebie wróciło do mnie to wszystko co wczoraj zrobiłam z Zayn'em. Nie był to już mój pierwszy raz, więc nie było jakiejś wielkiej tragedii. Poza tym Zayn był moim chłopakiem, a nie tak jak ten chłopak, którego poznałam na feriach zimowych i przespałam się z nim pijana czego później żałowałam przez kilka miesięcy.
- Wyglądasz ślicznie kochanie - do moich uszu głos ciemnowłosego chłopaka. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Dziękuje - odpowiedziałam mu, a jego usta wylądowały na moich. To był dość słodki pocałunek, ale przepełniony też pasją. Wszystko było w nim takie jak być powinno.
Jak tylko się od niego oderwałam to chwilę zajęło mi uspokojenie mojego oddechu. W tym samym czasie do głowy przyszło mi to, że my teraz cholernie mocno ryzykujemy. Pokój Louisa był wcale nie daleko i gdyby nie był pijany to na pewno by nas usłyszał.
- Musisz już iść - powiedziałam do brązowookiego. Każda kolejna minuta przebywania jego w tym domu była wielkim niebezpieczeństwem.
- Nie masz ochoty spędzić ze mną jeszcze trochę czasu? - spytał wyraźnie zaskoczony tym, że kazałam mu tak nagle wyjść. Miałam nadzieję, że się na mnie za to nie obrazi.
- Louis w każdej chwili może tu przyjść, a jak cię tu zobaczy to się wścieknie i jeszcze coś ci zrobi.
- Sama przecież twierdziłaś, że on już o wszystkim wie, nie ma z tym żadnego problemu.
I gdy już miałam mu powiedzieć, że Louis tego nie zaakceptował to moje najgorsze myśli zaczęły się spełniać usłyszałam kroki zbliżające się do mojego pokoju. To był mój brat, co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. I minęło zaledwie kilka sekund, a drzwi się otworzyły i ujrzałam Louisa. Na jego twarzy pojawiła się wściekłość. Wpakowałam się w wielkie kłopoty.
- Co to ma być? - wrzasnął. A ja ze strachu aż podskoczyłam. Wolałam jednak żeby Louis wyładował swoją złość na mnie, a nie na Zayn'ie. Mnie prawdopodobnie nic by nie zrobił.
- Spędzam czas z moją śliczną dziewczyną - wyrwał się do odpowiedzi Zayn. Niepotrzebnie, bo to jeszcze bardziej rozzłościło mojego brata.
- Spieprzaj stąd, bo zaraz stracę resztki swojej cierpliwości! - zamrugałam kilka razy i odsunęłam się od ciemnowłosego. Na szczęście w nocy założyłam ubranie, więc nie byłam naga.
- Nie rozumiem czemu się tak denerwujesz, nie robimy nic złego - Zayn był w miarę spokojny, więc były duże szansy, że nie dojdzie dziś do tragedii. Oby tylko jeszcze w miarę szybko zrozumiał, że dla swojego dobra powinien jak najszybciej opuścić mój dom.
- Będzie lepiej jak już sobie pójdziesz - szepnęłam mu na ucho. Z mojego brata i tak już złość buchała jak lawa.
- Jeśli tego chcesz - odpowiedział mi i na swoje nieszczęście dał mi szybkiego buziaka. Nie odwzajemniłam go, ale Louis'owi i tak oczy pociemniały, a dłonie zwinęły się w pięści.
Zayn po tym szybko się ubrał i wyszedł. Louis ciągle stał w tym samym miejscu ze wzrokiem wpatrzonym we mnie. Co muszę przyznać mnie przerażało.
- Nie spodziewałem się tego po tobie - zakomunikował mi z żalem w oczach. Zaczęły mnie atakować wyrzuty sumienia chociaż nic złego nie zrobiłam.
- Ja... - chciałam się wytłumaczyć, ale on mi przerwał.
- Doskonale wiedziałaś co do ciebie czuję, ale jednak zdecydowałaś się wyrwać mi serce, nie wybaczę ci tego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro