12
Pov Bella
- Wiesz, że jakby coś się działo to masz do mnie natychmiast dzwonić? - spytał mnie Louis już któryś to raz. Zachowywał się tak jakby wyjeżdżał na jakieś dwa lata, a nie cztery dni i ja byłabym małym dzieckiem.
- Tak wiem, ale powiedź mi wreszcie czy to ja mam iść do Zayna czy on przyjdzie do mnie? - szczerze to wolałabym pójść do niego. Mogłabym się bawić z kotkiem bez ryzyka, że Louis dostanie ataku alergii i będzie twierdził, że umiera.
- Idziesz do niego, on tak woli chociaż za bardzo mi się to nie podoba. Tu czułabyś się dużo lepiej - zignorowałam już te narzekania mojego brata, z wiekiem robił się coraz gorszy.
- Okej, możesz już jechać, a ja zaraz do niego pójdę, tylko się spakuje.
- No dobrze, tylko daj mi buziaka i już lecę - nachyliłam się na nim i dałam mu buziaka w policzek. Jak się od niego odsunęłam to zauważyłam, że minę to ma nie zadowoloną. - Chciałem prawdziwego całusa, a nie takie coś. Pocałuj mnie w usta - poprosił lub nakazał, nie byłam pewna co to było.
- To nie jest dobry pomysł, nie powinniśmy - skoro nadal mieliśmy zachowywać się jak normalne rodzeństwo to nie możemy robić takich rzeczy. Oboje później źle byśmy się z tym czuli.
- To będzie mały niewinny całus, tylko o to proszę - popatrzył na mnie w taki sposób, że musiałam mu ustąpić, zbliżyłam się do niego i musnęłam ustami jego wargi i chciałam się odsunąć. Lecz on mi na to nie pozwolił, bo złapał mnie za kark i pogłębił pocałunek. Nie chciałam tego, ale on napierał na mnie tak bardzo, że musiałam mu ulec. Jak skończył on swoją czynność to gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Nie rób tego więcej - rozkazałam mu. Ten pocałunek nie należał do jakiś najgorszych, lecz nie chciałam już tego więcej powtarzać.
Louis, niestety nic mi nie odpowiedział tylko wyszedł, pozostawiając mnie samą z masą wątpliwości.
***
- Mam nadzieję, że Louis wróci dopiero za jakiś tydzień - powiedział mi Zayn jak siedzieliśmy razem na kanapie w salonie, na moich kolanach spał kociak.
- Naprawdę chcesz spędzić ze mną aż tyle czasu? - zdawałam sobie sprawę z tego, że moja obecność była dla niego tylko kłopotem. Louis pewnie tylko będzie go sprawdzał.
- Oczywiście, będzie mi dużo lepiej z tobą niż Harrym.
- Dziękuje.
- Nie ma za co, to prawda. Mam też nadzieję, że będziesz mnie częściej odwiedzać. Kiedyś dużo lepiej się dogadywaliśmy - wtedy wolałam Zayna od Louisa. Spowodowne było to tym, że dzieliło nas jedynie cztery lata, a nie jak z Louis'em sześć.
- Na pewno. Teraz będę musiała odwiedzać kotka.
- Mam nadzieję, że trochę też dla mnie, nie ukrywam, że bym chciał byś też o mnie czasem pomyślała - z trudem szło wypowiadanie mu tych słów, tak jakby nad każdym się dokładnie zastanawiał. Ciężko mi też było rozpoznać sens ich.
- A tak prościej?
- Bardzo cię lubię i się dziwię, że jeszcze tego nie zauważyłaś - coś mi tam światało, ale miałam nadzieję, że to nie o to chodzi. Nie chciałam psuć naszej przyjaźni.
- Zayn ja... - chciałam mu powiedzieć, że to nie ma sensu i najlepiej bybyło gdyby znalazł sobie lepszą dziewczynę, lecz on mi przeszkodził nagłym atakiem na moje usta.
____________________
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro