Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Pov Bella

Spędziłam u Zayna ponad dwie godziny, dobrze mi się z nim rozmawiało, a poza tym to jakoś nie chciało mi się wracać do domu. Nie, to, że bałam się kontaktu z Louis'em po prostu ostatnio dziwnie się czułam się w jego obecności. Nie dlatego, że nie był moim bratem tylko przez te jego dziwne zachowanie w moją stronę. Tysiąc razy bardziej bym wolała żeby wszystko było tak jak dawniej.

Nie chciałam szybko wracać do domu, więc usiadłam na ławce w parku. To chyba będzie moje ulubione miejsce, od kilku dni byłam już tu trzy razy. I wszystko się na to zapowiadało, że będzie ich jeszcze więcej. Czułam się w tym miejscu dobrze, działało ono na mnie bardzo uspokojająco, a ja teraz tego bardzo potrzebowałam.

***

Jak wróciłam do domu to dostrzegłam Louisa siedzącego na kanapie w salonie. Minę miał taką, że moje ciało przeszły ciarki, wywnioskowałam z niej, że był bardzo zły.

- Coś się stało? - spytałam dla rozluźnienia atmosfery. Taka cisza między nami była przerażająca.

- Tak. Zastanawiam się czy nie wolałem jak siedziałaś cały czas w swoim pokoju. Wtedy byłem spokojniejszy - czyli chodzi mu o moje wyjścia z domu. Szczerze to sądziłam, że się ucieszy. - Nie  było cię cztery godziny, a telefon zostawiłaś w pokoju.

Spóściłam wzrok na podłogę. Było mi trochę głupio z tego powodu. Nigdy nie nosiła telefonu przy sobie cały czas, przez co nie raz słyszałam za to wykład od mamy. Niestety do tej pory się tego nie nauczyłam.

- Przepraszam - kątem oka na niego spojrzałam, lecz jego wyraz twarzy w ogóle się nie zmienił. Nadal miałam kłopoty.

- Jedno twoje słowo, nie sprawi, że znikną te godziny, w których umierałem ze strachu od ciebie. Nawet mnie nie poinformowałaś, że wychodzisz!

- Nie wiedziałam, że muszę - mruknęłam pod nosem. Nigdy wcześniej nie mówił mi, że mam go o tym uprzedzać.

On chyba jednak to usłyszał, bo gwałtownie się podniósł i szybkim krokiem do mnie podszedł. No to sobie nagrabiłam.

- Rozumiem, że już mnie nie uważasz za swojego brata, ale ja nadal jestem twoim prawnym opiekunem. Masz mnie słuchać, i o wszystkim mówić! - ten jego nagły wybuch bardzo mnie wystraszył. Louis nigdy na mnie nie krzyczał. Poza tym nie zgadzałam się z jego pierwszym zdaniem. Dla mnie praktycznie nic się nie zmieniło po poznaniu prawdy. Nadal traktowałam Louisa jak brata.

- Dobrze - odpowiedziałam mu i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Skoro tak bardzo chciał żebym siedziała w moich czterech ścianach to spełnię jego prośbę. On jednak mi na to nie pozwolił, bo złapał mnie za ramię.

- A ty gdzie znowu? - jego ton odrobinę złagodniał, nie był jednak taki jak wcześniej.

- Do siebie, przecież tego właśnie chciałeś.

Przewrócił oczami na moje słowa.

- Czy ty wszystko zamierzasz brać tak dosłownie? Byłem wkurzony, i jeszcze jestem mogło ci się coś stać, a tego to nie byłby w stanie sobie darować - jego tłumaczenie jakoś do mnie nie trafiało.

- Nie musiałeś tak wybuchać. Nic złego nie zrobiłam - zabrał dłoń z mego ramienia i przeniósł ja na policzek. Delikatnie go pogłaskał.

- Wybacz mi. Już nigdy tak nie zrobię - przeniósł swoje obie dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie.

_____________________

Następny jest dużo ciekawszy. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro