Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Pov Isabell

- Bella, od śmierci rodziców minęły już dwa miesiące. Skończ już to rozpacznie - poprosił mnie mój brat Louis. Usiadł z brzegu mojego łóżka. Zawsze był dla mnie bardzo troskliwy i opiekuńczy. Pewnie czuł się za mnie odpowiedzialny przez to, ze był starszy te sześć lat. - Nie chcemy przecież żebyś ty też się rozchorowała.

Mówił mi to codziennie od tych ośmiu tygodni. Jemu łatwiej poszło pogodzenie się z ich śmiercią. Szybko się z tego otrząsnął. Ja nadal nie chciałam w to wierzyć. Wolałam uważać to za straszny koszmar z którego mam szansę jeszcze się obudzić.

- Jest mi wszystko jedno - zakomunikowałam mu. On wszedł pod mój koc i mnie przytulił. Uwielbiałam jak mnie tulił. Od zawsze byłam przyzwyczajona do bliskości jego ciała. Jego obecność działała na mnie wyjątkowo kojąco. Z niczym nie mogłam tego porównać.

- Nie mów tak - skarcił mnie. - Mam tylko ciebie i nie zamierzam cię stracić. I jako twój prawny opiekun rozkazuje ci wstać z łóżka i zjeść jakiś porządny posiłek. Nie mówię tu o żadnym bananie ani jabłku - przez to, że miałam jedynie siedemnaście lat Louis musiał wziąć nade mną opiekę.

- Ale ja naprawdę nie mam apetytu - powiedziałam na swoją obronę. Od tych ośmiu tygodni nie mogę patrzeć na żadne jedzenie. Obrzydzał mnie sam widok pokarmów.

- No to musi ci szybko wrócić. Zaprosiłem Harry'ego i Zayna zamówimy pizzę i nawet nie chcę słyszeć, że do nas nie przyjdziesz. A jak odważysz się to zrobić to przyjdę po ciebie i osobiście zniosę cię na dół. I następnie wepchnę w ciebie trzy kawałki pizzy, więc dobrze się nad tym zastanów siostrzyczko - dał mi jeszcze buziaka w czoło i wyswobodził się z mojego koca. A następnie opuścił mój pokój.

Nie cieszyło mnie zbytnio to spotkanie, nie miałam ochoty nawet opuszczać mojego pokoju. Sto raz bardziej wolałabym pozostać sama u siebie. Przebrałam się więc z piżamy i uczesałam włosy, ale nie ruszyłam się ze swojego pokoju nawet na krok. Miałam nadzieję, że Louis o mnie na chwilę o mnie zapomni i jednak nie przyjdzie do mnie.

Po godzinie spokoju i oglądania telewizji, co akurat było ostatnio moim jedynym zajęciem, usłyszałam pukanie do drzwi.

Powiedziałam ciche proszę, byłam stuprocentowo pewna, że to nie Louis. On nigdy nie bawił się w pukanie.

Drzwi się otworzyły i zobaczyłam przed sobą czarnowłosego chłopaka z ciemną karnacją czyli Zayna. Tego samego, z którym kiedyś, a może i nadal przyjaźnię.

- Louis cię przysłał? - spytałam, a może nawet bardziej stwierdziłam. Ostatnio nasze relacje nie były tak dobre żeby sam z siebie do mnie przychodził.

- Nie. Jednak Louis twierdził, że miałaś do nas dołączyć, czemu nie schodzisz na dół? - usiadł na brzegu mojego łóżka.

- Nie mam na to ochoty, tylko zepsułabym wam humor - odpowiedziałam szczerze.

- Mi na pewno nie. Twoje towarzystwo zawsze było dla mnie bardzo przyjemne - zakomunikował patrząc mi prosto w oczy.

____________________

Postanowiłam dodać dzień wcześniej. Mam nadzieję, że się cieszycie. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro