45
Pov Nicole
Niall ma zdziwiony wyraz twarzy i stoi nieruchomo wpatrując się we mnie. Boję się co mu przyjdzie do tej głowy i czy przypadkiem nie zrobi krzywdy mi i mojemu dziecku.
- To kłamstwo - mówi przecząco kręcąc głową. Nie podoba mi się jego zachowanie.
- Prawda, to prawie szósty miesiąc, jak mi pozwolisz to pójdę po swoją torebkę i pokaże ci USG. Tam jest wszystko dokładnie napisane i dzięki temu przekonasz się, że wtedy byliśmy razem - mam nadzieję, że przynajmniej tak uda mi się go przekonać że to jest jego dziecko. Tylko w ten sposób uda mi się ochronić moją córeczkę.
- Idź po to - rozkazuje, a ja szybkim krokiem kieruje się do swojego pokoju. Szybko odnajduje torebkę i wyciągam z niej papiery związane z moją ciążą, a następnie szybko wracam do Niall. Stoi on w tym samym miejscu co wcześniej.
Drżącą ręką podaję mu te dokumenty. On je chwyta, a następnie zaczyna czytać.
- Czyli to jednak prawda - mówi tak jakby do siebie.
- Tak - potwierdzam ściszonym tonem. Tak bardzo bym chciała żeby Harry teraz do mnie przyszedł, ale wiem, że to jest na razie nie możliwe. Poszedł do pracy, więc nie będzie go przez co najmniej kilka godzin.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś. Przecież to też moje dziecko, miałaś obowiązek mnie o tym poinformować - jego głos znowu przybiera ostrego tonu. Jeszcze tego mi brakowało żeby mnie o wszystko obwinił.
- Bo nie sądziłam, że to cię w ogóle nie zainteresuje. Nigdy nawet nie wspominałeś, że chciałeś mieć dziecko. A z twojego imprezowego stylu życia od razu można zobaczyć, że stabilne życie rodzinne cię nie interesuje.
- Nie masz prawa sama o tym decydować. Nie powinnaś także się ode mnie odcinać. Nie mamy jeszcze rozwodu i teraz to już na pewno na nic takiego się nie zgodzę. Nie pozwolę ci odejść!
Jego słowa nawet mnie za bardzo nie zaskakują. Chcę jedynie żeby on sobie już poszedł. Nie zamierzam się z nim kłócić.
- Pakuj się! - nagle rozkazuje. Jestem oszołomniona jego słowami.
- Co? - wiem, że nie jest to najrozsądniejsze pytanie, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi. Zbyt bardzo mnie tym zdenerwował.
- Pakuj swoje rzeczy, pojedziemy do mnie, nie mogę pozwolić byś w takiej sytuacji była tu sama, teraz muszę się tobą zaopiekować - przez tyle czasu dawałam sobie sama radę, więc obecnie pomoc mojego męża nie jest mi w niczym potrzebna.
On jedynie mnie denerwuje.
- Chyba zdążyłeś zauważyć, że umiem sobie sama radzić.
- Tak, ale za niedługo nie będziesz sobie już sama dawała rady. A nie chcę żeby dalej miała kontakt z moim ojcem. Masz wiec piętnaście minut na spakowanie swoich rzeczy, bo w innym wypadku ja to za ciebie zrobię.
No to się wpakowałam.
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale dziś wróciłam ze szpitala i jestem po operacji więc muszę leżeć i pewnie będę miała dużo czasu na pisanie. Liczę na waszą opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro