41
Pov Nicole
Mam chyba największego pecha jakiego tylko można mieć. Nie dorosłam jeszcze do roli matki, a poza tym to jest najgorszy możliwy czas na macierzyństwo. Rozstałam się właśnie z Niall'em, który jest na mnie wściekły z tego powodu. Liczyłam, że uda mi się szybko przeprowadzić rozwód, a przez moją ciąże wszystko zostanie skomplikowane. Dodatkowo mój mąż nie da mi spokoju i już boję się pomyśleć jakich środków przymusu użyje żeby mnie tylko przy sobie zatrzymać.
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Szybko wrzucam test do kosza i idę otworzyć. Nie spoglądam przez wizjer tylko chwyta za klamkę i otwieram.
Przed sobą widzę Harry'ego. Nie specjalnie cieszy mnie jego widok, ale lepszy już on niż miałby to być Niall.
- Nie odbierałaś ode mnie połączeń, więc się zmartwiłem, że mój syn mógł ci coś zrobić, ale jeśli nie masz czasu to mogę sobie iść.
- Nie, wejdź - sama nie wiem czemu to mówię. Zamiast się go pozbyć to zapraszam go do środka.
On jednak wygląda na zadowolonego z całej tej sytuacji i wchodzi.
- Wiem, że teraz już nic nas nie łączy, ale ja nie chciałbym tracić z tobą kontaktu. Oczywiście nie zamierzam cię do niczego zmuszać. Pragnę jedynie byś dała mi szansę, a jeżeli to się nie uda to nie będę w żaden sposób na ciebie naciskać.
Przy tym problemie który teraz wszedł mi na głowę to nie mam nawet siły na zastanawianie się nad nowym związkiem. I to jeszcze takim szalonym.
- Ja naprawdę mam teraz dużo spraw na głowie, muszę poukładać swoje życie, więc nie licz na zbyt wiele. Nie w tej sytuacji, w której się znajduje - mówię mu i siadam na kanapie.
Harry podchodzi do mnie i siada obok.
- Widzę, że coś jest nie tak. Powiedź mi o co chodzi, a ja z ogromną chęcią ci pomogę - kładzie dłoń na moim kolanie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinnam go o tym informować, ze względu na jego bliskie stosunki z moim mężem, ale muszę się komuś wyglądać. Nie mogę żadnej koleżance, bo musiałabym się przyznać, mój mąż mnie zdradzał i bił.
- Nie ucieszysz się z tego wiadomości - wtrącam żeby przynajmniej trochę rozładować emocje.
- Trudno, nie zawsze muszę chodzić uśmiechnięty i skoro ty dobrowolnie chcesz utrzymywać ze mną kontaktu to, to już ogromnie mnie cieszy. Jeżeli będę mógł tylko być w pobliżu ciebie to nie będzie żadnej tragedii - zabiera dłoń z mojego kolana i chwyta moją rękę.
Wiem, że chce mi przez to dodać otuchy. Odrobinę mu się to udaje.
- Nie chcę cię poganiać, ale ja już się zaczynam denerwować. Wszystko jest lepsze od niewiedzy.
- Bo ja jestem w ciąży.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro