21
Pov Nicole
- Nie obchodzi mnie to co masz mi do powiedzenia - mówię Niall'owi, ale on w ogóle nie zwraca na to uwagi tylko kroczy dalej. Podążam za nim i widzę, że on kieruje się do mojego pokoju. Ciekawe co on chce tam robić.
- Niepotrzebnie się już rozpakowałaś - oznajmia gdy widzi moja otwartą i pustą walizkę. Były w niej tylko rzeczy, które więłam na ten wypad z Lucy, więc nie miałam dużo układania w szafkach.
- Przyda mi się pusta walizka, bo muszę wrócić po resztę moich rzeczy. Miałam nadzieję, że uda mi się to zrobić jak ciebie nie będzie w domu i załatwimy to wszystko bez zbędnych kłótni ani głupich tłumaczeń - naprawdę trzeba być pozwawionym wszelkiego rozumu żeby sądzić, że ja po tym jak przyłapałam go na zdradzie dalej będę chciała to ciągnąć.
- Wiem, że popełniłem ogromny błąd, ale szczerze tego żałuję. Zrobię wszystko żeby tylko wynagrodzić ci tę krzywdę, która cię przeze mnie spotkała. Nie skreślajmy naszego małżeństwa - zbliża się do mnie i łączy nasze dłonie. Stara się także patrzeć mi prosto w oczy, ale mu tego nie ułatwiam. Kręcę głową we wszystkie strony.
Nie jestem w stanie kolejny raz mu wybaczyć. Z ledwością mi się to udało wtedy by mnie zaatakował, ale kolejnego razu nie mogę.
Nie jestem aż taka głupia.
- Możesz sobie mówić co tylko chcesz, ale ja swojego zdania nie zmienię. Ranisz mnie już drugi raz w niedługim czasie. Boję się nawet pomyśleć co by było następne, ale na szczęście nie muszę tego robić, bo między nami już nic nie ma. To ty zabiłeś nasze uczucie - zabieram swoją dłoń i odsuwam się od niego na kilka ładnych kroków.
On stoi w tym samym miejscu i wpatruje się w podłogę. Nie spodziewał się czegoś takiego ode mnie usłyszeć. Pewnie myślał sobie, że powie mi kilka miłych słów i wszystko będzie załatwione.
Nie tym razem.
- Będzie najlepiej jak już sobie pójdziesz - mówię do niego, bo nie wygląda jakby się gdzieś wybierał. A ta jego wizyta już zbytnio się przeciąga.
- Pewnie się jeszcze ucieszyłaś, że teraz masz powód żeby mnie zostać - wypowiada te słowa dalej wpatrując się w podłogę, dopiero po chwili podnosi wzrok. - Ja jednak nie pozwolę ci odejść. Przysięgałaś, że będziesz mnie kochać do śmierci i ja innego wyjscia nie uznaje - komunikuje powoli podchodząc do mnie. Odruchowo się cofam.
- Niall idź już - proszę go, ale on nie zwraca na to uwagi.
- Będziesz ze mną albo z nikim - sytuacja znowu się powtarza, bo jego dłoń kolejny raz wędruje do mojej szyi. Tym razem nikt mnie tu nie uratuje. - Wolę zabić ciebie, a potem siebie niż patrzeć jak jesteś z kimś innym.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Może nawet dziś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro