Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11


Pov Nicole

Korzystam z okazji, że Niall gdzieś wyszedł i pakuję swoją walizkę. Mam nadzieję, że uda mi się wyprowadzić stąd zanim wróci mój mąż. Oczywiście nie będę go unikać w nieskończoność, ale na razie wolałabym nie być z nim sam na sam. Nim jednak zdążam opuścić pokój to Niall wchodzi do środka, w jednej ręce ma kwiaty, a w drugiej wielką bomnonierkę. Jak tylko zauważa, że koło mnie stoi walizka od razu zmienia się jego wyraz twarzy.

- Mam nadzieję, że to nie to o czym teraz myślę. Możesz kazać mi się przenieść do innego pokoju, mogę zaraz spakować cześć swoich rzeczy. Nie będę cię zadręczał swoją obecnością, oczywiście do póki sama mnie tu nie zaprosisz.

Robi kilka kroków w moją stronę, a następnie wręcza mi ten ogromny bukiet kwiatów i te czekoladki. Z tego co widzę to kupił moje ulubione.

Nie wiem też co mu odpowiedzieć, szczerze to sądziłam, że łatwiej będzie mi mu powiedzieć, że się wyprowadzam. A teraz gdy stoję przed nim i on spogląda mi prosto w oczy nie mogę wydusić z siebie nawet jednego słowa.

Po jakimś czasie, nie mam pojęcia jakim w końcu biorę się w garść i zdecyduje się powiedzieć mu to postanowiłam w nocy.

- Muszę się wyprowadzić na jakiś czas, w spokoju przemyśle co dalej z naszym związkiem. Na razie nie zamierzam składać pozwu rozwodowego - właśnie po wypowiedzeniu tych słów w oczach mojego męża dostrzegam przerażenie. Najwyraźniej nie spodziewał się tych słów.

- Możesz tu wszystko przemyśleć. Nie będę ci się naprzykrzać. Przysięgam, ale nie wyprowadzaj się stąd, przecież ja oszaleje jak nie będę wiedział co się z tobą dzieje, nie zgadzam się na to - teraz już nie dzieli nas żadna odległość. On dodatkowo dotyka moich ramion. Tym razem jednak jest dość delikatny. - Nie możesz tak po prostu się wyprowadzić przez to, że popełniłem tylko jeden błąd, którego ogromnie żałuję. To nie byłem ja, to ten cholerny alkohol mną kierował dlatego przysięgam, że nie tknę go już.

Nic mu nie odpowiadam, bo mam ogromny mętlik w głowie, a on żeby mi jeszcze utrudnić dodatkowo klęka przede mną wtulając swoją głowę w mój brzuch.

- Ja naprawdę nie mogę tolerować takiego zachowania. Nie chcę byś mnie tak traktował... - chcę dalej mówić, ale on wchodzi mi w słowa.

- Oczywiście, że już nigdy nie podniose na ciebie ręki. To była jednorazowa sytuacja - wiem, że powinnam być silniejsza i bardziej stanowcza, ale nie mogę mu tak odmówić i to jeszcze gdy widzę, że się bardzo stara.

- Dobrze zostanę - mówię, a na jego twarzy od razu pojawia się wielki uśmiech. - Ale musisz skończyć z tymi swoimi ciągłymi wyjściami. Mam dość tego, że ciągle siedzę sama.

- Jasne kochanie - podnosi się i zaczyna mnie namiętnie całować. Po między pocałunkami, które od niego dostaję słyszę dźwięk otwierajacych się drzwi.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro