Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

Po próbnej przejażdżce wracamy, a raczej jedziemy do nowego dla mnie i Gilana lokum. Czyli chatki Halta. Ponoć kiedyś niedaleko niej jechałam, ale jej nie zauważyłam. Mamy tak wolne tępo w porównaniu do jazdy próbnej, że to szok. Nie sądziłam, że te koniki mogą być takie szybkie, a teraz? Teraz to dosłownie się wleczemy jak ślimaki. Lilia cały czas wyrywa się do przodu i z chęcią bym jej pozwoliła nawet na galop tylko, że nie wiem gdzie znajduje się chatka Halta. A w tym tępie raczej szybko do niej nie dojedziemy. Oparłam się łokciem o kolano jedną ręką trzymając wodzę.
- Daleko jeszcze? - wymamrotałam.
- A myślałem, że jesteś cierpliwa. - dogryzł mi Gilan.
- Bo jestem, ale jak się tak wleczemy jak ślimaki to podróż się dłuży i nudzi. - Halt głośno wzdechnął i pokręcił głową.
- Zapamiętaj. Czasem pośpiech sprowadza na niebezpieczeństwo. - mruknęłam tylko. Nie mam zamiaru znowu się kłócić. Miał rację za dużo pyskuje. Chce mu pokazać, że umiem być "grzeczna". Po nie wiem jakim czasie dojechaliśmy wreszcie na miejsce. Nauczono mnie żeby zawsze najpierw zadbać o wierzchowca potem o siebie. Zdjęłam Lili siodło, oczyściłam ją z różnego brudu, napełniłam poidło wodą i dałam jej jabłko.
- Rozpieszczasz ją. - Halt oparł się o ogrodzenie dla koni. Wywróciłam oczami.
- Dlaczego miałabym jej nie rozpieszczać? Przecież to dobra klacz. - pogłaskałam Lilię po pysku. Halt uniósł brwi.
- Znasz ją dopiero od jakiejś godziny i już wiesz, że jest dobra?
- Ciebie i Gilana też znam od jakiejś godziny i wam jakoś zaufałam. No chyba, że byś wolał, abym była wobec was nieufna i związała was w nocy bo to jeszcze da się zrobić. - powiedziałam sarkastycznie.
       
     To jest pierwsza osoba, z którą nie umiem wygrać na docinki. Jak zazna zmęczenia przez ćwiczenia to nie będzie taka cwana... Chociaż... Już o wiele mniej się kłóci. A jej teksty coraz mniej przypominają pyskowanie. Może usłyszała jak wcześniej o tym mówiłem do siebie...?

    Podeszłam do Gilana.
- Jak myślisz, jakie będzie nasze pierwsze zadanie? - spytałam. Chłopak chyba się zamyślił bo aż podskoczył na moje słowa.
- Nie wiem... Wiem tylko tyle, że chciałbym odpocząć bo wszystko mnie boli po tej godzinnej jeździe.
- Taa, mnie też.
Halt kazał nam wejść do swojej chatki, aby chwilę odpocząć po tej jeździe. Gdy wchodziłam pod moimi nogami zaskrzypiały deski. Skrzywiłam się lekko. Pomimo, że to było tylko skrzypnięcie to w moich uszach to rozbrzmiało tak głośno...
- Co chcecie do picia? Kawę, herbatę, mleko? - spytał się Halt.
- Ja poproszę herbatę. - chyba pierwszy raz powiedziałam "magiczne słowo". Kurde, ten termin u Halta naprawdę mnie zmienia.
- Ja też bym prosił herbatę. - usiedliśmy przy stole, a Halt poszedł zrobić picie.
- Jednak nie mam herbaty! - usłyszeliśmy z kuchni. Od razu odpowiedziałam:
- To poproszę kawę! - nie lubię mleka. Gilan też poprosił kawę. Po chwili mentor przyszedł z piciem. Podziękowałam i upiłam łyk. Poczułam dziwną słodkość... To na pewno nie cukier. Czyżby to miód? Nigdy nie piłam kawy z miodem. No cóż. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
      Halt zadał nam parę pytań odnośnie historii królestwa, aby sprawdzić naszą wiedzę i opowiedział  o początkach korpusu. Niedługo mieliśmy wyjść na pierwszy "trening", a raczej zapoznanie z naszą bronią. Nigdy nie słyszałam czym walczą zwiadowcy. Ciekawe co to jest...

*****

~~Rozdzialik strasznie krótki, ale chciałam coś wstawić, żeby nie było jeszcze dłuższej przerwy typu pół roku. Obiecuję, że następny będzie dłuższy i postaram się go wstawić jak najszybciej.~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro