Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Odeszliśmy kawałek po czym Halt szepnął.
- Słuchaj, odkąd "zniknęłaś" baron kazał wszystkim służbą cię szukać. Poprosił też zwiadowców, ale nasz przywódca powiedział nasze przysłowie: "jeden problem, jeden zwiadowca"... - to się będzie ciągło w nieskończoność...
- Do czego zmierzasz? - Halt zmarszczył brwi.
- Czy wy zawsze musicie być tacy niecierpliwi? - uśmiechnęłam się lekko.
- Gdybym była niecierpliwa nie wytrzymywała bym tyle siedząc w bezruchu na drzewie. - Halt kontynuował kompletnie ignorując moją uwagę.
- Do rzeczy. Jako iż jestem jego dobrym przyjacielem i tak naprawdę wiedziałem gdzie się ukrywasz to postanowiłem się zgłosić na ochotnika, aby cię odnaleźć... - już wiem do czego zmierza.
- Ale zamiast przyprowadzić mnie do barona obserwowałeś jak się ukrywam i jaka jestem zwinna... Ech... Tylko po co?
- Widzę, że wszystko sama rozgryzłaś, więc chyba dasz radę i tego się domyśleć. - zaczęłam się zastanawiać i chyba już wiem.
- Chcesz... abym zaczęła uczyć się na zwiadowcę? - nie byłam tego pewna.
- W dużym skrócie. Twoje umiejętności to dobry początek, aby iść tą drogą. Nie każdy może zostać zwiadowcą.
- No nie wiem...
- Będziesz ćwiczyć razem z Gilanem. Chyba go polubiłaś od pierwszego wejrzenia. - spiorunowałam go wzrokiem.
- Dobra, dobra żartowałem.
- Hmm... Okej. Podejmę termin u ciebie. - uśmiechnęłam się.
Skierowaliśmy się do Gilana i starszego pana. Halt poinformował go o jego decyzji.
- Nie bierzesz na siebie trochę za dużo, przyjacielu?
- Skądże znowu. - Halt machnął ręką. - Mam dobre przeczucie.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Znam go dopiero kilkanaście minut, a już wzbudził we mnie respekt. Więc cieszyłam się, że ma dobre przeczucie wobec nas. Skierowałam wzrok na bruneta.
- Pytałeś się kim jestem. Jestem Layla. - wyciągnęłam do niego rękę z szerokim uśmiechem. On z chęcią ją uścisnął.
- Chyba już wiesz, ale powtórzę. Gilan. - z bliska mogłam dokładniej przyjrzeć się jego rysom twarzy. Brunet od razu zauważył, że lustruje go wzrokiem i się uśmiechnął. Widząc to natychmiast odwróciłam wzrok. Na twarz wkradł mi się rumieniec oraz zawstydzony uśmiech.
- Dobrze czas wybrać dla was konie. - głos Halta mnie uratował z tej niezręcznej sytuacji. Podeszliśmy do beczułkowatych koników. Są naprawdę fajne. Pogłaskałam jednego po pysku. Potem podszedł drugi i też domagał się pieszczot. Uwielbiam towarzystwo zwierząt. Mogłabym tu siedzieć całymi dniami.
- Widzę, że cię polubiły. - odwróciłam się w stronę posiadacza głosu. Gdy ujrzałam, że to Gilan jakby poparzona jego widokiem z powrotem przekręciłam głowę w stronę konika.
- M-mam s-smykałkę do zwierząt. - chwila... Czy ja się jąkam?! Ale przecież mi się to jeszcze nigdy nie zdarzało!
- Naprawdę? Ja też.
- No widzisz. - powiedziałam to już trochę pewniej.
Na szczęście naszą rozmowę przerwał Halt. Przyprowadził dwa koniki.
- Dobrze. Wybrałem te dwa konie dla was. Layla to Lilia. Bardzo lojalna klacz i do tego jedna z najszybszych. - przywitałam się z konikiem dając mu jabłko z kieszeni. Tak znowu byłam w sadzie i podebrałam jedno jabłko. Halt się ledwo zauważalnie uśmiechnął. Lilia miała kasztanową maść z siwymi plamami w okolicach uszu.
- Gilan to Blaise. Nie powiem wam, który jest szybszy bo jak na razie się tego nie dało określić. - Gilan też przywitał się ze swoim. Chciał go dosiąść. Pewnie aby mi udowodnić, że też zna się nie gorzej na koniach. Halt był jakby rozbawiony tym i chyba domyślam się czemu, ale nie wiem czy mam dobre informacje na temat koni zwiadowczych. Chłopak siedział na grzbiecie Blaise'a. I zanim się zorientowałam co się dzieje wylądował na ziemi. Zaśmiałam się.
- Halt ci nie powiedział o sekrecie koni zwiadowczych? - podałam mu rękę by pomóc mu wstać. On z chęcią ją ujął i się podniósł.
- Jakim sekrecie? - wzruszyłam ramionami.
- A bo ja wiem? Słyszałam tylko, że dzięki niemu nikt nie może ukraść konia, ani go dosiąść. - brawo, powiedziałaś pełne dwa zdania przy nim. Gratulacje! Uch... Nie wiem czemu on tak na mnie działa, ale nie lubię tego uczucia!
- Skoro o nim słyszałaś to już nie sekret. - wtrącił Halt.
- Skoro o nim słyszałam to musicie zacząć lepiej ukrywać tajemnice. - pewnie niedługo pożałuje tych słów... Co ja gadam. NA PEWNO pożałuje tych słów. Ale to nie zmienia faktu, że mu się pięknie odgryzłam. Jestem z tego lekko dumna w duchu. Ale i tak tylko ociupinkę. Halt chyba dopiero teraz poczuł w co się wpakował proponując mi termin u siebie.
- Trzeba popracować nad twoim charakterem... - powiedział do siebie prawie niedosłyszalnie. Ale prawie to jeszcze nie jest całkowicie i może Gilan tego nie usłyszał albo nawet nie zdał sobie sprawy, że "mistrz" coś powiedział bo zrobił to praktycznie nie ruszając wargami, ale ja to usłyszałam.
- Słyszałam to Halt. I mogę cię zapewnić, że z moim charakterem jest wszystko w porządku. - skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam lekko brew.
- W porządku, może i jest, ale trzeba jeszcze go podszliwować. - odwrócił się i jeszcze mruknął.
- Na przykład nastoletnie pyskowanie musi zniknąć. - może myślał, że jak się odwróci to nie będzie go słychać już wcale. I tak go usłyszałam, ale stwierdziłam, że nie będę już mu się odgryzać. Bo może ma rację...? Może powinnam być mniej uparta przez co mniej pyskować.
- Mi tam się podoba. - ale zgranie. Halt się już z powrotem odwracał, aby nam coś powiedzieć, a tu Gilan wyraził swoją aprobatę na temat mojego charakteru. Mina Halta bezcenna. Moja pewnie też. Zwłaszcza, że w dodatku jestem pewnie czerwona jak jakiś burak. W takich momentach chce się zapaść pod ziemię. Halt zobaczył moją minę i od razu się uśmiechnął. Otworzył usta nie zmieniając swojego wyrazu twarzy, wpatrując się we mnie. Wiem co zamierza zrobić. Wziąć mnie w "ostrzał wstydu". Jak to zrobi... Ojj... Niech ucieka lepiej z kraju. Niee... Z kraju to za blisko. By musiał polecieć raczej na inną planetę, aby być wystarczająco daleko. Nagle wyglądał jakby sobie o czymś przypomniał.
- Dobra, nie chce tu stać cały dzień. Skończmy tę kłótnie zanim dojdę do tego jaki błąd popełniłem proponując ci zostanie zwiadowcą. Aby koń pozwolił się dosiąść trzeba podać tajne hasła. Każdy koń ma inne. Należy je powiedzieć konikowi do ucha. Tylko za pierwszym razem musicie je powiedzieć, na następne razy już będą pozwalały wam się dosiadać. Zwiadowcy mają w zwyczaju, że nie lubią podawać innym haseł do swoich koni. Jeśli nie chcecie, aby drugie z was wiedziało o waszym haśle podam je wam na osobności... - spojrzeliśmy się z Gilanem porozumiewawczo i powiedzieliśmy równocześnie.
- Nie trzeba.
- Okej, Gilan musisz powiedzieć Blaise'owi "brązowe oczy", ty Layla Lili "wodny as".
- Wodny as/brązowe oczy?? - znów powiedzieliśmy równo. Na co Halt się zaśmiał.
- Nie do mnie, do koni. - cisnęło mi się na język, aby mu odpowiedzieć: "różnicy jakiejś nie ma", ale postanowiłam wziąć jego krytykę do serca i spróbować sama się zmienić. Koniec z pyskowaniem. Chyba, że ktoś mnie na maxa wkurzy. Podeszłam do Lili i wyszeptałam hasło do jej ucha. Ona na ich dźwięk wesoło parsknęła i przykucła dając mi znak abym wsiadła.
- Jeździłaś kiedyś na koniach? - spytał mnie Halt kiedy się zawachałam czy wsiąść.
- Tata mnie uczył, ale orłem nie byłam. - tak naprawdę jeździłam jakbym się urodziła w siodle. Ale cóż miałam wypadek przez, który mam traumę i nie bardzo chce go powtarzać.
- Musisz się jeszcze nauczyć, że zwiadowcy nie kłamią. To znaczy czasem kłamią, ale się przyznają. - zdziwiłam się.
- Widziałem cię jak byłaś mała i galopowałaś sama przez las niedaleko mojej chatki. - wytłumaczył. - Więc jaki jest problem?
- Żaden. - wymusiłam uśmiech i wsiadłam na konia. Nie mam zamiaru mu się z czegokolwiek zwierzać.

*****

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro