Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23 - Pies

Lucretia

Nie przeszkadzał mi płacz sam w sobie, często w ten sposób wyrażałam emocje i nie wstydziłam się swoich łez. Chciałam jednak, aby powodem, dla którego wyglądałam teraz tak okropnie, z zaczerwionymi oczyma, mokrymi policzkami i pociągająca co chwila nosem, była radość, a nie ból. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie czuje już łez, nie miałam czym płakać. Zdziwiło mnie to i pozwoliło nieco się otrząsnąć.

Wybaczyłam już bratu, że powiedział o moich zdolnościach reszcie rodziny, ale nie mogłam pozbyć się bólu, który wywoływał fakt, że to się po prostu stało. Powiedziałam o tym Tetsuyi, w przypływie głupoty, co prawda teraz tego nie żałowałam, ale nie było to zaplanowane działanie. Alex dowiedział się, po tym jak z Victorem o tym porozmawialiśmy, zresztą na tyle mocno ufałam obojgu. To że to zrobiłam, nie znaczyło, że byłam gotowa dzielić się moją tajemnicą z kolejnymi ludźmi. Powiedział mi, że zdenerwował go Hyacinth, ale nie wchodził w szczegóły, dlaczego ostatecznie wyprowadził go z równowagi. Domyślałam się, że chodziło o mnie, tylko w mojej obronie mógł w taki sposób naskoczyć na brata. 

Byłam na Victora trochę zła, ale nie na tyle, że by nie chcieć się z nim wkrótce zobaczyć. Na razie musiałam zebrać się na odwagę, żeby skonfrontować się jakoś z tym, co w ogóle przyniesie los. Chwilowo jednak nie wiedziałam, gdzie jej szukać. Kiedyś musiałam się zmierzyć ze swoją rodziną, jeśli oni wciąż uważaliby mnie za jej część. 

Martwiłam się o ojca, w mojej pamięci zawsze żywe było wspomnienie naszej pierwszej podróży i jak zamartwiał się, co by było, gdyby Martha dowiedziała się o moich zdolnościach. Przecież zastanawiał się, czy mogę być zagrożeniem. Teraz na pewno nie jest mu łatwo. Mogłam sobie tylko wyobrazić zaciętą minę Marthy i jej spojrzenie żądające wyjaśnień. Na pewno nie powiedziała dużo, ale wystarczająco, by to odczuł. Nie chciałam być odpowiedzialna, jeśli coś by się między nimi popsuło. 

Nie chciałam nawet o tym myśleć, jak zareagował Hyacinth, nie przeżyłabym gdybym go straciła. Nawet jeśli nigdy nie odwzajemniłby moich uczuć, w które i tak zaczynałam wątpić, to chciałabym, aby był częścią mojego życia tak, jak wcześniej, gdy byliśmy mali i widziałam w nim tylko super starszego brata. 

Skuliłam się nieco i przytuliłam do siebie plecak, jakby miało mi to pomóc poczuć się spokojniej. Najchętniej zdjęłabym okulary, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na taką swobodę, musiałam kupić nowe soczewki jak najszybciej, albo dostać się do zapasu w domu. Tetsuya nie odzywał się, skupiając całą swoją uwagę na kierowaniu pojazdem, nie chciałam wiedzieć, o czym myśli. Teraz bałam się patrzeć na kogokolwiek, by nie dowiedzieć się niczego o sobie. 

Moje zdolności to nie były super moce, które wywoływały poekscytowanie i zazdrość. Tak znalazłyby się osoby, które chciałaby posiadać taką umiejętność, ale nie zdawały sobie sprawy, jak to jest wielka niedogodność, gdy nie możesz nad tym panować. To uczucie, że możesz krzywdzić nawet swoich najbliższych, że ingerujesz w ich prywatność, a oni nie mogą się przed tobą bronić. W pewnym momencie każdy zacznie cię nienawidzić, albo będzie mu to przeszkadzać.

Dla Victora to najpierw było zbawienie, że mógł się ze mną komunikować bez przeszkód, ale odkąd zaczął spotykać się z Alexem, nagle pojawił się strach i uważna postawa. Widziałam, jak się często przy mnie pilnował ze swoimi własnymi myślami, a nikt nie powinien się tak czuć. A co jeśli Tetsuya poczuje się z czasem tak samo? Co jeśli...? Jest w ogóle sens zaczynać, skoro potem może się okazać, że nic z tego nie wyjdzie? Warto dla początkowego szczęścia, tylko po to, żeby potem złamane serce bolało jeszcze bardziej?

– Tetsuya, jestem ci bardzo wdzięczna, za to co zrobiłeś i chcesz jeszcze dla mnie zrobić – wyszeptałam, wpatrując się w drogę. Myślałam, że nie patrząc na niego, będzie po prostu łatwiej oznajmić, że chciałabym się ostatecznie pożegnać. – Nie sądzę jednak, że to dobry pomysł, żebym jechała do ciebie, albo żebyśmy w ogóle kontynuowali tę znajomość. Kiba jakoś sobie z tym poradzi. Jakbym cię mogła prosić, abyś podrzucił mnie do mojej cioci, byłabym ci niezmiernie wdzięczna. 

– A ja uważam, że nie możesz takich decyzji podejmować bez porozumienia ze mną – powiedział powoli i pewnie. – Wiem, że sytuacja, w której się znajdujemy, jest szalenie dziwna, w ogóle się nie znamy, ale jesteśmy dorosłymi ludźmi i pewnymi rzeczami nie musimy się aż tak bardzo przejmować. 

– Jesteś inteligentnym człowiekiem, ale nie wiesz, z czym to się wiąże – powiedziałam, zdziwiona jego postawą, jednak wciąż nie zwracałam się w jego stronę. Atmosfera zrobiła się nieco napięta, jakby się trochę zdenerwował. – Wszyscy ostatecznie zaczną mnie nienawidzić albo odsuwać od siebie, bo przeszkadzają im moje zdolności. Jestem pewna, że ty też...

Zatrzymał samochód, a ja zamknęłam oczy, żeby nie kusiło mnie, aby na niego spojrzeć. 

– Potrafisz też przewidywać przyszłość? – zapytał. 

– Nie – odpowiedziałam szybko, przestraszona ostrym tonem jego poprzedniej wypowiedzi. 

– To wysiadaj z samochodu, bo jesteśmy na miejscu – rzucił stanowczo i sięgnął do klamki. – I proszę, nie zakładaj więcej, czy i jak coś zrobię w przyszłości. Sam o tym zadecyduje. 

Chyba to dla niego drażliwy temat. Nie sądziłam, że kilka godzin drogi minie tak szybko. Nawet nie miałam szansy, żeby spróbować zrealizować swój plan. Świadomość, że podróż się skończyła, sprawiła, że poczułam się mocno zmęczona i marzyłam o ciepłym łóżku. Tetsuya czekał, aż w końcu wysiądę, cały czas wzrok miałam skierowany w ziemię. Wciąż roztaczał wokół siebie aurę zaufania, ale w tamtym momencie było można wyczuć w niej odrobinę agresji, jakby to narzucał i nie przyjmował odmowy. I tak nie potrafiłabym tego zrobić, ba, nawet tego nie chciałam, mimo że powinnam. 

– Nie spodziewałem się gości, ale niedaleko jest całodobowy mały sklep, skoczę tam po szybkie zakupy, tylko cię wpuszczę do domu, dobrze? – oznajmił już spokojniejszym głosem. 

Zgodziłam się i niepewnie ruszyłam za nim, widziałam, jak co jakiś czas obraca, aby sprawdzić, że na pewno nie zniknęłam. Zaprowadził mnie do wysokiego bloku i przepuścił w drzwiach. Zarumieniłam się i podziękowałam za ten gest. Klatka była czysta i zadbana, chociaż wzniesiona już trochę lat temu. Podjechaliśmy windą na szóste piętro, jego mieszkania znajdowało się zaraz obok dźwigni. Podejrzewałam, że rumor, który słyszałam za drzwiami to Kiba. Tetsuya wyciągnął klucze z kieszeni i poprosił, żebym uważała, bo nie był pewny, jak zareaguje pies. 

On wszedł pierwszy i próbował powstrzymać Kibę przed wyjściem na zewnątrz. Czworonóg wyczuł już nowy zapach i wiedział, że ktoś towarzyszy jego panu. Weszłam w końcu do środka i mogłam przywitać się ze zwierzakiem. Zatrzymał się, kiedy mnie zobaczył i nie wierzył, że jestem tu naprawdę. 

– Przepraszam, że wtedy nie przyszłam i cię zasmuciłam – powiedziałam, zwracając się do psa, kucnęłam, żeby być na jego poziomie. Kiba podszedł do mnie i trącił mnie lekko nosem. 

– To naprawdę ty. – Upewnił się po chwili, a potem z łatwością mnie przewrócił i zaczął lizać po twarzy. – Pani tu jest! Będzie teraz ze mną na zawsze! Wiedziałem, że ten zapach był znajomy!

– Kiba! – Tetsuya musiał go znowu siłą ode mnie odciągać. – Nie przeginaj, Lucretia na razie z nami zostanie. 

– To prawda? – zapytał się mnie pies. 

– Tak, na razie tu zostanę – potwierdziłam i wyciągnęłam rękę, żeby go pogłaskać.

Futro Kiby rzeczywiście było inne w dotyku niż poprzednim razem, kiedy się widzieliśmy. Nie miało w sobie tyle blasku i puszystości. Wyczułam też jego żebra i zrobiłam zmartwioną minę. 

– Będę teraz dobrze jadł! Zobaczysz! Ale ty też musisz, bo wyglądasz jak patyk – zarzucił mi, a ja zaczęłam się śmiać. Ten pies potrafił mnie zawsze rozśmieszyć. 

– Co powiedział? – zapytał się Tetsuya, szykując plecak i smycz. 

– Właśnie przyrównał mnie do patyka – powiedziałam, wywołując uśmiech na jego twarzy. 

– Może ma trochę racji. Potrzebujesz czegoś, zanim pójdę do sklepu i przy okazji wyprowadzę Kibę?

– Jeśli mogę, to chciałabym wziąć prysznic, ale nie mam żadnych rzeczy... – odpowiedziałam smutno, wciąż się dziwnie czułam i sytuacja, w której się znalazłam, wydawała mi się nierealna. To, co dała mi ciocia. było zupełnie nieprzydatne w tej sytuacji: płaszcz, rozładowany telefon, psie przysmaki i pojemnik na ciasto.

Podszedł do dużej szafy z przesuwnymi drzwiami umieszczonej w ścianie i podał mi ręcznik, potem poprosił, żebym zaczekała chwilę i zapytał czy do spania wystarczy mi jakaś jego koszulka. Potwierdziłam speszona i przyjęłam te rzeczy z wdzięcznością. Pokazał mi łazienkę i nieco nerwowo powiedział, że mam się rozgościć. Kiba opierał się, kiedy Tetsuya próbował wziąć go na zewnątrz. 

– Będziesz tu, kiedy wrócę? – zapytał pies, smutnym tonem, nie chcąc opuścić mojego boku. 

– Będę – odpowiedziałam, uśmiechając się. 

– Chciałem zapytać o to samo, ale mnie ubiegł – stwierdził Tetsuya, przypinając smycz do obroży. Nie tylko ja byłam speszona?

Czułam jego spojrzenie na sobie, ale nadal nie potrafiłam zdobyć się na odwagę, by podnieść wzrok. Kiedy wyszli i nastała cisza, niepewność zaczęła wkradać się do mojego umysłu. Poszłam więc zwiedzać malutkie mieszkanie. Korytarz prowadził do otwartego salonu z aneksem kuchennym. Pomieszczenie było skromnie umeblowane, kanapa, przy której stał niski stół. Część kuchenna zawierała wszystkie potrzebne meble i sprzęty, stał też tam mały stół z jednym zaledwie krzesłem. Obok stały psie miski. W rogu umieszczone było legowisko Kiby, a na podłodze znajdowały się rozrzucone zabawki. Duże okno, wychodziło na miasto, wciąż gwarne i pełne światła pomimo późnej godziny. 

Po prawej znajdowały się jeszcze jedne drzwi, prowadzące do sypialni, ale nie chciałam tam zaglądać. W salonie stał też regał z półkami, dwie dolne wypełniały książki, zaś pozostałe zdjęcia w ramkach, między innymi Kiby czy rodziców Tetsuyi, a także jego samego w otoczeniu przyjaciół. Przyglądałam się im przez chwilę, ale potem pomyślałam, że chyba wolałabym się umyć, zanim wrócą ze sklepu. Całość sprawiała zadbanej i czystej przestrzeni. 

Dopiero w małej łazience zdjęłam okulary i w lustrze ujrzałam, jak bardzo moje oczy są opuchnięte od płaczu. Wyglądałam kiepsko, musiałam to przyznać przed sobą i przyznać rację Kibie. Byłam mocno wychudzona i nie było we mnie życia, worki pod oczami, przygarbiona postawa. Nie chciałam na siebie patrzeć, gdy się rozbierałam. Na szczęście nie miałam tendencji do głębokich życiowych przemyśleń pod prysznicem, dlatego sama kąpiel poszła mi dosyć sprawnie. Schowałam swoje rzeczy do plecaka i usiadłam z nim na kanapie. Nie byłam teraz pewna, co powinnam ze sobą zrobić. Trzymałam w ręce okulary, żaby założyć je szybko na wypadek, gdyby wrócili, ale spojrzałam na poduszkę, która wyglądała wyjątkowo zachęcająco, by położyć na niej głowę. Chyba nie stanie się nic strasznego, jeśli to zrobię prawda? 

Obudziłam się dopiero następnego ranka i zdziwiona odrzuciłam z siebie kołdrę. Nie pamiętałam, żebym się czymś przykrywała i dopiero po chwili uświadomiłam, że to sypialnia i łóżko Tetsuyi. Wstałam szybko speszona, szukając go wzrokiem, ale po chwili ujrzałam tylko Kibę, który wesoło machał ogonem na mój widok. 

– Pilnowałem cię całą noc – stwierdził uradowany pies. – No dobra nie całą, bo czasem też przysypiałem, ale jak nie spałem, to pilnowałem. 

– Dzięki, ale jak się tu znalazłam, przecież zasnęłam na kanapie?

– Pan cię tu przyniósł, jak wróciliśmy, to spałaś, on spał na kanapie, ale teraz sobie gdzieś poszedł i powiedział, że nie wie, kiedy wróci. Pobawisz się ze mną prawda? – zapytał podekscytowany. 

– Tak, oczywiście – oznajmiłam, szukając swoich rzeczy. Poszłam do salonu, Kiba ruszył za mną i przypomniał sobie, że Tetsuya zostawił dla mnie śniadanie i wiadomość. 

Był późny poranek, dlatego zdziwiłam się, kiedy usłyszałam naglący dzwonek do drzwi. Kiba też nie wiedział, o co chodzi, ale stwierdziliśmy, że może warto to sprawdzić. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam lekko, żeby zobaczyć, kto to w ogóle jest. Nie mogłam uwierzyć w to, kogo tam widzę i zrobiłam krok do tyłu. Chociaż powinnam zatrzasnąć od razu drzwi. Kiba szczekał zdenerwowany, kiedy obcy mu człowiek wszedł gwałtownie do mieszkania. Chciał mnie bronić. Czułam, jak moja moc zaczyna działać. Zapomniałam o okularach, soczewkach! Nie mogłam tego zrobić, nie jemu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro