Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 - Telefon

Lucretia

Kiedy zatrzasnęłam drzwi samochodu, poczułam się niepewnie, przecież tak samo było ostatnim razem, wtedy również zgodziłam się dobrowolnie pojechać. Ogarnęła mnie fala paniki, ponieważ uświadomiłam sobie, że ja kompletnie nie znam tego człowieka, a daję mu możliwość zrobienia wszystkiego, na co będzie miał ochotę. Serce zaczęło mi łomotać w klatce piersiowej, dudnienie, które odczuwałam w uszach, zagłuszało wszystko inne. Czułam, jak ogarnia mnie gorąco, a pot zaczyna spływać po plecach. Oddychanie sprawiało mi ogromne problemy, jakbym łykała powietrze i się nim krztusiła. Chwyciłam klamkę z zamiarem wyskoczenia z pojazdu, ale kierowca złapał mnie za drugą rękę i poprosił, żebym na niego spojrzała. 

– Wszystko w porządku? – zapytał Tetsuya, szukając mojego wzroku. – Oddychaj. Jesteś ze mną bezpieczna, zabiorę cię do domu – powiedział spokojnie. 

Spojrzałam na niego przestraszona, próbując skupić się na czymkolwiek, żeby się uspokoić. Byłam pewna, że ciocia Linda prześwietliła go od a do z, przed oddaniem mnie w jego ręce. Jak mogłaby inaczej powierzyć to zadanie komuś, kogo sama spotkałam zaledwie raz? Nie spodziewałam się, że delikatnie chwyci mój podbródek i zmusi, żebym zerknęła w stronę jego umysłu. Nie byłam pewna, co chce przez to osiągnąć, ale udało mu się. Mogłabym zamknąć oczy, ale gdy tylko zerknęłam, to poczułam potrzebę, żeby się przyjrzeć. 

Jego umysł miał postać prostego, piętrowego domu z dwuspadowym dachem. W oknach były powieszone firanki, a na parapetach stały kwiaty. Jego elewacja była zrobiona z sosnowego drewna. Na werandzie przed budynkiem stała ławka, na której leżał koc. Podeszłam i usiadłam na niej, przyglądając się zabałaganionemu podwórku. Wśród leżących na trawie przedmiotów widziałam zabawki dla dzieci, rowerki, piłki oraz psie zabawki, w tym mnóstwo gumowych kości w różnych kolorach. Zauważyłam też zadane rabatki z kwiatami pod płotem. Całość emanowała spokojem i ciepłem. Nawet miałam wrażenie, że czuję zapach świeżo upieczonego ciasta.

Dotknęłam koca, był miękki i z pewnością dawał dużo ciepła, kiedy się pod nim siedziało z kubkiem jakiegoś napoju, wieczorami, obserwując dzieci i rodzinnego zwierzaka. Uroczy obrazek i piękne marzenia. Czułam w tym coś znajomego, jak u Victora. Ta tęsknota za szczęściem i tym, żeby obdarowywać miłością, żeby być czyjąś przystanią. Spojrzałam na drzwi, miałam poczucie, że jestem zapraszana do środka. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam. Nie przykładałam się do poznawania czyichś umysłów. Nawet jeśli się im przyglądałam, to zdecydowana większość ludzi podświadomie wysyłała negatywne sygnały w celu samoobrony. 

Wstałam i podeszłam do drzwi, już sięgałam ręką w stronę klamki. Pochłonęło mnie to tak bardzo, że zapomniałam o swoim strachu, a oddychanie stało się łatwiejsze. Jednak kiedy dotknęłam chłodnego metalu, nie zdobyłam się na odwagę, żeby wejść. Cofnęłam szybko rękę i wycofałam się do swojej świadomości, odwracając wzrok. 

– Przepraszam – wycharczałam, pocierając gardło dłonią, jakby to miałoby coś zaradzić na ból. 

– Nie miałbym nic przeciwko – odpowiedział Tetsuya, uśmiechając się delikatnie. – Jestem bardzo otwartym człowiekiem.

– Czułeś moją obecność? – Zdziwiłam się i zaczęłam jeszcze mocniej ściskać swoje rzeczy. 

– Czułem, jakby ktoś uważnie mnie obserwował. – Zauważył, że moje źrenice rozszerzają się ze strachu. – Ale to nie było nic nieprzyjemnego. Zresztą mówiłaś, że jesteś bardziej wyczuwalna w pełni mocy, gdy nie masz soczewek, a teraz ich pewnie nie masz, bo wtedy nie potrzebowałabyś okularów, prawda? 

Tak wiele zapamiętał z naszej rozmowy? Serce znowu przyśpieszyło nieco rytm, tym razem z podekscytowania, że ktoś raczył mnie uważnie wysłuchać i włożyć wysiłek, aby zapamiętać te informacje. Zarumieniłam się i przytaknęłam. 

– Możemy ruszać? – zapytał. 

– Tak, chcę już wrócić do domu – powiedziałam i w końcu oparłam się trochę bardziej zrelaksowana o fotel. 

Wiedziałabym, gdyby chciał mnie oszukać, a ewidentnie myślał o tym, że zależy mu, żeby mi pomóc i bezpiecznie odstawić do domu. Niepotrzebnie panikowałam, mogłam się skupić na myśleniu o tym, jak niedługo uściskam swoich krewnych i znajdę się w bezpiecznym miejscu. Spojrzałam na Tetsuyę, który spokojnie prowadził samochód. Od czasu do czasu zerkał na mnie i sprawdzał, jak się czuję. Zastanawiał się nad moim stanem i co musiałam przejść w okresie, kiedy mnie więziono. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie byłam gotowa, dlatego w obawie o niezręczną ciszę, postanowiłam zmienić temat. 

– Jak ma się Kiba?

– To nie ten sam pies – odpowiedział ze smutkiem. – Po tym jak nie przyszłaś na nasze spotkanie, przez jakiś czas nic nie jadł. Musiałem go zmuszać do wszystkiego. Praktycznie jest cieniem samego siebie i jego życie opiera się tylko na podstawowej egzystencji z dnia na dzień. Wiem, że cierpi, ale chyba pomoże mu tylko, jak cię znowu zobaczy. Jeśli się zgodzisz oczywiście – dodał. 

– Powinnam, w końcu to moja wina – odpowiedziałam, przyglądając się scenom, które wspominał, opowiadając o tym. Kiba wyglądał kiepsko i w niczym nie przypominał radosnego, żywiołowego czworonoga, którym był, kiedy na mnie wpadł tamtego zimowego poranka. 

– Zastanawiam się, co wtedy zrobiłaś, że się tak do ciebie przywiązał? 

– Ja nic nie zrobiłam. – Udałam oburzenie. – To ty rzuciłeś wtedy śnieżką, przez którą na mnie wpadł. Nie moja wina, że Kiba postanowił sobie, że mam zostać jego panią. 

– Ten mały drań. – Zaśmiał się mój towarzysz. – Nie ma szans, że teraz odpuści. Nie wiem, jakich argumentów musiałabyś użyć, żeby tak się stało.

– Jakoś go od tego odwiodę. – Uśmiechnęłam się, ale nie było to szczere. W rzeczywistości wiedziałam, że Kiba mógłby stać się dobrym pretekstem do kolejnych spotkań. 

W czasie mojego pobytu w posiadłości miałam sporo czasu na rozmyślanie. Kiedy w mojej głowie pojawiała się rodzina, czułam głównie żal i smutek, układałam w głowie listę z rzeczami, które chciałabym im jeszcze powiedzieć. Myślałam, że nigdy się stamtąd nie wydostanę i liczyłam na to, że udobrucham babcię na tyle, żeby zgodziła się na wysłanie listów. Gdyby też w przyszłej perspektywie zaufała mi na tyle, by wypuścić mnie na zewnątrz i tak pilnowano by mnie na każdym kroku. 

Gdy w moich myślach znajdował się Tetsuya to dawało mi jakąś nadzieję i siłę, chyba przez obietnicę, którą mu złożyłam. Wciąż na nowo analizowałam każdą minutę naszego pierwszego spotkania i szukałam nowych szczegółów o nim. Aż to nie zaczęło wystarczać i łaknęłam więcej, frustracja sprawiała, że chciałam dowiedzieć się o nim wszystkiego. Myślałam o tym, jak o czystej karcie, której nigdy nie mogłabym uzyskać w relacjach z Hyacinthem. Pozwalałam sobie marzyć o miłości, nie miałam, jak ukryć, że Tetsuya mi się spodobał, a akceptacja moich zdolności tylko to uczucie pogłębiało. 

Analizowałam też, dlaczego w ogóle poczułam coś, co nazywałam miłością do starszego brata i nie znalazłam szczególnego powodu, dla którego to się w ogóle stało. Zafiksowałam się na tym, co myślały o nim moje rówieśniczki i chyba chciałam się do nich upodobnić. Bez Victora nikt nie mógł mnie pokierować, co powinnam czuć, więc założyłam, że dziewczyny w tym samym wieku będą odpowiednim odnośnikiem. Nie mogłam jednak nic odjąć bratu, był przystojny, trochę arogancki, ale przy tym bystry i tajemniczy. Jego umysł był spokojny, lubiłam określać go jako antyczny, troszeczkę mistyczny, ale harmonijny. Miał w sobie wiele elementów znanych ze współczesnej architektury, jednocześnie uzupełnione przez detale znane ze starożytnych świątyń.

– Nie powiedziałem, że tego oczekuję – powiedział, wyrywając mnie z rozmyślań.

– Słucham? – Byłam trochę zdezorientowana. 

– Nie chcę, żebyś odwodziła Kibę od tego pomysłu. Nie powiem, bardzo mi się nawet podoba. – Uśmiechnął się do mnie, poczułam, jak się znowu rumienię i nie wiedzieć czemu dopytywałam się dalej. 

– Czemu się zgodziłeś, żeby mi pomóc, przecież się w ogóle nie znamy... – Zaczęłam bawić się ramionami plecaka, by nie patrzeć w jego stronę. 

– Odpowiem to samo, co twojemu tacie, kiedy zapytał, czemu w ogóle mieliśmy się spotkać.

– Tacie? – Podniosłam się. – Rozmawiałeś z Davidem? 

– Miałem z tobą kontakt jako ostatni, chyba dla niektórych wciąż jestem głównym podejrzanym w związku z twoim zaginięciem. – Wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste.

– Więc, co mu powiedziałeś? – Ściszyłam głos, łaknęłam odpowiedzi, bo wiedziałam, że będą szczere.

– Że mi się spodobałaś pod każdym względem. Nie powiedziałem mu, że coś mi obiecałaś, no i jeszcze przez wzgląd na Kibę. 

– Ja, ja... – zaczęłam się jąkać. – Nie wiem, co powiedzieć.

Byłam pewna, że za chwilę moje policzki staną się tak gorące, że zaczną parować. Widziałam, że rzeczywiście miał to na myśli. Chciałam zmienić temat, dlatego wydukałam coś o tym, że powinnam chyba zadzwonić do rodziny. Wyjęłam z plecaka telefon, ale okazał się rozładowany. Tetsuya zatem zaproponował swój, przyjęłam go z wdzięcznością, starając się za wszelką cenę, by przez przypadek nie dotknąć jego dłoni. Pomyślał sobie, że to urocze zachowanie z mojej strony. 

Numer Victora znałam na pamięć, wystukałam go szybko i nerwowo oczekiwałam na sygnał, że odebrał połączenie. 

– Braciszku... – powiedziałam, nie mogąc powstrzymać się od łez. – Wracam do domu. 

Usłyszałam rumor i gdzieś z tyłu głos Alexa, po chwili to jego usłyszałam w słuchawce. 

– Lucretia? – zapytał zszokowany nieco zaspanym głosem, a ja potwierdziłam. – Tak się cieszymy, Victor płacze ze szczęścia. Zaraz będzie do ciebie pisał, ma ci wiele do powiedzenia. Pośpiesza mnie, żebym się rozłączył i oddał mu telefon. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. 

Po chwili przyszła pierwsza wiadomość i średnio co dwie minuty kolejna, każda coraz dłuższa. Victor pisał mi przede wszystkim o tym co wydarzyło się tego dnia na obiedzie i jak zdradził moją tajemnicę reszcie rodziny. Martwił się o ojca, że po tym jak wyszedł i wszystko prawdopodobnie spadło na niego. Przepraszam mnie raz za razem, a ja płakałam coraz bardziej. Teraz powrót do domu nie wydawał się najlepszą opcją, zaczęłam się bać, że to już nie jest mój dom. 

Nie sprawdzałam nigdy, co Martha i Hyacinth myśleliby o moich mocach. Przecież nie miałam zamiaru im o tym powiedzieć. Miałam jednak przeczucie, że nie przyjęliby tego z radością. Znienawidziliby mnie? Czułam się zdradzona i rozczarowana, ale rozumiałam też brata. Nie wyjawiłby mojej tajemnicy, gdyby nie był na krawędzi. Zadzwoniłam znowu do brata.

– Victor, rozumiem – powiedziałam, łamiącym się głosem. – Nie przejmuj się mną, nie powinnam w ogóle obarczać się trzymaniem w sekrecie mojej tajemnicy. Nie obwiniaj się, proszę – mówiłam szczerze, kochałam brata zbyt mocno i już mu wybaczyłam. – Ale chyba będę potrzebowała teraz trochę czasu. Zobaczymy się niedługo, pamiętaj, że cię kocham i tęskniłam za wami wszystkimi. 

Rozłączyłam się i przez łzy zapytałam Tetsuyi, czy mogę zadzwonić jeszcze do jednej osoby. Zgodził się od razu zmartwiony, widziałam, że chce mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie wiedział jak, żeby nie przyniosło to odwrotnego skutku od zamierzonego. Wystukałam numer do Davida i odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam jego głos. Przeprosiłam go i rozłączyłam się. Nie miałam już siły, aby prowadzić dłuższe rozmowy, nie tak to miało wyglądać. 

– Nie mogę wrócić do domu – wyszeptałam, pociągając nosem. – Nie wiem, co mam zrobić. Mam jeszcze ciocię... 

– Pojedziemy do mnie – powiedział Tetsuya zdecydowanie. – Wiesz, że nic ci z mojej strony nie grozi. 

Wiedziałam, aż za dobrze, dlatego się zgodziłam, a zaraz potem pozwoliłam sobie na rozpacz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro