Rozdział 14 - Urodziny
Lucretia
Chociaż nie lubiłam się stroić to postanowiłam ubrać się bardziej odświętnie z okazji własnych urodzin. Zresztą poprosił mnie o to Victor, który unikał mnie, żeby nie zdradzić się ze swoimi planami w związku z tą okazją. Mogłam jednak być spokojna, brat wiedział aż za dobrze, na co może sobie pozwolić w przygotowaniach. Jeśli ktoś chciałby mnie miło zaskoczyć, albo sprawić udaną niespodziankę, to tylko on mógł podołać temu zadaniu.
Ubrałam zatem kwiecistą sukienkę z długim rękawem, grube czarne rajstopy i wyższe botki. Nie byłam pewna, co chcę zrobić z włosami, więc spięłam z tyłu tylko kosmyki, które zebrałam wcześniej z przodu głowy. Nie spodziewałam się, że będę miała tego dnia taki dobry humor, ani jak bardzo wszystko się jeszcze zdąży zepsuć.
Nie chciałam ryzykować, że nie uda mi się bezpiecznie przetransportować wszystkie słodkości do szkoły, więc uprzedziłam Victora, że wezmę samochód. Chociaż to odległość między naszym mieszkaniem a moją szkolą była niewielka, i zazwyczaj wolałam ją pokonywać pieszo lub rowerem, to jechałam bardzo ostrożnie. Szanowałam własną pracę włożoną w dekorację tortu dla kolegów. Wyjechałam też nieco wcześniej, aby wszystko przygotować w pokoju nauczycielskim. Napotkałam jednak pewne problemy, kiedy musiałam otworzyć drzwi, jednocześnie będąc obarczona wszystkimi sprawunkami.
– My pomożemy! – Usłyszałam nagle znajomy głos za plecami.
– Dziękuję, chłopcy – powiedziałam z westchnieniem ulgi. – Co robicie tak wcześnie w szkole?
– Niedługo mamy ważny mecz i trener zarządził też poranne treningi – westchnął ciężko Chris, wyciągając ręce i ofiarując również pomoc przy noszeniu pozostałych rzeczy. – O to tort? Ktoś ma urodziny?
– Właściwie to ja – odpowiedziałam, śmiejąc się. – Byłabym wam wdzięczna, gdybyście pomogli mi to zanieść do pokoju nauczycielskiego.
Nastolatkowie złożyli mi na szybko życzenia i spełnili moją prośbę, oczywiście dostali potem ode mnie trochę ciastek i zaproszenie, żeby po treningu wpadli po więcej. Tego dnia miałam do zaoferowania ciastka: kruche, czekoladowe oraz maślane. W pokoju nauczycielskim przygotowałam już kawę i herbatę w termosach oraz talerzyki i sztućce. Zostawiłam też karteczkę: „Drodzy koleżanki i koledzy! Dzisiaj obchodzę urodziny, dlatego będzie mi niezmiernie miło, gdybyście śmiało częstowali się tym tortem. Mam nadzieję, że umili wam też nieco dzień :) Lucretia". Zadowolona z rezultatu udałam się do swojego gabinetu i tam też uszykowałam ciasteczka dla uczniów. W ten sposób okazywałam innym swoją sympatię.
Nawet mój klub artystyczny zaczął sobie jakoś radzić, już od dwóch tygodni pojawiała się za każdym razem co najmniej jedna osoba. Czasem przychodziła dziewczyna, która tak poprawiła mi humor, dumnie obnosząc się, że to ona była pierwszym członkiem. Dzieciaki wpadały sobie ze mną posiedzieć, czasem prosiły o opinie na temat ich dzieł. Zazwyczaj jednak chciały po prostu spędzić z kimś czas, wtedy starałam się, zajmować ich grami, czy jakimiś kreatywnymi zajęciami, żeby oderwać ich myśli od nieprzyjemnej rzeczywistości.
Najwięcej szczęścia jednak sprawiło mi w urodziny, kiedy zajadali się ciastkami. Niektórzy z nauczycieli zachodzili też do mojego gabinetu przez cały dzień, żeby złożyć mi życzenia i pochwalić tort. Dyrektor napomknął coś na temat tego, że mogłabym przeprowadzić może jakieś warsztaty cukiernicze, ale niestety szkoła nie posiadała takiego zaplecza.
Cały tamten dzień przebiegał aż za pięknie, dlatego musiałam walczyć z silnym przeczuciem, że stanie się jeszcze coś nieoczekiwanego i niekoniecznie przyjemnego. Kiedy wracałam do mieszkania moja rodzina zaczęła dzwonić z życzeniami. Odebrałam aż trzy telefony, od adopcyjnych rodziców i cioci Bernadette. David zmusił nawet Miała, aby wydał jakiś dźwięk do aparatu. Pewnie kot nie był z tego zadowolony, ale ojciec był jedynym człowiekiem, którego istnienie ten zwierzak uznawał niemal za równe sobie. Zrobił to zatem dla swojego opiekuna bardziej niż dla mnie.
Gdy otwierałam drzwi, miałam tylko nadzieję, że Victor nie przesadził z niczym i nie próbował zrobić jakieś dużej imprezy, jakby miał kogo w ogóle zapraszać. Na szczęście był tylko on, Alex i Hyacinth. Z jednej strony bardzo mnie to ucieszyło, a z drugiej wywołało nieco zdziwienia, zwłaszcza osobista obecność tego ostatniego.
Byli zbyt zajęci jakąś dyskusją nad tym, jaka muzyka powinna grać, kiedy wrócę. Nie zauważyli mojego wejścia, zwróceni w stronę telewizora, wyrywając sobie pilot od telewizora. Alex stał nieco z tyłu, nie nadążając za miganiem Victora, utrudnione jeszcze przez trzymanie chwilami prostokątnego sterownika.
– Długo już tak się kłócą? – zapytałam szeptem, stając obok niego. Przestraszony młodzieniec nieco się wzdrygnął.
– Dłuższą chwilę – odpowiedział jeszcze w szoku i dopiero po chwili uświadomił sobie, że solenizantka już jest na miejscu. – Wszystkiego najlepszego – dodał jeszcze z uśmiechem. – Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać moja obecność, a i dziękuję za tamto ciasto.
– Oczywiście, że nie. I nie ma za co, najważniejsze, że ci smakowało – odpowiedziałam. – Bardzo cię polubiłam i cieszę się, że tu jesteś, mam nadzieję, że z własnej woli. Victor cię za bardzo nie męczył, żebyś mu pomagał co nie? – Wskazałam na balony i szarfy rozwieszone po salonie oraz prezenty, leżące na stole. Pokręcił przecząco głową. – Choć zrobimy kawę, to trochę im zajmie.
Przeszliśmy te parę kroków do kuchni i przygotowaliśmy kofeinowy napój. Wyjęłam też tort z lodówki, a Alex zaczął wbijać świeczki, które wcześniej kupił Victor. Wypiek przygotowałam sama, w wykonaniu brata mógłby okazać się niejadalny, pomimo jego najszczerszych chęci. Czekając aż zagotuje się woda, próbowałam nieco podpytać młodego barmana o parę rzeczy.
– Dzisiaj nie musisz iść do pracy?
– Nie, na szczęście nie. Kolejną zmianę mam dopiero jutro – odpowiedział Alex z westchnieniem. – Miałem też dzisiaj luźniejszy dzień na uczelni, więc to dla mnie dobry dzień na świętowanie czyiś urodzin.
– I randkę z moim bratem? – Uśmiechnęłam się ciepło. Spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał się, skąd wiem. – Spotykacie się już kilka tygodni i zawsze w czwartki wychodzicie. Nawet jeśli Victor o tym nie mówi i tak nie jest w stanie ukryć swojego podekscytowania każdym spotkaniem z tobą?
– Naprawdę? – zapytał, czerwieniąc się.
– Tak – odpowiedziałam poważnie. – Jeśli chodzi o miłości, Victor naprawdę jest w stanie oddać wszystko osobie, którą kocha, tylko jeszcze nikt nie dał mu na to rzeczywiście szansy.
– Nie mówił mi o poprzednich związkach, a nie chcę go o to wypytywać. Gdy temat się przewija, to od razu robi się przygnębiony – napomknął. – Dla mnie to zupełna nowość. Umawiałem się parę razy z dziewczynami, ale to mój pierwszy raz, kiedy wychodzę z... no wiesz – speszył się.
– Spokojnie. – Pogłaskałam go po ramieniu. – W razie czego możesz też porozmawiać ze mną, zwłaszcza gdyby mój brat sprawiał ci problemy. – Puściłam do niego oczko. – On chce naprawdę chronić i dbać o tych, na których mu zależy, ale nie zawsze ma taką możliwość, zwłaszcza w przestrzeni publicznej. Pozwól mu czasem na to. Taka mała rada na początek.
Czajnik zaczął przenikliwie gwizdać i dopiero to doprowadziło moje rodzeństwo do porządku. Zajrzeli do kuchni, gdzie zalewałam już kawy i przygotowywałam kubek z gorącą wodę, do której trafił nóż, aby ułatwić mi krojenie tortu.
– Lulu, co ty tutaj robisz? – zapytali jednocześnie bracia.
– Wróciłam z pracy, robię kawę, a na co wam to wygląda? – powiedziałam, udając, że nic dziwnego, absolutnie, się nie dzieje.
– Ale mieliśmy krzyknąć „niespodzianka", przygotowałem strzelające konfetti, śpiewanie sto lat, powinnaś być zaskoczona i przyjść już na gotowe i... – migał zawiedziony Victor.
– No już, nie martw się. – Podeszłam do niego i przytuliłam go. – Przecież wiesz, że trudno mnie zaskoczyć, a i tak najważniejsze jest dla mnie, że mam obok siebie rodzinę.
– Wszystkiego najlepszego! – Pokazał jeszcze. – Ale nie domyślasz, jaki dostaniesz prezent ode mnie, prawda?
– Nie, nic mi na ten temat nie wiadomo – zaśmiałam się szczerze.
– Wszystkiego najlepszego – Hyacinth zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował w policzek. – Pięknie dzisiaj wyglądasz i jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym, żebyś prezent ode mnie otworzyła, gdy będziemy sami, dobrze? – wyszeptał mi do ucha.
Przytaknęłam zaskoczona, nie domyślając się zbytnio, skąd wynikała jego propozycja. Serce zaczęło mi mocniej bić i nie chciałam myśleć, o niczym, o czym nie powinnam, biorąc pod uwagę, że jest moim bratem. Tym bardziej bałam się poszukać wskazówek.
Victor na szczęście przeniósł uwagę wszystkich na tort i zaczął podpalać kolejno świeczki. Poprosiłam jednak, żeby Alex i Hyacinth dali sobie spokój ze śpiewaniem. Musiałam pomyśleć życzenie, chociaż wiedziałam, że te, które chciałabym wypowiedzieć, nie jest możliwe do spełnienia.
Spojrzałam na twarze zgromadzonych wokół mnie osób i to jak się do mnie ciepło uśmiechali. Wiedziałam, że im na mnie zależało, że mnie kochali. Dlatego odważyłam się poprosić o swoją drugą połówkę, chociaż nie miałam wielkiej nadziei, że to życzenie się kiedyś spełni. Zdmuchnęłam świeczki i zaczęłam się szczerze śmiać z powodu przesadzonych wiwatów.
Zjedliśmy ciasto i wypiliśmy kawę w miłej atmosferze. Następnie Victor zaczął naciskać na otwieranie prezentów. Rościł sobie prawo do tego, żeby jego był pierwszy. Sprawił mi nowy zestaw foremek do ciastek, wiedział, że ostatnio narzekałam, że nie mam żadnych z motywami świątecznymi. Alex, chociaż nie musiał, kupił mi uroczy segregator, do którego mogłabym wpinać przepisy. Od rodziców z kolei dostałam bon do sklepu, żebym sama ewentualnie kupiła sobie jakiś potrzebny sprzęt do pieczenia czy gotowania.
Gdyby nie obecność Alexa pewnie Victora również interesowało, co ma dla mnie Hyacinth. Na moje szczęście skupiał się na tym, że ma jeszcze plany. Zakochani posiedzieli jeszcze trochę, a następnie udali się na wyczekiwaną randkę.
– Całkiem miły ten chłopak – mruknął Hyacinth, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
– Alex? Tak, jest uroczy – zgodziłam się. – Co tam u Ginny? – zagadnęłam, właściwie sama nie wiedząc po co. Chciałam chyba odwlec moment, kiedy poprosi mnie o rozpakowanie prezentu od niego.
– Wyjechała na pokaz, jest jedną z głównych projektantek – odpowiedział, tak jakby nie miało to chwilowo znaczenia. – Czemu pytasz?
– Tak, po prostu. – Wzruszyłam ramionami. – Wszystko między wami w porządku?
– Tak mi się wydaje. – Spojrzał na mnie przenikliwie. – A co z twoim życiem uczuciowym? Ktoś ci wpadł ostatnio w oko?
– No co ty. Skupiam się tylko na pracy – odpowiedziałam, rumieniąc się.
– Victor mówił, że czasem wybieraliście się do klubów i tam poznaliście właśnie Alexa. Na pewno ani tam, ani nigdzie indziej nikt nie zwrócił twojej uwagi? Może jakiś kolega z pracy? – dopytywał. Po raz kolejny zaprzeczyłam, a na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. – Stań przed lustrem i zamknij oczy, czas na twój prezent.
Z jednej strony wszystko, co się działo, było fascynujące, a z drugiej tak po prostu zaskakujące. Posłuchałam jednak starszego brata i stanęłam przed wiszącym lustrem w przedpokoju. Nie chciałam zamykać oczu, bo wtedy moja moc była bezużyteczna, ale przy Hyacinthcie przecież mogłam czuć się bezpiecznie, prawda?
Ogarnął mnie nagle niepokój. Chociaż nie przepadałam za swoimi niecodziennymi zdolnościami, to w tamtym momencie wolałabym jednak na nich polegać. Poczułam po chwili na szyi zimny dotyk metalu i jego dłonie, które najpierw przerzuciły na jedno ramię moje włosy, a potem zapinały naszyjnik.
– Jeszcze nie otwieraj oczu – poprosił. – Sam projektowałem – wyszeptał mi do ucha. – Mam nadzieję, że ci się spodoba i dlatego proszę, abyś zawsze myślała o mnie, gdy na niego spojrzysz.
Nagle poczułam, jak objął mnie od tyłu i przyciągnął do siebie. Najpierw się przestraszyłam, a potem znieruchomiałam, gdy jego usta zaczęły składać pocałunki na moim karku. Początkowo delikatne, potem bardziej zachłanne, jakby chciał mi powiedzieć prosto w twarz, czy to nie jest to, czego chciałam.
Czekał na moją odpowiedź, reakcję, ale opadłam jakby całkowicie w jego ręce i zaczęłam drżeć. Tyle razy widziałam w jego myślach, czy we wspomnieniach albo wyobrażeniach zauroczonych nim dziewczyn, jak to się kończyło. Nie czułam się z tym komfortowo, nawet jeśli byłam w nim od lat zakochana, to nie pozwalałam sobie na tak daleko idące fantazję.
Pogodziłam się już dawno ze swoim losem, wiedziałam, że nie mam szans na stworzenie szczęśliwego związku z kimkolwiek. Dlaczego teraz mieszał mi w głowie?! Chciałam się dowiedzieć, ale jednocześnie bałam się poznać jego powody, bo mogły wydać mi się zbyt błahe. Zwykła ciekawość rozbudzona uwagami Ginny. Nie traktowała mnie jako poważnej konkurencji, ale chciała mieć pewność, że nie będę się wtrącać. Wciąż nie mogłam się ruszyć, miałam wrażenie, że zapomniałam nawet, jak się oddycha.
– Lulu, wiem, jak na mnie patrzysz od dawna i jaki byłem głupi, że tak późno uświadomiłem, że nie chcę, żebyś patrzyła w ten sposób na nikogo innego. Wcześniej też nie podobała mi się obecność innego chłopaka przy tobie, ale myślałem, że tak mają starci bracia i muszę cię chronić przed każdym mężczyzną, który się do ciebie zbliży. – Jego prawa ręka zaczęła iść w stronę mojego biodra, zaś lewa zatrzymała się na żebrach. Jakby sam nie mógł się zdecydować i zaczął się zastanawiać, czy nie posuwa się za daleko. – Muszę cię przeprosić, że tyle czasu potrzebowałem, żeby zauważyć, że nie w tym rzecz. Widzisz, paradoksalnie Ginny, zauważyła, że mimo wszystko, gdy na ciebie patrzę, to w moim wzroku jest coś więcej... Kazała mi się upewnić, czy na pewno to jest tylko miłość do siostry – zaczął wyznawać i lekko się zaśmiał.
Zacisnęłam pięści, gdyby nie jej potrzeba do stuprocentowej pewności w każdym aspekcie życia, to nie bylibyśmy teraz w tej sytuacji. Nie miałam zamiaru niszczyć ich związku, czasem mogłabym ją trochę z Victorem podrażnić, ale nic więcej.
– Zacząłem wszystko analizować, a wtedy, gdyby nie Victor, na pewno nie oparłbym się pokusie, żeby cię pocałować. – Chyba nie potrafił mi tego powiedzieć prosto w twarz, a mi trudno się było odnaleźć bez możliwości czytania myśli i upewniania się, co jest prawdą, a co nie. – Otwórz oczy Lulu.
Ujrzałam wtedy wisiorek w kształcie kropli z kamieniem w szmaragdowym odcieniu, a sam łańcuszek miał postać połączonych fal. Mogłam się w końcu przyjrzeć naszemu odbiciu. W niebieskich oczach Hyacintha ujrzałam coś, czego wcześniej tam nie była albo już czaiło się uśpione i nieco przysłonięte innymi emocjami – pożądanie.
Przeraziłam się, tego nie powinno tam być. Nie wobec mnie. Przez krótką chwilę w mojej głowie huczała jedna myśl, że nie tego chciałam. Brat wpatrywał się we mnie i obserwował, wciąż oczekując reakcji. Dziwiłam się sytuacji, w której się znalazłam się, patrząc na siebie: młodą dziewczyną z kilkoma nadprogramowymi kilogramami, przeciętną figurą i kasztanowymi włosami. Zdradziło mnie własne ciało, które zaczęło drżeć i nie chciało się ruszyć, chociaż chciałam się wyrwać.
– Cieszę się, że naszyjnik podkreśla twoje piękne oczy – powiedział i odwrócił mnie do siebie.
Te słowa zadziałały na mnie otrzeźwiająco. Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu. Przecież on nigdy nie zobaczy, jaki jest ich prawdziwy kolor. Jak można być z kimś, kto już okłamywał cię całą waszą znajomość i przed kim nie możesz nawet ukryć pojedynczej myśli? Jak można być z kimś i musieć przez cały czas się pilnować, albo nie móc być sobą? Jaki jest sens takiego związku? Kto by chciał być z kimś takim jak ja? Co pomyśleliby Martha i David? To na pewno zniszczy relacje w tej rodzinie! Również przez wzgląd na nich, trwałam uparcie przy moim braku nadziei.
– Proszę cię, przestań. – Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i odepchnęłam go lekko. Podświadomie nie chciałam, żeby odszedł, nie potrafiłam być wystarczająco zdecydowana zarówno w gestach jak i słowach. Zaczęłam drżeć i płakać. – Przestań i idź sobie.
– Lulu, co się stało? – zapytał naprawdę przestraszony, że posunął się jednak za daleko.
– Po prostu sobie idź – powiedziałam, odsuwając się. – Zniknij – poprosiłam szeptem i zamknęłam oczy, nie chciałam widzieć co myśli, to mogłoby być zbyt bolesne. – Idź sobie! Idź!
Odważyłam się na chwilę spojrzeć, kiedy usłyszałam, że zbiera się pośpiesznie do wyjścia. Czuł się odrzucony i zraniony. Wszystko z mojej winy... Napisałam do Victora z prośbą, by jak najszybciej wrócił do domu. Po tym rzuciłam się z płaczem na kanapę, zatracając się w smutku, bólu i poczucia, że jestem najgorszym potworem.
Victor
Miałem złe przeczucia, cholernie nieciekawe i nie mogłem cieszyć się z randki, na którą wbrew pozorom czekałem z utęsknieniem. Alexowi nie umknęło moje nerwowe zachowanie, by całkiem dobry w te klocki z odczytywaniem ludzi, ale nie mógł dorównać mojej siostrze oczywiście. Przeprosiłem go, na co tylko machnął ręką, domyślał się, że nie miało sensu odciąganie mnie od zmartwień.
– Tylko bądź obecny myślami ze mną za tydzień – poprosił i zamyślił się przez chwilę. – Zazdroszczę wam.
Spojrzałem na niego pytająco, zaciekawiony, czy rozwinie to, co ma na myśli.
– Że ty i Lucretia macie taką wyjątkową więź, pomimo tego, że nie jesteście za sobą spokrewnieni. Po prostu fajnie byłoby mieć rodzeństwa albo chociaż przyjaciela na bliskim poziomie – smutno kontynuował.
– A chłopaka już nie? – zamigałem oburzony.
– Chłopaka tym bardziej – zaśmiał się. – Od początku się dobrze dogadywaliście?
Odpowiedź na to konkretne pytanie była dosyć trudna. Kiedy dowiedziałem się niespodziewanie, że nasza rodzina się powiększy, to odczuwałem szczęście. Doczekałem się, żeby móc mianować się starszym bratem. Koniec z nadopiekuńczą postawą wobec mnie, teraz ja będę się opiekować młodszą siostrą i nawet bycie niemową nie miało mi w tym przeszkodzić.
Po pierwszych godzinach pobytu Lucretii straciłem trochę nadziei, nie mogłem jej rozgryźć i przestraszyłem się jednak, że komunikacja stanie się ogromnym problemem. Nie zamierzałem się poddawać, dlatego poszedłem tamtego wieczora do jej pokoju. Straciłem na chwilę przytomność po tym, jak jej moc wdarła się do mojej głowy. Pamiętałem tylko, że gdy spojrzałem jej w oczy, miałem wrażenie, jakby jakiś pocisk zmierzał w moją stronę i uderzył mnie między oczy, a potem wpadł w niekończący się rykoszet wewnątrz mojej czaszki.
Obudziłem się już uwolniony od tego nieprzyjemnego uczucia w ramionach taty. Krzyczał na Lucretię, spojrzałem na nią i rzuciłem się w jej stronę, żeby wytrącić nożyczki, którymi chciała zrobić sobie krzywdę. Chciałem zapytać, czemu chce to zrobić, przecież wszystko ze mną w porządku, ona nic mi nie zrobiła. Bez zastanowienia ją przytuliłem.
– Nie rozumiesz – łkała. – Nie wiesz, co ci zrobiłam. Zaatakowałam cię, weszłam do twojego umysłu...
Ta wiadomość mną wstrząsnęła tylko na sekundę, a potem uświadomiłem sobie, jak super to brzmi. Czułem się, jak nie w jakimś filmie z super bohaterami. Nie dość, że miałem młodszą siostrę i w dodatku z jakimiś mocami, no który dzieciak o tym nie marzy, może, poza tym, że sam chciałby je posiadać. Chciałem znać wszystkie szczegóły i zakres jej możliwości.
– Naprawdę uważasz, że to super? – zapytała, wycierając nos w rękaw.
Pokiwałem głową z zapałem i uświadomiłem sobie, że kiedy ją przytulałem, nie mogłem jej nic z tego przekazać. Zapytałem w myślach, czy ona mnie właśnie słyszy, skinęła nieśmiało głową. Nie rozumiałem wszystkiego, poza tym, że mogę z nią rozmawiać w bardziej normalny sposób, bez migania, pisania, obawy, że nie zostanę zrozumiany i frustracji, którą to wywołuje.
– Lucretio, co się właściwie stało? – zapytał tata. – Czy zrobiłaś Victorowi, to samo co mi kiedyś? – Odpowiedziała znowu tylko kiwnięcie głowy i odwróciła wzrok, jakby czuła się czemuś winna. – Możesz nam to wyjaśnić? – Spojrzałem na nią wyczekująco, naprawdę chciałem poznać jak najwięcej szczegółów. – Wierzę, że nie chciałaś nas skrzywdzić, ale potrzebuję zrozumieć, żeby zdecydować co dalej.
– Dobrze, że się jeszcze nie rozpakowałam – westchnęła Lucretia i usiadła podciągając nogi pod brodę.
Zdecydowanie powiedziałem tacie, że nie pozwolę, żeby ją odesłał z powrotem, na co ona podziękowała mi tylko nikłym uśmiechem. A potem zaczęła opowiadać o tym, jak działają jej moce. Byłem tak podekscytowany tym co usłyszałem, że nie pamiętałem dokładnie słów, których wtedy użyła. Zapytałem na pewno, jak wygląda mój umysł. Wspominała o ganku, otwartej przestrzeni wewnątrz, ale przytulnym wystroju. Dawno nie pytałem jej, czy coś się zmieniło, jednak cokolwiek by to było, wtedy już wiedziałem, że nie zyskałem tylko siostry, ale i najlepszą przyjaciółkę.
– Powiedzmy, że między nami zaskoczyło już pierwszego dnia – odpowiedziałem w końcu Alexowi.
Chwilę później otrzymałem wiadomość od Lucretii i przekląłem w duchu, moje przeczucia się sprawdziły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro