Rozdział 30 - Walka
Lucretia
Początkowo byłam w szoku i nie potrafiłam zareagować. Wyglądała, jak niewinna starsza pani w letnim kapeluszu z szeroki rondem i sukience w kwiatki, ale kiedy na nią spojrzało, to miało się wrażenie, że zniszczy cię w sekundę. W szczególności, gdy jej uroczy uśmiech, który miał wszystkich zwieść, przybierał swoją nikczemną formę. Moja babcia tylko wydawała się krucha, co jeszcze bardziej potęgowało poczucie, że na pierwszy rzut oka nic z jej strony ci nie grozi.
Po chwili jednak zrozumiałam, że jeśli teraz się nie postawię, to nigdy więcej nie będę miała na to szansy. Próbowałam wyrwać się z uścisku, ale bezskutecznie. Babcia zbyt dobrze wybierała ludzi pod zadania, które im powierzała.
– Puść mnie! – krzyczałam z całych sił. – Zostaw!
Seniorka roku patrzyła na mnie z góry, podobnie jak na całą resztę rodziny. David i moi bracia przyjęli nieco obronne pozy wobec swoich drugich połówek i szukali jakiegoś znaku ode mnie, co mieliby robić.
– Proszę zostawić w spokoju moją córkę – powiedział w końcu David, biorąc na siebie rolę tego odważnego.
– „Moją" – zaśmiała się babcia z wyraźną wzgardą. – Ona nie ma żadnego związku z takimi zwykłymi ludźmi jak wy. Tyle lat marnowania jej potencjału. – Pokręciła głową.
– Ty jej przecież w ogóle nie chcia...– rzucił bardziej agresywnie mój ojciec.
– Ani słowa więcej – powiedziała seniorka rodu ostrym tonem, a potem zwróciła się do mnie jednocześnie, dając znak dryblasowi, żeby postawił mnie na ziemi, ale wciąż trzymał. – Lucretio mam nadzieję, że nacieszyłaś się jeszcze wolnością, która ci dałam przez ostatnie miesiące. Uznaj to za pożegnalny prezent, ale dosyć. A ktokolwiek z nich choćby wyda z siebie teraz dźwięk, to wymaże ich z twojego umysłu na stałe.
Poczułam jej obecność z moim umyśle i jakie zagrożenie to ze sobą niesie. Postawiła mnie pod ścianą, jakby trzymała mnie na muszce. Nie mogłam sobie pozwolić na utratę wszystkiego, czego doświadczyłam z nimi. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
– Ona jest do tego zdolna – potwierdziłam zrozpaczona. – Planowała to już wcześniej.
– I żałuje, że nie zrobiłam tego od razu po twoim porwaniu – mruknęła babcia. – Ale dałam ci szansę, bo przypominałaś mi Lucię. Będziesz zatem grzeczna i posłuszna od tej pory? Jeden błąd i twój umysł będzie jak czysta kartka, którą zapiszę wedle własnego uznania, zrozumiano?
Zwiesiłam głowę i poczułam, że nie mogę nic zrobić. Groźba była realna, zwłaszcza że dodała, rozbrzmiewając zgryźliwym tonem w mojej głowie, że na pożegnania zaserwuje mojej rodzinie kilka przykrych rzeczy, jeśli ktoś jeszcze ją zdenerwuje. Nie mogłam na to pozwolić. Pilnowała mnie, nie mogłam nawet bez jej wiedzy użyć mocy. Pragnęłam pożegnać się ze wszystkimi, powiedzieć, że ich kocham i że sobie jakoś poradzę.
Pomyślałam o Tetsu i Kibie, o szczęściu, jakie mi dawali, planach na przyszłość, które powoli tliły mi się w sercu i wierze w szczęśliwe zakończenie, której zawsze mi brakło. Babcia prychnęła tylko mojej głowie „żałosne". Zapytałam ją, czemu nie pozwoli mi, chociaż powiedzieć coś na pożegnanie. Zabroniła mi i zarządziła, że wracamy.
– Nikt nigdzie nie idzie. – Usłyszałam dobrze mi znany głos.
Już zdążyliśmy przejść kilka kroków, ale się odwróciliśmy. W powietrzu rozbrzmiało też szczeknięcie Kiby, a potem groźne warczenie. Pies ledwo powstrzymywał się, aby nie ruszyć mi na ratunek. Tetsu mierzył z broni do babci.
– Nie wydaje mi się, żeby moja dziewczyna chciała iść z własnej woli. Lucretia, chodź do mnie, proszę. – Wyciągnął rękę w moją stronę i prosił, abym do niego podeszła.
Zrobiłam krok z jego stronę, ale potem przystanęłam, gdy babcia przypomniała mi o swojej obietnicy. Wahałam się, chciałam się znaleźć w jego ramionach i być bezpieczna, ale nie mogłam nikogo narażać na jej gniew. Nie mogłam ich stracić, nie w ten sposób.
– Nie mogę – powiedziałam ze smutkiem. – Może was wszystkich skrzywdzić, nie mogę na to pozwolić. Dziękuję wam za wszystko, ale lepiej będzie, jeśli zniknę z waszego życia. Wolę, żebyście byli bezpieczni.
– Lulu! – Tetsu powiedział donośniej. – A ja wolę, żebyś do mnie w tej chwili podeszła. Twoja rodzina też na pewno by tego chciała. Z tą kobietą nic cię nie łączy. Twoje serce jest z nami.
Spojrzałam na resztę, widziałam, że myślą to samo, ale też się boją. Nie miałam im tego za złe. Sama odczuwałam paraliżujący strach. Wahanie jednak stało się silniejsze, wyciągnęłam rękę w stronę mojego chłopaka, jakbym potrzebowała, żeby pociągnął mnie w odpowiednią stronę.
– Dosyć tego – wtrąciła się w końcu zdenerwowana babcia. – Za dużo się wahasz. Nie mam najmniejszego zamiaru się z tym męczyć. Skoro potrzebujesz bardziej przekonujących argumentów, to proszę bardzo.
Skierowała wzrok w kierunku mojej rodziny i widziałam, jak niczym domino upadają i łapią się za głowy, walcząc z potęgującym się bólem. Odczuwałam działanie jej mocy. Chciała, żebym widziała, jak cierpią, żebym nie miała wątpliwości, że to moja wina. Błagałam, żeby przestała, padłam przed nią na kolana, obiecywałam, że będę jej posłuszna, byleby zostawiła moich bliskich w spokoju. Tetsu zbliżył się do nas na kilka kroków razem z Kibą. Dryblas babci nie reagował, najwyraźniej mu nie kazała interweniować. W końcu zwróciła swoją uwagę na mojego ukochanego.
– Żałosne, że nawet gust do mężczyzn odziedziczyłaś po swojej niewdzięcznej matce. Naprawdę trafiły mi się wyrodne córki, myślisz, że nie wiem, że Linda pomogła ci wtedy uciec – wycedziła zirytowana, że musi tracić czas.
Była potężna, cały czas męczyła bólem rodzinę, pomimo że wzrok miała skierowany na Tetsuyę. Bez problemu wbiła się do jego umysłu i zmusiła go, żeby skierował broń w swoją stronę. Uśmiechała się złowieszczo, jakby to sprawiało jej radość.
Kiba zaczął szczekać, jakby chciał powiedzieć swojemu panu, że ma się opamiętać. Źrenice Tetsu rozszerzały się ze strachu przez chwilę, ale potem jego wzrok i wyraz twarzy się diametralnie zmieniły. Stał się spokojny i skupił się na tym, żeby patrzeć mi w oczy, jakby chciał mi coś przekazać.
– Mogę cię prosić, żebyś zajęła się Kibą? – wyszeptał, jakby te słowa kierował wyłącznie do mnie. – Może to za wcześnie, ale chociaż raz przed śmiercią wypadałoby powiedzieć, że cię kocham.
Babcia zmusiła mnie, żebym skupiła się na tym, jak kieruje Tetsu by powoli naciskał spust. Kiba szczekał szaleńczo, nie wiedząc, czy jak się na nią rzuci albo na swojego pana, czy to pomoże. David też coś krzyczał, ale nie potrafiłam zrozumieć jego słów. Poczułam pod kolanami chłodną ziemię. Zamknęłam oczy i położyłam dłonie na uszach. Nie chciałam nic słyszeć, nic widzieć. Nie chciałam nikogo stracić, ale nie wiedziałam, co mam robić. Nagle ta kakofonia ucichła, a w moim umyśle pojawił się obraz rodziców, który mogłam wcześniej wytworzyć jedynie ze wspomnień swoich i taty.
– Córeczko – powiedzieli niemal jednocześnie. Poczułam ukłucie w sercu, wiedząc, jak bardzo są nierealni.
– Wiem, że babcia jest potężna. – Mama dotknęła mojego policzka. – Ale ty jesteś potężniejsza, bo doświadczyłaś prawdziwej miłości w rodzinie i poza nią. Musisz tylko teraz w to uwierzyć.
Tata nic nie powiedział, tylko położył dłoń na moim drugim policzku i się uśmiechnął. Znikli równie niespodziewanie, jak się pojawili, a ja wróciłam do rzeczywistości. Wiedziałam, że nie mam już więcej czasu. Rzuciłam się na Tetsu, w momencie, kiedy dociskał spust. Strzał na szczęście padł w powietrze i odwróciłam się do Luisy.
– Co to ma znaczyć?! – zapytała wściekła. – Nie chcesz się ze mną zmierzyć.
– Jeśli będę musiała, zrobię to – powiedziałam z pewnością siebie, której nigdy wcześniej nie czułam. Moja moc wyrywała się gotowa do walki. – Zdecydowałam, że nigdzie z tobą nie idę! Tutaj jest moja rodzina! Ty nigdy nią nie będziesz! Nie chciałaś pogodzić się z moim istnieniem, dopóki nie dowiedziałaś się, że mam moce! Wtedy dopiero stwierdziłaś, że mogę być kolejnym narzędziem w twoich rękach! – krzyczałam.
– No i co teraz zrobisz? – zaśmiała się. – Twoja moc jest niczym w porównaniu z moją.
Wiedziałam, co trzeba zrobić, najpierw wyciągnąć wszystkich spod jej wpływu i zapewnić im dalszą ochronę. Czułam, jakby ktoś podpowiadał mi, jak kierować mocą. Wydzieliłam kilka jednostek energii i skierowałam je do umysłów bliskich, żeby ich wyzwolić. Miałam też nadzieję, że Luisa przestanie się nimi interesować i całą uwagę skupi na mnie. Widziałam kątem oka, jak starają się pozbierać i otrząsnąć z tego co się stało, ale cieszyłam się, że są względnie cali. Pozostawiłam moc, aby otoczyła ich umysłu swego rodzaju murem ochronnym.
Ponieważ kontrola czynów wymagała więcej energii, Luisa musiała zużywać jej więcej, by wpływać na umysł Tetsu, zatem i ja musiałam wykorzystać więcej siły, aby ją stamtąd wypędzić. Nie dawała za wygrywaną, co ją wypychałam z jego umysłu, to wracała ze zdwojoną siłą. Zrezygnowała z ataków na resztę, wiedząc, że nie zaryzykuje pozostawienia ich bez ochrony. Zaczęłam odczuwać potężne zmęczenie. Luisa miała rację, byłam słabsza od niej i mniej doświadczona, nigdy nie używałam mocy w ten sposób i w takim zakresie. Dla niej to była norma, a takie agresywne zagrywki ewidentnie sprawiały jej przyjemność.
– Aż tak ci na nich zależy? – zapytała kąśliwie. – Szkoda, że nie dasz rady ochronić wszystkich. Może po prostu wykończę ich po kolei na twoich oczach? A potem będę ci o tym przypominać każdego dnia, co ty na to? Świadomość, że to twoja wina będzie cię zadręczać do końca życia, kiedy będziesz grzecznie wykonywać moje polecenia.
Próbowała mnie podejść i rozproszyć rozmową, a wtedy zaatakowałaby umysł Tetsuyi za moimi plecami. Zorientowałam się w ostatniej chwili i nie pozwoliłam na to. Nie zazdrościłam mu tego, co mógł czuć, kiedy dwie obce osoby najzwyczajniej w świecie walczyły sobie w jego umyśle. Zostawiłyśmy tam chaos, kiedy babcia postanowiła się nagle wycofać i zmienić taktykę. Zdziwiłam się i dla pewności zostawiłam tarczę również dla niego, prosząc, żeby odpoczął.
Rozdzielając moc na tyle części, osłabłam i to właśnie postanowiła wykorzystać babcia. Z całą swoją potęgą ruszyła na mój umysł. Próbowałam się bronić, wyglądało to jak trzymanie drzwi, które ktoś próbuje otworzyć. Szybko jednak przedarła się przez moją obronę i z impetem wpadła do mojego umysłu. Poczułam w końcu, jak to jest i upadłam przytłoczona jej obecnością. Jakby wypełniała nagle całą przestrzeń, sprawiając, że czułam się jak mały robaczek. Ostatkami sił próbowałam powstrzymywać ją przed pójściem do kolejnych pomieszczeń. Nie zważała na to, tylko obdzierała mnie z mentalnej godności kawałek po kawałku. Przed oczami przedstawiała mi obrazy, jak niszczy moje wspomnienia i jak wszyscy, których kocham rozpływają się w powietrzu.
Przegrywałam jedyną walkę, którą zdecydowałam się podjąć i z momentem, kiedy się poddam, moi bliscy będą w niebezpieczeństwie. Przepraszałam ich w sercu, że nie byłam zbyt silna, aby ich ochronić. Luisa była już o krok od zresetowania mojego umysły. Osiągnie swój cel. Zamknęłam oczy, płakałam.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i kolejną obecność w swoim umyśle. Rozpoznałam ją i uświadomiłam sobie, że była tam wcześniej, chwilę zanim zobaczyłam rodziców. Rozpoznałam ją po dłuższej chwili.
– Ciocia?
– Linda? – zapytała zdziwiona jeszcze bardziej niż ja babcia.
Ciocia wypchnęła Luisę z mojego umysłu i otoczyła mnie barierą ochronną. Znowu mogłam się skupić na otoczeniu. Nawet nie zauważyłam, kiedy dryblas babci zaczął smacznie spać, a ona zaczęła rozglądać się niespokojnie wokół siebie. Moi bliscy byli bezpieczni, odetchnęłam z ulgą. Linda uśmiechnęła się lekko.
– Dobrze sobie poradziłaś. Przepraszam, że tak późno przyszłam z pomocą i że tak długo zbierałam się na odwagę, żeby się zbuntować.
Przez chwilę to ona mierzyła się ze swoją matką, która była wściekła i nawet nie starała się tego ukryć. Nie spodziewała się, żadnych problemów, inaczej wzięłaby ze sobą więcej ludzi. Podziwiałam ciocię, bił od niej wyjątkowy spokój i po dłuższej chwili zadała ciężki cios, zmuszając babcię do cofnięcia się.
– Musisz w końcu coś zrozumieć mamo – powiedziała. – Lucretia nigdy nie będzie częścią naszej rodziny, bo już znalazła własną. Podobnie jak zrobiła to Lucia, a teraz zrobię to ja.
– O czym ty mówisz?! – warknęła Luisa.
– O tym, że odchodzę i nie pozwolę ci skrzywdzić ani dziewczyny, ani nikogo z jej bliskich.
– Myślisz, że ci na to pozwolę? – Babcia zaczęła odzyskiwać nieco pewności siebie i uśmiechnęła się zuchwale, zaczęła na nowo wierzyć w swoją potęgę.
Nagle przewróciła oczyma i upadła na ziemię. Nad nią stała Martha z piknikowym koszykiem, którym uderzyła staruszkę w głowę.
– Ta kobieta zaczęła mnie już denerwować – powiedziała, zakładając za ucho kosmyk włosów, który wysunął się spod klamry. Dopiero teraz rozpoznałam ten dodatek, to pierwszy prezent, jaki jej podarowałam, nie wybrałaby go przypadkiem, w ten sposób chciała mi przekazać, że możemy naprawić nasze relacje.
– To nie było zbyt czyste zagranie, kochanie – rzucił David, wpatrując się z podziwem w swoją żonę.
– Trzeba było zostawić naszą rodzinę w spokoju – powiedziała. – Teraz rozumiem, czemu Leo nie chciał, żeby Lucretia do nich trafiła. Co z nią zrobimy?
– Ja się tym zajmę – mruknęła Linda, sprawdzając, czy Luisa jest rzeczywiście nieprzytomna. – Nie musicie się już nią przejmować. Moja matka nie sprawi wam już więcej kłopotów. Naprawcie swoją rodzinę, póki jeszcze macie czas. – Uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon, aby po kogoś zadzwonić.
Wstałam i na trzęsących się nogach podeszłam do cioci i uściskałam ją.
– Dziękuję – wyszeptałam.
– Myślę, że sama też byś dała sobie radę – odpowiedziała, na co pokiwałam przecząco głową.
– Ale naprawdę odejdziesz?
– Tak, już podjęłam decyzję. – Głaskała mnie po głowie. – Ale na razie muszę iść, a ty wróć do swoich.
Nie chciałam przez dłuższą chwilę je puścić, ale po chwili odsunęła mnie od siebie i uspokoiła „Jeszcze się zobaczymy, kochanie. Ktoś musi być druhną na moim ślubie".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro