Rozdział 12 - Numer
Lucretia
Obudziłam się w środku nieco zdezorientowana, słysząc, że Victor kręci się pod moimi drzwiami. Podniosłam się nieco i zastanawiałam się, o co może chodzić. Zapaliłam lampkę nocną. Po chwili zobaczyłam brata, otwierającego drzwi do mojego pokoju i zerkającego nieśmiało do środka. Nie miałam soczewek, więc bez problemu wyczułam jego kiepski nastrój. Zdziwiłam się nieco, przecież miał świętować z kolegami. Coś się wydarzyło w związku z Alexem? Nie mogłam jednak zignorować jego niemej prośby o przytulenie.
Zrobiłam trochę miejsca i pozwoliłam bratu położyć się obok mnie. Objęłam go mocno i po chwili usłyszałam, jak zaczyna cicho szlochać. Potrzebował dłuższej chwili, aby się wypłakać i po tym zaraz zasnął. Zastanawiałam się, co musiało się wydarzyć, że aż tak wyprowadziło go z równowagi. Czułam też, że wypił całkiem sporo, a to raczej nie pomagało m z zachowaniem równowagi emocjonalnej.
Cieszyłam się, że Victor przyszedł do mnie po pocieszenie, pomimo naszej sprzeczki. Ja też tęskniłam za wspólnym spędzeniem czasu i miałam cichą nadzieję, że to oznaczało pojednanie. Liczyłam, że dzięki temu uda mi się uniknąć tłumaczenia się ze sytuacji z Hyacinthem. Tak, tak byłoby najlepiej, pomyślałam. Nie mogłam jednak spać, dlatego rano wstałam i zrobiłam kanapki, czekając aż brat się obudzi.
Victor wyszedł w końcu z łóżka, podałam mu szklankę wody. Odwdzięczył się nikłym uśmiechem i zniknął w łazience. Wrócił po jakimś czasie i wspólnie zjedliśmy śniadanie. W czasie posiłki unikał mojego wzroku i wyglądał, jakby sam nie wiedział, co chce ze sobą zrobić.
– Jeśli chcesz, to założę soczewki już teraz – powiedziałam, popijając kawę.
– Nie o to chodzi, Lulu – zamigał i dał mi zgodę na czytanie swoich myśli.
Przyjrzałam się im i wyciągnęłam rękę, żeby uścisnąć jego dłoń. Przekazałam mu, że ja też za nim tęskniłam i chce się z nim pogodzić. Odwzajemnił gest i uśmiech pojawił się na jego twarzy. Obojgu nam ulżyło, popatrzeliśmy na siebie i się zaśmialiśmy.
– Jesteśmy głupi, prawda?
– Bardzo – powiedział wymownie Victor. – Ten tydzień był okropny – dodał smutno.
– Muszę się zgodzić – przytaknęłam.
– Widziałem, że ostatnie kilka dni...
– Spacer? – przerwałam mu nagle. – Porozmawiajmy w czasie spaceru, co? Myślę, że nam się przyda.
Z jednej strony rzeczywiście planowałam się gdzieś przejść, a z drugiej zyskałam tym trochę czasu na zebranie myśli, co i jak chcę mu na tamtą chwilę powiedzieć. Nie było zbyt wcześnie, ale delikatny, jednak zimny, wiatr dawał się we znaki. Cieszyłam się, że ubrałam się nieco cieplej i nie trzęsłam się jak galareta, kiedy kierowaliśmy się w stronę parku, do którego ostatnim razem wybieraliśmy się na rowerach.
Victor milczał początkowo, trzymając ręce w kieszeni. Czasem otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, dać znać, że on zacznie, ale wycofywał się ze swoich zamiarów. Był ostrożny, nie chciał zrobić czegoś, co spowodowałoby ponowny rozłam w naszych relacjach. Dlatego postanowiłam zacząć, nie byłam przecież na niego zła, naprawdę potrzebowałam go z powrotem w moim życiu.
– Ten plakat, który dla mnie zrobiłeś... – powiedziałam, kierując wzrok w górę, oczekując jego reakcji.
– Coś z nim było nie tak? – zapytał zmartwiony.
– Nie. – Uśmiechnęłam się. – Plakat sam w sobie był świetny, to mój pomysł okazał się niewypałem.
– Lulu, co się stało?
– Nikt nie przyszedł przez pierwsze trzy dni – powiedziałam drżącym głosem, czułam, że to kwestia czasu, zanim się rozpłacze, ale nie sądziłam, że pęknę tak szybko. W końcu mogłam się komuś wyżalić. – Nikt się też nie wpisał na listę. Co prawda nie musieli, ale wciąż... – pociągnęłam nosem.
Victor przeszukał wszystkie kieszenie i w końcu triumfalnie wyjął paczkę chusteczek, którą mi z troską podał. Poklepał mnie po ramieniu, pocieszając.
– Jeszcze będzie tak, że nie będziesz się mogła opędzić od uczniów.
– Naprawdę tak myślisz?
– Oczywiście, po prostu nie zdążyli jeszcze dostrzec, jaką mam cudowną siostrzyczkę i jakie ma wielkie serce, i jak się troszczy o każdego w swoim życiu, i jak przynosi darmowe ciastka i wypieki, i jak...– mówił szczerze, ale nadal swojej wypowiedzi żartobliwy ton, żeby mnie rozbawić. Wiedział, że nie przepadam za komplementami, zbyt często widziałam, jak bardzo są nieszczere.
– Przestań – dałam mu kuksańca i nagle zauważyłam coś ciekawego. – Chyba ostatnio tu tego nie było?
Victor podążył za moim wzrokiem i pokiwał głową na tak. Mówiłam o małej kawiarni, która wyglądała nader zachęcająco, by do niej nie wejść. Brat jednak nie koniecznie chciał skorzystać z zaproszenia, ale za to chętnie napiłby się kawy. Kazałam mu więc zaczekać na zewnątrz, a sama weszłam do środka. W nowej kawiarni było całkiem przytulnie, wystrój był prosty i skromny. Znajdowało się tam mnóstwo roślin i drewnianych akcentów oraz wiele dodatków z materiałów w jasnych, pastelowych kolorach, jak poduszki, makramy czy zasłony.
Podeszłam do lady, za którą stała uśmiechnięta kobieta i zamówiłam dla siebie kawę z mlekiem i syropem karmelowym, a dla Victora zwykłą czarną. Początkowo za nią nie przepadał. Borykał się na tyle często z problemami z zamawianiem, czy tym, że nie pozwalano mu dokończyć z przekazem, jaki napój chce, że po prostu przyzwyczaił się do najprostszej wersji, którą łatwo mógł wybrać z menu. Pomyślałam, że tego dnia też mu się przyda.
Podczas gdy moje zamówienie było realizowane, rozejrzałam się wokół, kto postanowił również zawitać tu w gości. Widziałam jakąś starszą parę raczącą się ciastem. Było jeszcze kilku innych klientów spokojnie oczekujących na swoją sobotnią porcję kofeiny. Pojedyncze osoby siedziały przy stolikach albo rozkoszując się wolnym dniem, albo pracując. Jedna z nich była mi dziwnie znajoma. Początkowo nie rozpoznałam go, musiałam się upewnić, przyglądając się jego umysłowi. Zastanawiałam się przez chwilę, czy do niego podejść i w międzyczasie odebrałam kawę.
– Mówiłam, że się jeszcze spotkamy, ale sama nie sądziłam, że stanie się to tak szybko – powiedziałam z uśmiechem do Alexa.
– Cześć – zdziwił się, kiedy mnie rozpoznał, ale nie miał ochoty na pogawędki. Wyglądał na zmęczonego, jeszcze poprzedniego wieczoru pracował do późna, a mimo to siedział w otoczeniu książek i notatek.
Moją uwagę zwróciły jego zaczerwienione oczy, zacisnęłam pięść, ale trzymałam w dłoni kubek z kawą i niemal nie straciłam swojego zamówienia. Alex zauważył, że mam dwa napoje i pomyślał: „Ciekawe, czy jedna z nich jest dla jej brata". Rozejrzał się najpierw, a potem spojrzał w okno, gdzie zauważyłam, jak Victor stara się ukryć za drzewem.
– Alex, czy mój brat zrobił wczoraj coś głupiego? – zapytałam, chcąc wymusić pojawienie się w jego umyśle wspomnień, które mogłabym przejrzeć, ale odsuwał od siebie te myśli. – Jeśli w jakikolwiek sposób poczułeś się przez niego urażony, powiedz mi. Zmuszę go, żeby przeprosił z całym zestawem, kwiatki, czekoladki, co tylko chcesz.
– Nie, nic takiego się nie stało – powiedział, ale pomyślał: „Jestem po prostu głupi, że w ogóle pomyślałem, że on może być ... jak ja".
Wciąż walczył i nie potrafił jeszcze pogodzić się z własną orientacją. Chciałam go jakoś pocieszyć, powiedzieć coś, co poprawi mu humor, chociaż nie wiedziałam nawet, co się naprawdę wydarzyło. Zaczęłam denerwować się na Victora i obawiać się, co głupiego mógł zrobić. Towarzystwo nowych znajomych z pracy, do których chciał się prawdopodobnie dostosować, pewnie temu sprzyjał. Młody barman zaczął życzyć sobie, żebym w końcu sobie poszła. Chciał skupić się na nauce, częściowo też, żeby odciąć się od myśli o Victorze, o którym przypominała mu również moja obecność.
– Alex, jakie jest twoje ulubione ciasto? – zapytałam.
– Nie wiem, chyba brownie – odparł zaskoczony moim pytaniem.
– Widzę, że jesteś zajęty, nie będę ci więcej przeszkadzać – powiedziałam ciepło, zwracając się w stronę wyjścia.
Kiedy znalazłam się na zewnątrz, Victor podszedł do mnie nieco zdenerwowany. Podałam mu kawę i zignorowałam go, kierując się dalej w stronę parku. Było to niegrzeczne z mojej strony, ale chciałam zmusić go do rozmowy.
Poza tym byłam wściekła, polubiłam Alexa, a ktoś wyraźnie go skrzywdził. Nawet jeśli kompletnie nie wyszłoby mu z Victorem i tak chciałabym dla niego jak najlepiej.
Zaczęłam żałować, że się wtrąciłam, ale miałam przeczucie, że pasują do siebie. Nie powinnam wykorzystywać mocy, czasem jednak poddawałam się tej słabości, chęci, aby jednak jej używać. Westchnęłam ciężko, już spokojniejsza, wciąż nie znałam prawdy. Zatrzymałam się i spojrzałam na Victora.
– Musiałaś do niego podejść? – zapytał wściekły.
– Dlatego nie wszedłeś do środka? Zauważyłeś go wcześniej? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Obserwowałam, jak rumieni się coraz bardziej z sekundy na sekundę, a jego policzki miały bardziej różowy kolor. – Będę mogła pomóc dopiero gdy dowiem się, co się właściwie stało.
– Schrzaniłem – mruknął, zwieszając smutno głowę.
– Chcesz opowiedzieć czy pokazać? – zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Szedł kilka metrów przede mną, żebym mogła swobodniej czytać jego myśli. Po tym jak opuściłam lokal, Victor dalej świętował sukces firmy ze swoimi znajomymi. Dopiero po jakimś czasie zobaczył moją wiadomość i będąc już lekko pod wpływem alkoholu, postanowił spróbować swojego szczęścia. Podszedł do Alexa i wspominając to, rozczulał się nad jego uśmiechem.
Pech chciał, że kiedy barman w końcu zebrał się na odwagę, żeby dać Victorowi swój numer, podszedł wtedy jeden z tych jego głupich kolegów. Ten idiota porwał kartkę z rąk mojego brata, przeczytał ją i zaczął sobie żartować z nich obu oraz osób homoseksualnych ogólnie. Nie musiałam się wysilać, żeby odczytać emocje Victora, kipiał złością. Starałam się opanować gniew, byłam wściekła na siebie, że nie zostałam i nie mogłam w żaden sposób temu zaradzić.
Victor chciał przywalić temu znajomemu, coś powiedzieć, ale nikt nie czeka, aż napisze gdzieś, co chce przekazać, skoro większość ludzi nie zna języka migowego. A i tak słowo zapisane nie robiło na nikim takiego wrażenie, jak możliwość wykrzyczenia czegoś prosto w twarz.
Ten głupek w końcu odciągnął brata od baru, śmiejąc się do rozpuku i podarł kartkę z numerem barmana, rzucając tekstem w stylu: „Mój kumpel jest normalny, w przeciwieństwie do ciebie". Victor nie miał szans pozbierać skrawków papieru, chciał się wyrwać koledze z pracy, ale nie potrafił znaleźć w sobie wystarczającej siły. Wiedział już, że stracił swoją szansę, a Alex potem go unikał i starał się mieć dobrą minę do złej gry.
– Co mam zrobić Lulu? – zapytał na końcu.
– A co chcesz zrobić? – Rozmyślałam nad kolejnymi rozwiązaniami w międzyczasie.
– Naprawić to – odpowiedział zdecydowanie. – Ale nie wiem, jak. Alex mnie już pewnie nie chce widzieć i nie zapamiętałem jego numeru.
– Prawda, chce o tobie zapomnieć – przytaknęłam. – A ty zapomniałeś, co potrafi twoja siostra. – Zachichotałam złowieszczo. – Twoi koledzy z pracy będą cierpieć. I to jak jeszcze nigdy w życiu – dodałam pod nosem.
Kiedy wróciliśmy do domu, Victor niestety musiał poddać się działaniu mojej mocy, ale bardzo mu zależało. Usiedliśmy naprzeciwko siebie, zdjęłam soczewki i spojrzałam mu w oczy. Nie przepadał za uczuciem, gdy grzebałam mu w umyśle, ale musiałam znaleźć numer Alexa. Skoro spojrzał na kartkę, gdzie był zapisany, znaczy, że jego mózg to zarejestrował, ale on nie mógł nic z tym zrobić.
Ja z kolei mogłam spokojnie przeglądać wszystko, co zobaczył. Przypominało szukanie przez policjantów wskazówek na nagraniach. Miałam wystarczająco szczegółowe dane, kiedy to się wydarzyło, więc całkiem szybko mogłam wydać triumfalny okrzyk i przekazać bratu właściwy ciąg cyfr.
Na początku się ucieszył, ale potem obserwowałam, jak przez pierwszą godzinę walczy ze sobą i decyduje się, czy w ogóle do Alexa napisać. Potem kolejne kilka, jak rozmyśla o tym co napisać. Stukał w telefon, potem z frustracją to wymazywał, następnie ciężko wzdychał i moment później znów pisał coś z pasją.
Gdy w końcu nacisnął przycisk „wyślij" kolejne pół dnia zeszło mu na nerwowym podskakiwaniu przy każdym powiadomieniu z telefonu i oczekiwaniu na odpowiedź. Doczekał się późnym wieczorem, kiedy tracił już powoli nadzieję.
Kiedy poszedł spać, upiekłam brownie i zostawiłam do wystygnięcia. Położyłam też obok karteczkę: „Pozdrów ode mnie Alexa. Tym razem naprawdę nie schrzań". Po raz kolejny obiecałam sobie, że nie będę się mieszać, wiedząc, że i tak nie dotrzymam danego sobie słowa. Miałam tylko nadzieję, że ich jutrzejsze spotkanie nie okaże się niewypałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro