Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15 (Selia)

Selia łapie oddech jak ktoś kto właśnie wynurzył się z głębokiej wody. Rozgląda się zdezorientowana.

– Gdzie... Ona jest?

Pierwszy przygląda jej się ze smutnym uśmiechem.

– Już nie żyje, od dawna. To tylko przebłysk tego co było, ale musiałem ci go pokazać. Niedługo zrozumiesz.

Dziewczyna, nadal nie mogąc zebrać myśli, podnosi się z podłogi.

– Ten młody doktor? To byłeś ty? Kiedyś żyłeś na Górze?

– Po części byłem to ja – mówi mężczyzna. – Po części byłaś to też ty. To co zostało już zapomniane musi być opowiedziane na nowo dla pożytku kolejnych ludzi.

– To nie ma żadnego sensu! Nie gadaj od rzeczy! Kim była ta osoba i dlaczego musiała umrzeć!? Dlaczego pozostała po niej tylko Iskra?

– Bo na początku to próbowaliśmy osiągnąć. Wytłoczyć z ludzi niszczący pierwiastek – Spektrum.


]]^[[



Selia budzi się we własnym łóżku. Nie ma ochoty wstawać. To wszystko co się wczoraj działo... Czy to mógł być sen? Nie ma pojęcia. Tego hologramu nigdzie nie widać, chociaż po chwili zastanowienia, dziewczyna stwierdza, że to dobrze. Tylko tego by mi brakowało. Starszego faceta patrzącego jak śpię.

Przez jej głowę przewijają się różne myśli, pełne gumowych rurek, białych kitlów i Iskier. Wysuszona, łysa głowa wystająca z pod ciężkiej narzuty i oślepiający błysk. Wreszcie wysuwa się z łóżka i ciężko stawia bose stopy na podłodze. Czas rozpocząć kolejny dzień. Jestem silna, będę iść z podniesioną głową.


]]^[[



Nie wiadomo kiedy zostanie przydzielona do treningów, czy patroli, więc próbuje znaleźć Kya'ę. Może da jej coś do roboty.

Długie, jasne korytarze nie wyróżniają się niczym szczególnym, ale tutaj przynajmniej są tabliczki przy drzwiach. Po dobrej pół godzinie błąkania się, dociera do jednej z sal treningowych. O ile w korytarzach nie spotkała nikogo, tutaj jest naprawdę dużo ludzi. Skoro już tu trafiłam...

Wnętrze nie różni się bardzo od tego w Trzeciej Placówce. Po za tym, że nie ma tutaj szyb pozwalających patrzeć na walkę i ściany nie były wygładzane już dłuższy czas. Dziewczyna wita gestem odpoczywających pod ścianą żołnierzy i kieruje się do szatni.

Kilka minut później, już gotowa, wychodzi na korytarzyk i wybiera losowe drzwi. Na środku sali, w wyznaczonym czerwoną taśmą polu, walczą dwie kobiety. Selia omija ring i siada pod ścianą, obok innych czekających na walkę.

Odwraca się do najbliższego żołnierza, chcąc zapytać o kolejność, ale jedna z zawodniczek przyciąga jej uwagę. Ciemna cera i brązowe loki, teraz uwiązane razem, wydają się znajome. W wyniku jakiegoś skomplikowanego i wykonanego z niesamowitą szybkością chwytu, dziewczynie udaje się zobaczyć jej twarz.

Kya! Co ona tu robi? Selia nigdy nie widziała żeby ta wysoka kobieta z kimkolwiek ćwiczyła. Na jej twarzy pojawia się uśmieszek. Zawsze chciałam się z nią spróbować.

Kiedy nieznana kobieta zostaje przygwożdżona do podłogi, Selia odczekuje chwilę i podbiega do Kya'i.

– Chcę z tobą walczyć. Teraz.

– Ach, to ty, Przyciągająca. – Żołnierz odsuwa kilka splątanych loków z przed twarzy i podpiera się pod boki. – Walka między naszą dwójką nie ma sensu.

– Dlaczego? – Dziewczyna zauważa, że ludzie dookoła zaczynają się niecierpliwić. Wyłapuje z ogólnego zgiełku wyszeptane „Kim ona jest?" i kilka podobnych pytań. – Bo się boisz?

Na jej twarzy nie drga ani jeden mięsień, a czarne oczy pozostają niewzruszone.

– Ciebie? Masz świadomość, że zostałam przydzielona do pilnowania, żebyś się nie zabiła?

– Mam, ale to nie świadczy o niczym. Walczmy, Kya.

– Zjeżdżajcie, dziewczyny! – Jakiś mężczyzna, wstając z podłogi wyraża swój sprzeciw. – Mamy kolejkę, więc, jeżeli chcecie walczyć, idźcie do innej sali.

Chór aprobujących pomruków każe im się wynieść na korytarz. Kya odmaszerowuje w stronę drzwi, nawet się nie odwracając. Selia zapamiętuje twarz mężczyzny i wybiega za kobietą.

W korytarzu nie ma nikogo po za ich dwójką.

– Czemu nie chcesz walczyć? Skoro jesteś taka dobra, to dla ciebie nic wielkiego!

Kya nie zwraca na dziewczynę najmniejszej uwagi. Nawet nie przyspiesza kroku.

– Hej! Słuchasz mnie w ogóle?! – Selia podbiega do niej i płynnym ruchem próbuje podciąć jej kostkę. Nie osiąga nic, bo nagle noga w którą celowała zamienia się w biały słup dymu. Ciężki but przelatuje przez niego, nie czyniąc żadnej szkody, a kobieta pozostaje niewzruszona. Tego już dla niej za wiele.

Wszystkie emocje nagromadzone w niej od wczorajszej nocy uwalniają się, odbierając jej możliwość myślenia. Dziewczyna rzuca się na nią, zapominając o wszystkim czego nauczyła się przez lata w Trzeciej Placówce. I ląduje na ziemi. Kya robi dokładnie to samo co przy pierwszym ataku, zamieniając się w zwał dymu. Niemal od razu wraca do swojej trwałej postaci i oddala się jeszcze dalej.

Selia, nawet nie wstając, sięga po Spektrum i otacza się sferą. Granatowa błyskawica wystrzela w stronę kobiety, chwyta ją i ciska na przeciwny koniec korytarza. Kya przelatuje dobrych kilka metrów i uderza w ziemię z hukiem. Powoli podnosi się z podłogi i otrzepuje. Zaczyna zbliżać do Selii szybszym, lekkim krokiem. Dziewczyna staje na nogi i, dysząc z wrażenia, przybiera postawę. Dzieli je już tylko kilkanaście metrów. Jeszcze trzy, dwa, jeszcze jeden. Kobieta przekracza granicę sfery, zamieniając się w dym. Selia robi krok w tył, ale nie jest w stanie oddalić się wystarczająco szybko. Białe pasma oplatają ją i, szybciej niż myśl, na powrót zbierają się w sylwetkę Kya'i. Kobieta, pojawiając się w idealnej pozycji, chwyta Selię za biodro i bark. Dziewczyna czuje tylko jak grawitacja znika, a ułamek sekundy później uderza z impetem w posadzkę. Coś chrupie przy jej szyi, a świat umyka jej z przed oczu.


]]^[[



Siarczyste uderzenie w policzek przywraca jej przytomność.

– Wstawaj, królewno. – Twarz jakiegoś żołnierza dwoi się i troi w jej oczach. – Masz kilka spraw do załatwienia z przywódcą tej Placówki.

Dziewczyna marszczy czoło, próbując zobaczyć coś więcej niż rozmazane plamy, ale niezbyt dobrze jej się to udaje.

– Co ci się na łeb rzuciło, młoda? – Nie widząc reakcji, mężczyzna nią potrząsa. – Słyszysz ty mnie?

Selii udaje się tylko wymruczeć słabo potwierdzenie, ale żołnierz już podnosi ją do pionu.

– Idziemy.

Popycha ją w stronę drzwi. Dziewczyna chwieje się, próbując utrzymać równowagę, ale jest to o wiele trudniejsze niż powinno być. Naprawdę mocno oberwała. Opiera się o ścianę, próbując przywrócić ostrość widzenia, ale żołnierz niemal od razu popycha ją dalej. Kilka chwil później, już ja korytarzu, świat wreszcie przestaje się dwoić. Selia od razu się rozgląda, ale nigdzie nie widzi Kya'i.

Droga do gabinetu jest na tyle długa, żeby dziewczyna przestała się zataczać. Żołnierz zaciąga ją do wnętrza i opiera się o ścianę. Przypomina jej to o tej nocy sprzed miesięcy, kiedy rebelianci zaatakowali Trzecią Placówkę.

Selia prostuje się i wbija wzrok prosto w oczy pułkownika. Mężczyzna, tak stary, że skóra na jego dłoniach prześwituje, odwzajemnia spojrzenie ze spokojem.

– Selia Viertes. Dlaczego wywołujesz bójki w mojej Placówce?

Dziewczyna zaczyna uciekać wzrokiem przed tymi wypranymi tak z koloru, jak z emocji oczami.

– To nie do końca było tak, jak pułkownik... – Nie daje rady dokończyć, bo mężczyzna przerywa jej cicho, ale z impetem taranu.

– Dlaczego uważasz, że wiesz co myślę?

– To nie tak...

Staruszek uderza dłonią w stół.

– Znowu to robisz, żołnierzu. Nie wij się. Odpowiedź na pytanie.

– Więc... - Dziewczyna myśli gorączkowo. Nie może skłamać, ale za powiedzenie czystej prawdy najprawdopodobniej trafi do aresztu.

– Więc?

– Ona jest moją przyjaciółką – wypala. – Ta bójka nie miała na celu nic złego. - Dodaje zlana potem.

Przywódca Placówki unosi brew.

– Rozumiem. Tylko z jej zeznań wynika zgoła co innego.

Selia już przegrała. Pochyla głowę, wiedząc, że sprzeciw nie ma najmniejszego sensu.

– Nasza rozmowa skończona. Masz jutro stawić się na apelu. – Mężczyzna salutuje i pokazuje żołnierzowi, żeby ją wyprowadził.



]]^[[



Tej nocy dziewczyna nie może spać. Z jakiegoś powodu przed drzwiami do jej kwatery wystawiono strażnika. Nawet teraz, odkryta z powodu gorąca, słyszy jak postukuje ciężkim obcasem o podłogę. Co ja zrobiłam? Teraz czeka mnie co najmniej miesiąc w ciasnej celi.

Z ponurych rozmyślań wyrywa ją błękitny blask rzucony na łóżko. Dziewczyna siada i owija się kołdrą, żeby go stłumić. Jeżeli ktoś to zobaczy, to będzie miała o wiele gorszy problem niż kilka dni w areszcie.

Mimo, że dziewczyna tego nie widzi, wie, że kapsuła na jej plecach błyska coraz jaśniej. Po chwili pojawia się przed nią sylwetka Pierwszego. Nie wita się głośno, jak ma w zwyczaju, tylko kręci głową i wskazuje na drzwi. Selia składa ręce i kładzie na nich głowę, po czym unosi ramiona. Mężczyzna na migi pokazuje otwieranie drzwi, a potem robi ruch jakby rąbał drewno siekierą.

Dziewczyna stanowczo kręci głową i kładzie się do niego plecami. Hologram powoli pochyla się nad nią i wskazuje w stronę drzwi. Selia tylko przewraca się na drugi bok. Pierwszy znowu oblatuje łóżko i wskazuje nagląco na wyjście. Dziewczyna w odpowiedzi wstaje i zaczyna przetrząsać szafki. Po kilku chwilach unosi triumfalnie smukły ołówek. Łapie jedną z kartek leżących w szafce i wypisuje na jednej stronie alfabet. Odgarnia z blatu niepotrzebne rzeczy robiąc trochę miejsca. Odwraca kartkę i coś na niej pisze zamaszystymi ruchami.

„Czego chcesz?"

Pochylony nad nią hologram zaczyna wykonywać dziwaczne ruchy, ale dziewczyna znowu odwraca kartkę. Mężczyzna zaczyna wskazywać kolejne litery. P... O...

„Pokazać kolejne wspomnienie."

Po krótkim namyśle dodaje:

„Później nie będzie okazji."

Selia pisze kolejne pytanie.

„Możesz tutaj?"

Pierwszy prostuje się z zamyślonym wyrazem twarzy. Spogląda na kartkę jeszcze raz, ogląda uważnie pokój i taksuje wzrokiem szafę w kącie. Wreszcie kiwa głową i wskazuje na mebel.

„Do środka. Potrzeba ciemnego miejsca."

Dziewczyna spogląda na szafę z powątpiewaniem. Jeszcze raz odwraca kartkę i łapie ołówek.

„Muszę?"

Hologram kiwa głową. Selia wstaje i przez chwilę nasłuchuje.

Cisza. Wartownik już zrezygnował ze stukania. Dziewczyna z ociąganiem podchodzi do szafy i otwiera jej wysoką część. Pierwszy znowu kiwa głową, więc ona wsuwa się do środka i zamyka drzwi.

Wewnątrz jest ciemno. I pachnie kurzem. Hologram przenika przez drzwiczki, mając taką minę, jakby ktoś przeciągnął paznokciem po tablicy tuż obok jego ucha. Selia opiera się o wewnętrzną ściankę, wywołując skrzypienie i spogląda mu w oczy. Pierwszy uśmiecha się lekko i wyciąga do niej rękę, z wyprostowanym palcem wskazującym. Dziewczyna robi krok do przodu.

Widmowy palec muska odsłonięte czoło.


]]^[[



Mężczyzna o krótkich czarnych włosach wychodzi ze sterylnie białego budynku, targając stertę dokumentów spiętych szeroką klamrą.

Hulający na zewnątrz wiatr rozwiewa poły długiego kitla. Czarnowłosy kieruje się przez oszroniony trawnik w stronę stojącej przy chodniku skrzynki. Sam chodnik, ułożony z jasnych, równych cegłówek jest pokryty cienką warstwą lodu. Kiedy już do niej dochodzi, opiera papiery o biodro i wyciąga z kieszeni pęk kluczy. Zaczyna szukać odpowiedniego, ale całość wypada mu ze zgrabiałej dłoni. Przyklęka, jedynie cudem nie upuszczając sterty i wyciąga dłoń ku ziemi. Z jakiegoś powodu zatrzymuje się z wyciągniętą ręką.

Klucze obijają się o siebie. Najpierw leciutko, ledwie zauważalnie, ale po chwili coraz mocniej. Mężczyzna też zaczyna czuć drgania. Trzęsą jego kośćmi. Wstrząsy wciąż przybierają na sile. Czarnowłosy zrywa się do biegu, nie potrafiąc wydusić z siebie krzyku o pomoc. Kolejne metry trawnika umykają mu z pod stóp, kiedy czuje, jak drgania ścierają jego kości.

Ból staje się nie do zniesienia. Mężczyzna upada na ziemię, niecałe trzy metry od drzwi budynku. Kona, czując, jak jego wnętrze zamienia się w krwawą miazgę. Z jego poharatanych ust wreszcie wydobywa się cichy jęk.

– Niech ktoś... – Nie daje rady dokończyć. Jego oczy nieruchomieją.

W tym samym czasie, wewnątrz budynku, sprzątacz w niebieskim stroju szoruje posadzkę, słuchając mocnej, elektrycznej muzyki z dwóch urządzonek wetkniętych w uszy. W pewnym momencie włoski na jego przedramionach stają dęba. Rozciera ręce, opuszcza rękawy swojego stroju i wraca do mycia.

W kilka minut, przepychając wózek ze środkami czystości, dociera do końca korytarza i otwiera drzwi do jednej z sal badawczych. Przechodzi do środka po czym zagląda, opierając się o framugę. Mdleje.

Wewnątrz leży kilku ludzi w białych kitlach, tarzając się po podłodze i plując krwią. Jedna kobieta próbuje doczołgać się do telefonu stojącego na jednym z biurek. Wbija zalane krwią paznokcie w gładką posadzkę i... Nieruchomieje zaledwie pół metra od celu. Drgania przebijają powietrze, wstrząsając kośćmi i wewnętrznymi organami wszystkich w pokoju. Poza jednym mężczyzną w niebieskim uniformie.

Jasnowłosy mężczyzna, jeszcze prawie chłopak, przyciąga się zdecydowanie zbyt silnymi rękami do szafy w kącie pomieszczenia i, zagryzając zęby z bólu, łapie za jedną z półek. Podciąga się, a z jego ust bryzga krew. Oczy zalewa pot, a nogi chwieją się od wysiłku ponad siły. Żyły ma nabrzmiałe i ciemne. Mężczyzna wyciąga rękę i zaciska palce na ramce ze zdjęciem. Jego uścisk zgniata szkło i metalowe obramowanie. Z oczu wypływają łzy. Mężczyzna pada na ziemię i ostatnim tchem przyciska policzek do zdjęcia.

Inna kobieta, z połamanymi od kopnięcia w ścianę palcami stóp, rozrzuca ręce na boki. W powietrzu wybuchają niemożliwe wzory. Widma wirują jak kalejdoskop i rozszczepiają się na miliony kawałków tylko po to, żeby po ułamku sekundy znowu się złączyć. Niedługo później ostatni wzór wybucha fontanną szarych smug, a kobieta nieruchomieje.

Ostatni żywy człowiek w pokoju wbija wzrok w sufit, a jego wykrzywiona bólem twarz robi się odrobinę spokojniejsza. Palce ściskają się jeszcze mocniej na kciukach, a z jego nóg i tyłu głowy zaczynają unosić się strużki dymu. Wstrząsają nim kolejne drgawki. Wystarczy jedna sekunda żeby dym przestał ulatywać. W pokoju pozostaje tylko martwa cisza, a sprzątacz leżący na korytarzu oddycha równo, wciąż jest nieprzytomny.



]]^[[

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro