Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Obudziłam sie w południe. Na biurku leżały kanapki i herbata. Wystygła. Zjadłam i położyłam się. Głowa mnie boli jak nie wiem co. Nagle wszedł Percy :

- jak sie czujesz ?

- źle.

- wezwać lekarza ?

- aż tak nie!

Przykrył mnie kocem, jakby kołdra i dwa koce nie wystarczyły.

- lepiej ?

- masakra ! Po co mi 3 koce ?!

- żebyś nie zmarzła.

- żartujesz ?

- jak poczujesz sie lepiej to zadzwoń.

- znowu wychodzisz ?

- musze. Nie martw sie, tym razem nie daleko.

- czemu mi nic nie chcesz powiedzieć ? Martwię sie tylko w tych czterech ścianach. Chyba zaraz ze świruję!

- przestań. Zaraz przyjdę.

Wyszedł. Resztę dnia spędziłam sama. Wieczorem zjadłam kolacje i nie mogłam juz wytrzymać. Śnieg pada, a go jeszcze nie ma. Pytałam wszystkich - nic nie wiedzą. Gdzie on się podziewa ? Może go poszukać ? Ale mnie nie puszczą... A może ? Jakby zobaczył to może by zrozumiał? Co ja tak się przejmuję ? Jakby mu zależało, to, to.... To by tu był. Nie mogę już. On mnie nie kocha. Zakochał się w Anabel, a mnie zesłał na drugi plan. Kim ja dla niego jestem ? Zabawką która nie ma uczuć i nie tęskni ? Zaczęłam płakać. On mnie NIE kocha ! Jestem dla niego nikim. Muszę się z tym pogodzić.

Płaczę i nie przestaję. Jest 2 w nocy. On chyba jeszcze nie wrócił. Zostawił mnie. Dlaczego ? Nagle widzę postać . To On ! To musi być on !

Najszybciej jak umiałam zeszłam na dół i rzuciłam mu się na szyję. Cała w płaczu przytuliłam i nie chciałam puścić.

- Co się stało ? Czemu nie śpisz ? Płaczesz ?

Przytulił mnie mocniej.

- Dasz mi zdjąć kurtkę ?

- Nie.

I tak ją zdjął. Głupek !Nie widzi jak cierpię ?? Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.

- Jesteś chora. Powinnaś leżeć w łóżku.

- Nie mogłam zasnąć .

- I dlatego płakałaś ?

- TA..

Pocałował mnie w czoło i przykrył.

- Spróbuj zasnąć.

- Gdzie idziesz ?

- Muszę.

Wyszedł, a ja zaczęłam płakać. Chyba usłyszał. Ale co mi tam. Niech słyszy jak cierpię.

Resztę nocy płakałam. Nie przyszedł. Zła, spakowałam rzeczy do plecaka. Klucz zostawiłam na biurku. Poradzę sobie. A jak nie to umrę. Trudno. Będzie co ma być. Założyłam kurtkę. Jest 4; 53. Nikt nie zauważy. Drzwi są otwarte. Zrobiłam kanapki i zabrałam trochę picia. Może nie zamarznie. Mam trochę kasy. Myślę, że wystarczy na jakiś czas. Wyszłam i zaczęłam iść w stronę przystanka.

Nagle czuję czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się. Złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Przy nim czuję się jak w niebie. Niespodziewanie uklęknął na ziemi i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, rozpłakałam się i krzyknęłam : TAK ! Zaczął się ze mnie śmiać po czym włożył mi na palec pierścionek.

tpiD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro