Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

23.07.2014
Siedzę w zamkniętym lokalu, wiedząc, że nikt mnie tutaj nie znajdzie. Czujne oczy reporterów zostały gdzieś daleko za mną, przestały czekać na człowieka idealnego, bez skaz, którym tak naprawdę nie jestem. Każdy ma w sobie cząstkę Lucyfera, nie przyznajemy się do tego, ale tak jest. Nie każdy chce to powiedzieć samemu sobie. Zwijam banknot w rulon i przykładam go do nosa. Biały proszek wypełnia moje nozdrza i nagle świat się dla mnie kończy, nie ma już mnie, to koniec.

Szukam szczęścia tam, gdzie go nie widać
Uciekam, bo życie mnie męczy, moja droga
Chodź ze mną kochanie, nie znajdzie nas nikt
Będziemy zrywać dziki bez, tylko ja i ty

24.07.2014
Schodzę ze sceny zmęczony, ale jednocześnie pełen dumy. Zaraz po mnie chłopaki, którzy siadają tuż obok mnie na kanapie. Rozmawiają, śmieją się i cieszą z udanego koncertu, a ja pełen pustki w głowie wstaję i idę do łazienki. Na umywalce formuję pasek z białego proszku. Korowód białych drobinek jakby czyta w mojej duszy, woła mnie do siebie, skanduję moje imię. Znów daje sobie zapomnieć, daje sobie odejść.

Daj mi wytchnienie w Twoich ramionach
Tańcz ze mną nad przepaścią, jutra nie będzie
Będziemy tylko my i nasze spojrzenia
Urwane oddechy, zgubione wczoraj pragnienia
Noc i dzień będzie nasza, jutro i zawsze

25.07.2014
Cisza mnie dobija, zabiera coś wewnątrz mnie. Czuję się niczym szmaciana lalka bez uczuć, znudzona codziennością. Obracam w palcach woreczek z heroiną. Jest lekka, delikatna, jakby zaraz miała zniknąć. Nasypuję odrobinę na dziąsło. Znikam, odpływam, znajduję się w innym świecie. To coś, jakbym miał skrzydła, chował się przed mediami, idealnością mojej osoby.

Walczyłem z życiem każdego dnia
Umierałem każdej nowej nocy
Ty jesteś moim aniołem
Zabierz mnie stąd daleko, daleko
Będziemy sobą wreszcie

26.07.2014
Krzyk najbliższej osoby naprawdę potrafi dobić, wdziera się w ludzkie serce i odbiera nadzieję na normalność. Kiedy moja żona zobaczyła mnie z resztą heroiny, śpiącego przy biurku, zaczęła na mnie wrzeszczeć. Wyzywała mnie od ćpunów, biła, krzyczała i płakała. Tego bólu nie da się opisać, a jednak od wczoraj cały czas próbuję to zrobić. Kolejne wersy wychodzą spod mojej ręki. Jeden po drugim lądują w śmietniku.

Daj mi Panie życie, życie bez skaz
Daj mi zacząć od nowa to, co zniszczyłem
Daj mi Panie życie bez nałogu
Niech wrócę na nowo, niech nie zginę znowu

27.07.2014
Nie wróciłem wczoraj do domu, a przenocowałem w jakimś hotelu. Boję się spojrzeć mojej rodzinie w oczy, mieli się nigdy nie dowiedzieć. To dla nich wciąż trzymałem się tej całej szopki. Dla moich dzieci dawałem ludziom to, co chciałem przekazać, by kiedyś były ze mnie dumne. Teraz mogę to wszystko stracić, a przed wszechogarniającą melancholią ratuje mnie tak dobrze znany mi biały pasek.

Wznoszę się w powietrze i nie ma więcej mnie
Szukam szczęścia tam, gdzie nie znalazł go nikt
Złoto sypie się z moich kieszeni
Będziemy wolni, gdy zniknie każdy z nas

28.07.2014
Pierwsze strony kolorowych kartek przewijają się przez moje ręce. Wszystko może posypać się jednego dnia. Życie jest niczym domino, kiedy upadnie jeden element, sypie się cała reszta. Upada niczym korowód porażek, załamań i łez. Moja twarz z zawiniętym banknotem w ręce na pierwszych stronach gazet. Wszystko się sypie, wiotczeje w moich rękach. Zawiodłem, tak bardzo zawiodłem. Jestem tylko słabą kukłą pełną niedoskonałości, a przecież inaczej mnie widziano. Wszystko się sypie, wiotczeje w moich rękach.

Daj mi skrzydła, chociaż na chwilę
Pozwól wzbić mi się w powietrze
Nie mam już siły, zdycham niczym zwierzę
Zgnije pod ziemią, zapomnisz o mnie świecie

29.07.2014
Wzbijam się w powietrze niczym wolny ptak. Przestaję być delikatnym wróblem, który nie może zbyt daleko odlecieć. Staję się orłem, którego nikt nie ma odwagi zaatakować. Latam, jestem wolny. Nareszcie jestem tym, kim sam chcę być. Nie śledzą mnie pilne obiektywy kamer, a mikrofony nie pilnują moich słów. Wszystko dzieje się według mojego własnego pomysłu, tego, co sam namaluję na swoim płótnie.

Nie istnieję już dla świata, odchodzę
Nie istnieję dawny ja, jestem wam obcy
Jestem wam nieznany, nowo narodzony
Pogrzeb mój odbył się przecież wczoraj.

30.07.2014
Każdy mój krok śledzą reporterzy. W momencie, kiedy jestem w miejscu publicznym, od razu atakują mnie niczym sępy, które wreszcie znalazły swoją ofiarę. Czekają tylko na to, aby mnie zniszczyć. W domu nie jest lepiej, bo kiedy tylko dzieci poszły spać, lały się łzy, w tym również i moje. Mam już dość tego wszystkiego, straciłem życie i wszystko, co było w nim ważne. Biorę do dłoni beżowobrązowy proszek i przygotowuję zastrzyk. W roztrzęsionych dłoniach widzę mój jedyny ratunek od tego świata, plaster na ból dzisiejszego świata, łzy i bezduszność społeczeństwa. Szukam odpowiedniego miejsca na wkłucie i czas jakby się zatrzymuje, a moje płuca tracą zdolność do zażywania dawki tlenu.

Zanim pojawiłaś się ty, nie widziałem nic
Byłem tylko wrakiem, nie czułem nic
Ty dajesz mi świat, dajesz mi życie
Zamieniam moje życie w salę rozpraw
Sądzonym zostaję ja, a ty mnie osądź
Ty miej nade mną pieczę, nad moim wyrokiem

31.07.2015
Zalany łzami po udanym koncercie. Absurd, ale jednak siedzę teraz i płaczę jak małe bezbronne dziecko. Nawet najtwardszy według innych może okazać się słaby w ukryciu, przykryty mrokiem bezsilności. Nie wytrzymam już dłużej, więc usypuję śnieżnobiały proszek, starając się, aby nie wymieszał się on z moimi łzami. Przed oczami stają mi zimy, kiedy chodziłem gdzieś po drodze samotny tak jak w tym momencie. Rodzice niby idealni i szanowani siedzieli w domu, nie zważając na to, że mają syna. Dla nich tak naprawdę nie istniałem, byłem ich pomyłką, która zniszczyła im życie. Matka urodziła mnie, mając zaledwie osiemnaście lat i nieraz mówiła mi prosto w twarz, że lepiej byłoby im beze mnie. Noce, kiedy tylko mogłem, spędzałem gdzieś na przystankach. Ważne było to, aby daleko od domu. Nienawidziłem życia i tak zaczęło się wszystko. Pierwszy raz na ulicy, później kolejny i kolejny. Za każdym razem robiłem wszystko, by nikt nie wiedział. Był czas, że przestałem, ale wróciło, bo zawsze było obok mnie. Wciągam to, co jednocześnie buduje i rujnuje moje życie. Nigdy z tego nie wyjdę. Nawet niezniszczalni są zniszczalni.

Na zewnątrz zbudowany ze skały
Ciągle walczący, wielki przykład
Byłem wprost idealny
Szkoda, że ideały nie istnieją
Jesteśmy zlepkiem pomyłek
Staramy się nie zbłądzić w tym świecie

01.08.2014
Cały dzień zamknięty w czterech ścianach czuję, jakbym wariował, ale kiedy wychodzę, jest jeszcze gorzej. Krzyki, awantura, rozbite na podłodze talerze. Poza domem za to gonią mnie kamery, flesze i mikrofony. Tak jest łatwiej, prościej. Mogę się oddawać temu, odchodzić w zupełnie inny świat. Jednak w klatce piersiowej za każdym razem czuję niewyobrażalny ból. To tak jakby coś wewnątrz mnie paliło się żywcem. To już wszystko się kończy, wiem to.

Unoszę się pod niebo i spadam do piekieł bram
Niczym anioł z kulką między skrzydłami
Umieram, umieram, umieram
To już koniec cierpień i łez

02.08.2017
Odszedł wczoraj w nocy. Cicho, bezszelestnie i jedynie to, co go zniszczyło, było przy nim. Jak ja sobie poradzę bez niego? Jak ja to powiem dzieciom? Jak powiedzieć, że ojciec nigdy już ich nie przytuli, nie pocieszy? Jak powiedzieć, że nie zapuka już do drzwi i nie ucałuje ich na dobranoc? Jak ja mam żyć bez niego? Bez jego pomocy, wsparcia? Jak mam żyć ze świadomością, że nie potrafiłam temu zapobiec?

01.08.2015
Minął rok. Dzień za dniem wypłakiwałam łzy nocą, za dnia próbowałam udawać silną, bo muszę walczyć dla moich dzieci. Naszych dzieci. To one mnie zniszczyły, już nigdy nie będę taka sama. Odbierają wszystko nawet najsilniejszym. A teraz już dla ciebie jest za późno o 12 łez i gdybyś nawet cofnął czas, 12 kropel dzieli nas. Tych kilka łez sprawiło, że na nowo odnalazłam się. Choć minął smutek straconych dni, nie zapomnę Ci 12 moich łez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro